Kolejny pierwszoligowiec na rozkładzie Szczypiorna

Miłosz Marek

Trwają przygotowania zespołów do kolejnego ligowego sezonu. W dwóch rozegranych w środę sparingach w Kaliszu po zwycięstwie do swojego dorobku mogą dopisać zarówno miejscowe Szczypiorno jak i ChKS Łódź. Przed południem okazali się gospodarze, a w popołudniowym starciu minimalnie lepsi okazali się przyjezdni.

Spotkanie rozpoczęło się później niż planowano. Wszystko przez małe spóźnienie łodzian. Od pierwszych minut starcia sytuację na boisku kontrolowali gospodarze. Szybkie i skuteczne akcje Krystiana Kaczmarka i Łukasza Kobusińskiego dały prowadzenie 5:2. Szczególnie ten drugi imponował spokojem oraz opanowaniem. Lekkość i pewność grze Szczypiorna brała się z bardzo dobrze funkcjonującej obrony. Cuda wyprawiał Grzegorz Cieślak, który zaczarował swoją bramkę i bronił niemalże każdy rzut ekipy z Łodzi. - Miło słyszeć słowa pochwały, ale to nie tylko moja zasługa. Ja nie rzucam bramek. Tak samo w obronie pomagamy sobie i współpracujemy - mówił po meczu skromnie bohater pierwszej połowy, którą gospodarze wygrali 16:14. Mogli wyżej, ale nie utrzymali pięciopunktowej przewagi.

W drugiej połowie na boisku pojawił się nowy nabytek ekipy z Wielkopolski Marcin Śledź - były bramkarz Gwardii Opole. Jednak to w ofensywie Szczypiorna działy się ciekawsze rzeczy. Ponownie na większą ilość goli odskoczyli gospodarze, których prowadził Piotr Bielec. Jednak im bliżej było do końca spotkania, tym gorzej wyglądała gra zespołu z Kalisza. Przebiegiem spotkania przejął się również trener Zenon Łakomy, który wcześniej ze spokojem patrzył na swoich zawodników. W hali przy ulicy Długosza walka o zwycięstwo trwała do ostatnich minut. Ostatecznie po rzucie Kaczmarka mecz zakończył się rezultatem 28:26.

O ocenę pierwszego kontrolnego spotkania poprosiliśmy kaliskiego szkoleniowca. - Było raz lepiej, raz gorzej. W pierwszej połowie spuściliśmy nieco z tonu i straciliśmy parę bramek. Zabrakło zimnej głowy w ataku. Podobnie było w końcówce meczu, kiedy w końcówce meczu z pięciu bramek przewagi zrobiła się tylko jedna. Wszystko przez chaos i brak wykorzystania dobrych pozycji w ataku. To zawsze się mści. Myślę, że te gry pomogą chłopakom. Są już zmęczeni, ale każdy kolejny sparing daje im więcej - powiedział nam po spotkaniu Zenon Łakomy. - Widać, że jesteśmy jeszcze w ciągłym ciężkim treningu, bo nogi nie pracują tak jak trzeba. Dajemy się ograć jeden na jeden w obronie. Podobnie w ataku - dodał Cieślak

Kilka godzin później te same zespoły stoczyły ze sobą kolejne umówione spotkanie. Zaczęło się podobnie - kaliszanie prowadzili grę i kontrolowali spotkanie. Dobrze radził sobie Kobusiński. Z upływem czasu było tylko coraz gorzej, a po gospodarzach widać było zmęczenie. Od dłuższego czasu Szczypiorno ciężko trenuje pod okiem nowych opiekunów. - Chłopacy muszą ciężko pracować jeśli chcą coś osiągnąć - uśmiech się Łakomy. Ostatecznie jego drużyna okazała się minimalnie gorsza od pierwszoligowca.

Mimo słabszego wyniku w dwumeczu zadowolony z postawy swoich podopiecznych był trener ChKS-u. - Nie miałem do dyspozycji także pięciu chłopaków, którzy pracują i na takie sparingi w środku tygodnia nie mogą jeździć. Pretensje są, bo zawodnicy robią proste błędy w obronie, które muszą robić, dlatego krzyczę, żeby ich unikali. Ogólnie jestem zadowolony ze sparingu. Mimo osłabień robimy postępy. Kolejne mecze przybliżają nas do coraz lepszej gry - powiedział nam Tomasz Walicki.

Obie drużyny niedługo czekają kolejne sprawdziany. Szczypiorno wybiera się do stolicy Wielkopolski na rewanżowe spotkania z Grunwaldem (dwa spotkania u siebie wygrało - przyp. red.), a łodzianie zagrają przed własną publicznością w silnie obsadzonym turnieju.

Szczypiorno Kalisz - ChKS Łódź 28:26 (16:14) i 27:28 (16:15)
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl