Nie ma w Polsce starć, które przyciągają większą uwagę niż te rozgrywane na linii Kielce - Płock. Te pojedynki elektryzują kibiców, a jeśli toczą się w finale, a ich stawką jest mistrzostwo, emocje im towarzyszące są ogromne.
Nie inaczej było tym razem - bilans w tym sezonie to 2:1 dla Nafciarzy. Wiślacy w grudniu po trzynastu latach przerwy wygrali w Hali Legionów i przed rewanżem na własnym boisku byli typowani na faworytów. Żółto-biało-niebiescy pojechali do Płocka zdziesiątkowani przez kontuzje i nie dali gospodarzom żadnych szans. W finale Pucharu Polski to z kolei podopieczni Xaviera Sabate byli bezkonkurencyjni i wygrali wysoko, dzięki czemu sięgnęli po to trofeum trzeci raz z rzędu.
W niedzielę już od pierwszych minut widać było stawkę pojedynku, oba zespoły zaczęły nieco nerwowo - przede wszystkim w ataku. O ile w defensywie zarówno kielczanie, jak i płocczanie spisywali się bardzo dobrze, o tyle atak pozycyjny wołał o pomstę do nieba. Żółto-biało-niebiescy pierwsze trzy bramki rzucili z kontrataków, co przyniosło im prowadzenie 3:1. Nie wykorzystali akcji, która mogła dać im cztery trafienia przewagi, natomiast gospodarze znaleźli sposób na pokonanie Wolffa i zdołali rzucić cztery bramki z rzędu.
ZOBACZ WIDEO: Polki rozpoczęły Ligę Narodów! Zobaczcie, jak przygotowywały się do pierwszego meczu
Od tego momentu szczypiorniści z Płocka mieli nieznaczną przewagę, chociaż przyjezdni starali się cały czas trzymać rękę na pulsie i nie pozwalali rywalom na wypracowanie większego prowadzenia. To jednak nie było łatwe zadanie - w 19. minucie Artsem Karalek został ukarany dwiema minutami kary, po dwudziestu pięciu sekundach na ławce dołączył do niego Tomasz Gębala. Płocczanie nie wykorzystali jednak rzutu karnego, a grę w podwójnej przewadze wygrali 1:0.
Chwilę później to Nafciarze musieli radzić sobie bez dwóch zawodników - najpierw czerwoną kartkę po wideoweryfikacji otrzymywał Abel Serdio, a dwiema minutami został ukarany Mirsad Terzić. Nafciarze przetrwali trudnych dla nich moment i na przerwę zeszli prowadząc jednym trafieniem.
Po wyjściu z szatni szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego błyskawicznie doprowadzili do remisu. W kolejnej akcji czerwoną kartką arbitrzy ukarali Karaleka, a rzut karny na bramkę bez problemu zamienił Przemysław Krajewski.
Wiślacy po chwili ponownie odskoczyli na dwa trafienia i skutecznie odpierali ataki gości. Ci jednak ani myśleli odpuszczać - konsekwentnie stawiali na mocną obronę i to przyniosło efekty. W 46. minucie po rzucie karnym autorstwa Arkadiusza Moryty na tablicy wyników pojawił się remis. Chwilę później Igor Karacić wyprowadził swoją drużynę na jednobramkowe prowadzenie.
Na parkiecie cały czas mocno iskrzyło, obie ekipy popełniały sporo błędów w ataku - defensywy obu ekip spisywały się doskonale. Na nieco ponad sześć minut potrzebna była kolejna weryfikacja - tym razem arbitrzy sprawdzali faul Tima Lucina na Karaciciu, w efekcie czego Chorwat zobaczył czerwoną kartkę. Jego kara nie dobiegła jeszcze końca, a sędziowie znów udali się do ekranu obejrzeć powtórki akcji ofensywnej Wisły. Dwiema minutami ukarali Dylana Nahi;ego. Wynik natomiast cały czas oscylował wokół remisu, a im bliżej było końcowego gwizdka, tym większe emocje panowały w Orlen Arenie.
Na trzydzieści dziewięć sekund przed końcem na tablicy był remis po 21:21. Sędziowie znów zatrzymali grę - tym sprawdzali kontakt między Pawłem Paczkowskim a Mihą Zarebecem. Polak otrzymał dwie minuty, a jego zespół miał piłkę na zwycięstwo. Na dziesięć sekund przed końcem o czas poprosił Dujszebajew. Jego zespół miał do wykorzystania dwa podania. Trafił Tomasz Gębala, który przez cały mecz harował ataku i obronie. Wiśle zostało osiem sekund, tym razem przerwę wykorzystał Sabate. Nie zdążyli płocczanie skończyć ataku, ale mieli jeszcze rzut wolny. Ten w fanastycznym stylu wykorzystał Kiryl Samoiła i doprowadził do rzutów karnych.
W pierwszej kolejce skuteczny był Moryto, rzut Krajewskiego z kolei obronił Wolff. W kolejnej serii pomylił się Tharstarsson, w pierwsze tempo trafił Michał Daszek. Nieskuteczny był też Alex Dujshebaev, ale źle rzucił także Zarabec. Mirko Alilović obronił rzut Daniela Dujshebaeva, a Wolff Mindegii. Nahi też nie trafił, górą znów był Alilović. Ostatni do linii siódmego metra podszedł Fazekas i przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny.
Orlen Wisła Płock - Industria Kielce 22:22 k. 2:1 (12:11)