Przypomnijmy. W sobotę WP SportoweFakty jako pierwsze poinformowały, że podczas sprawdzania siedziby Polskiego Związku Piłki Nożnej firma zajmująca się wykrywaniem podsłuchów odkryła podejrzane urządzenie w gabinecie prezesa Cezarego Kuleszy.
Odkrycia dokonano w obudowie grzejnika. Władze PZPN zgłosiły sprawę policji, która zabezpieczyła odkryty sprzęt. Zgłoszono też powiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
- Każdy się może domyślić, komu jest nie na rękę to, że Cezary Kulesza przejął władzę w związku - przyznał w rozmowie z "Faktem" Kazimierz Greń, były prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.
ZOBACZ WIDEO: Polski Związek Piłki Nożnej z nowymi pomysłami? "Przedstawimy je panu premierowi"
Sugeruje oczywiście, że chodzi o Zbigniewa Bońka, który miał mieć obsesję na punkcie kontroli. Wspomina, że centrala miała pełny wgląd do maili okręgowych związków, bo wszystkie szły przez serwer PZPN.
- To właśnie monitorowanie pracy prezesów wojewódzki ZPN było jedną z najpoważniejszych przyczyn, że stałem się dla Bońka wrogiem numer jeden - tłumaczy.
Dodaje też, że zachowanie Bońka po odkryciu podsłuchu było co najmniej dziwne. Dlaczego? - Boniek mówił, że w gabinecie prezesa federacji nie toczy się ważnych rozmów. Z drugiej strony dodał, że sam co pięć miesięcy zlecał kontrolę pod kontem podsłuchów. Po co? - przyznał.
Sam Boniek zabrał głos w sprawie "afery podsłuchowej" na antenie "TVN24". Za bardzo nie chciał o niej rozmawiać bo... nie miał żadnej wiedzy. - Panie redaktorze, niech mnie pan nie ciągnie za język. Nie mam żadnej wiedzy na ten temat, więc trudno się wypowiadać - mówił.
Zobacz także:
Tak wyglądał podsłuch w PZPN! Są zdjęcia
Afera podsłuchowa w PZPN. Zbigniew Boniek zabrał głos