Musimy zacisnąć zęby i walczyć składem, jaki posiadamy - rozmowa z Łukaszem Gierakiem, zawodnikiem Nielby Wągrowiec

Swoją postawą na ligowych parkietach Łukasz Gierak znalazł uznanie w oczach selekcjonera Bogdana Wenty. Wągrowiecki rozgrywający otrzymał bowiem powołanie do drużyny narodowej. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl "Giera" opowiada m.in. o kadrze oraz ostatnich występach ligowych.

Piotr Werda: Masz za sobą starty w kadrze juniorów oraz reprezentacji młodzieżowej. Od 2009 roku występujesz w kadrze "B". Niedawno otrzymałeś powołanie do pierwszej reprezentacji Polski. W jakich okolicznościach dowiedziałeś się, że znalazłeś się w składzie drużyny narodowej?

Łukasz Gierak: Dowiedziałem się z internetu. Przyznam szczerze, że byłem lekko zdziwiony. Cieszyłem się jednak niezmiernie. Chyba każdy marzy o występie w reprezentacji. Jest to, co prawda, szeroka kadra, ale jest mi miło, że zostałem zauważony. Trzeba dalej pracować, żeby móc utrzymać szansę gry w pierwszej reprezentacji.

Jak oceniasz swoje szanse na występy w kadrze "A"?

- Mamy wielu świetnych zawodników na lewym rozegraniu. Jest Karol Bielecki, Michał Jurecki, Piotr Chrapkowski, Grzegorz Tkaczyk, Mariusz Jurkiewicz. Jest naprawdę duża konkurencja. Patrząc realnie, na dzień dzisiejszy mam małe szanse, żeby się tam znaleźć, ale trzeba ciężko pracować i może się uda to osiągnąć w przyszłości.

Czy wiadomość o powołaniu do kadry wpłynęła dodatkowo na twoją motywację w meczu z Vive Targami Kielce. Na pewno chciałeś pokazać się z jak najlepszej strony przed trenerem reprezentacji Bogdanem Wentą?

- Myślę, że na to spotkanie nie trzeba było się podwójnie motywować. Mecz z takim przeciwnikiem jest bardzo trudny. Dlatego każdy musi być maksymalnie zmotywowany. Uważam, że do każdego starcia podchodzi się tak samo, ale gdy rywalem są Kielce czy Płock, to trzeba grać na 120 procent swoich możliwości. Jest to przeciwnik o klasę albo dwie lepszy od pozostałych drużyn. Ciężko jest coś zrobić bez ambicji i motywacji.

Jak myślisz, co musiałbyś poprawić, żeby mieć większe szanse przebicia się do tej wymarzonej pierwszej kadry?

- Sądzę, że wszystko, bo zawsze można wszystko poprawić. Nikt nie jest idealny. Każdy ma jakieś wady. Mocne strony można jeszcze doskonalić. Na każdym treningu trzeba pracować nad wszystkimi elementami. Myślę, że to przyniesie skutki.

W minionej kolejce ulegliście Orlen Wiśle Płock 23:37. W waszych szeregach zabrakło jednak czterech kontuzjowanych graczy. Czy nie sądzisz, że gdyby trener Paweł Galus miał do swojej dyspozycji wszystkich graczy, to wynik byłby inny?

- Zawodnicy, których zabrakło w Płocku na pewno pomogliby nam w walce o lepszy wynik. Brakowało bardzo tych zmian. Wisła ma na każdą pozycję po dwóch bardzo dobrych graczy, więc ciężko nam było dotrzymać jej kroku. Nie mieliśmy może na tyle siły, a umiejętności też mamy mniejsze. Chcieliśmy to nadrobić ambicją i wolą walki, ale nie udało się. Dostaliśmy srogą lekcję. Przegraliśmy czternastoma bramkami. To jest za dużo. Myślę, że gdybyśmy zostali pokonani różnicą około sześciu trafień, to można byłoby to uznać za w miarę dobry wynik. Nadal mamy zero punktów. Musimy ich szukać w następnych meczach. Przed nami spotkanie z Zagłębiem Lubin, które możemy uznać za pojedynek o cztery punkty. My i gracze z Lubina walczymy o życie. To starcie będzie decydujące. Gdy je zwyciężymy, dostaniemy wiatr w żagle i potem powinno być już tylko lepiej.

Wróćmy jeszcze do pojedynku z Orlen Wisłą. Który z płockich graczy stanowił dla was największe zagrożenie?

- W pierwszych fragmentach spotkania bardzo dobry mecz rozegrał Bostjan Kavas. Zaliczył pięć trafień. Miał wysoką skuteczność, asystował i był niezwykle groźnym zawodnikiem. Jednak grając z taką drużyną, jak Wisła, z każdej pozycji można się spodziewać rzutu, więc było bardzo ciężko grać w obronie. Każdy gracz z Płocka ma wysokie umiejętności i potrafi rzucać.

Po przerwie spore spustoszenie siał Norweg Christian Spanne.

- Zgadza się. Z pewnością płocczanie zaczęli mocniej bronić i robili to bardzo dobrze. Dzięki temu wyprowadzali kontry, czym nas dobili. Po każdym naszym niecelnym rzucie, czy też stracie piłki zdobywali bramkę. U nas powrót był słaby, co wykorzystał przeciwnik wygrywając tak wysoko.

Z powodu kontuzji Jakuba Płócienniczaka, w Płocku samotnie na kole walczył Bartosz Witkowski. Jak się zaprezentował?

- W Płocku byliśmy bez drugiego kołowego - Jakuba Płócienniczaka. Jedyny junior na tej pozycji - Dawid Pietrzkiewicz, był także kontuzjowany. Bartek z pewnością spisał się bardzo dobrze. Grał cały mecz w obronie i w ataku. Na pewno było mu bardzo ciężko, ale wytrzymał. Walczył i dał z siebie wszystko. Było to widoczne po meczu - był wyczerpany.

Kontuzje cały czas prześladują Nielbę. Skąd się biorą?

- Nie wiem, co jest tego przyczyną. Bartosz Świerad przez przypadek zderzył się ze mną. Przez jakiś czas nie będzie mógł w pełni trenować. Z kolei, rok temu ja złamałem rękę na nim. To było przypadkowe zderzenie, takie, jakie może zdarzyć się na każdym treningu. Można powiedzieć o pechu. Jakub Płócienniczak oraz Łukasz Białaszek nabawili się kontuzji podczas meczu. Takie wypadki się zdarzają, ale trzeba walczyć. Mam nadzieję, że zawodnicy z urazami jak najszybciej powrócą do składu. Bez nich byłoby nam ciężko. Należą przecież do podstawowej czternastki, która wychodzi na mecze. Dużo wnoszą do zespołu. Podczas ich nieobecności na parkiecie szanse otrzymują młodzi zawodnicy. Musimy wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, mocno trenować, zacisnąć zęby i walczyć takim składem, jaki posiadamy.

W najbliższą sobotę podejmować będziecie Zagłębie Lubin. Jeśli miałbyś obstawiać, kto ma większe szanse na odniesienie zwycięstwa?

- Myślę, że my. Z pewnością doświadczenie przemawia za rywalem, lecz jak już pokazaliśmy, u siebie jesteśmy bardzo mocni i gramy dużo lepiej niż na wyjazdach. Na pewno nasi kibice nam pomogą. Jeżeli zagramy mądrze i z takim zaangażowaniem, jak z Kielcami, to będzie pozytywny wynik.

Źródło artykułu: