Remis na własne życzenie - relacja z meczu AZS UT-H Radom - Ostrovia Ostrów Wlkp.

Na nieco ponad 10 minut przed końcem meczu AZS UT-H prowadził z Ostrovią 21:16. Radomianie nie dowieźli jednak przewagi do końca. Ostatecznie sobotnie spotkanie zakończyło się podziałem punktów.

Sobotnie starcie było bardzo emocjonujące, ale nie stało na najwyższym poziomie. Złożyło się na to kilka czynników: sędziowskie pomyłki, budzące sporo kontrowersji zarówno po stronie AZS Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego, jak i Ostrovii, nierówna gra obu zespołów - zdobywane i tracone seriami bramki - oraz dużo przestrzelonych rzutów i niewykorzystanych sytuacji sam na sam z bramkarzem, przede wszystkim w wykonaniu gospodarzy.

Mecz rozpoczął się po myśli radomian, którzy po 3,5 minuty prowadzili 3:0. Jakub Tomczak, wykorzystując rzut karny, zmniejszył stratę do jednego gola. Po chwili był już remis - najskuteczniejszy w szeregach przyjezdnych Mateusz Stupiński udanie zakończył kontratak.

Przez 2 minuty gospodarze grali w przewadze liczebnej, gdy wykluczeniem został ukarany wspomniany wyżej Tomczak, ale Maciej Jeżyna nie sfinalizował świetnej zespołowej akcji, a kilkanaście sekund później jego koledzy nie trafili po kapitalnym przechwycie Pawła Świecy. Ta niefrasobliwość błyskawicznie się zemściła - w odpowiedzi, po długiej przerwie bez bramki, Stupiński trafił na 4:4.

Dwukrotnie golkipera rywali pokonał Grzegorz Mroczek i Akademicy wygrywali 6:4. Jeżyna powiększył różnicę do trzech bramek, jednak kolejny raz gospodarze wpadli w chwilowy letarg, co nie pozostało bez konsekwencji. Przy stanie 8:8 wychodzili z akcją trzech na jednego, lecz Paweł Przykuta nie "podzielił się" piłką, popełnił błąd kroków, a jego ekipa straciła kolejnego gola. Piotr Kierzek trafił do siatki przeciwników po raz ostatni w pierwszej połowie.

Po przerwie Świeca doprowadził do remisu 11:11. Potem raz jedna, raz druga drużyna uzyskiwała nieznaczną przewagę. Stupiński dał Ostrovii prowadzenie 13:11, które przyjezdni stracili po bramce Damiana Cuprysia. Kilka minut później ten sam zawodnik najpierw zwiększył dystans do trzech, a potem pięciu trafień, zaś w międzyczasie także Jeżyna pokonał Macieja Adamczyka. Na tablicy wyników widniał wówczas rezultat 21:16, zaś do końca meczu pozostawało 12 minut.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Wydawało się, że taka przewaga w zupełności wystarczy gospodarzom. Przy stanie 21:17 o przerwę poprosił Filip Orleański. Ten zabieg wyraźnie pomógł jego podopiecznym, natomiast zaszkodził rywalom, którzy zgubili swój dobry rytm. Gdy ostrowianie zbliżyli się na trzy gole (20:23), czas wziął Roman Trzmiel.

Akademicy fatalnie rozegrali trzy następne akcje. Filip Tarko długim podaniem błyskawicznie "uruchomił" kolegów z ofensywy i Ostrovia nie tylko doprowadziła do remisu, ale nawet wygrywała 24:23. Na 4 minuty przed końcem było 24:24. Po chwili bardzo ważną interwencją popisał się rezerwowy bramkarz AZS-u, Krzysztof Polit, jednak radomianie nie zamienili jej na gola. Piotr Bielec rzucił na 25:24, a do końca spotkania pozostawała niecała minuta. Trafienie Mroczka dało gospodarzom remis, więc o czas na niespełna 17 sekund przed ostatnią syreną poprosił Orleański. Wynik już się jednak nie zmienił i obie ekipy podzieliły się punktami.  
AZS UT-H Radom - Ostrovia Ostrów Wielkopolski

25:25 (9:10)

AZS: Bury, Polit - Mroczek 9, Cupryś 6, Świeca 5, Kalita 2, Jeżyna 2, Przykuta 1, Guzik

Ostrovia: Adamczyk, Tarko - Stupiński 5, Kierzek 4, Piosik 3, Tomczak 3, Wasilek 3, Jaszka 3, Bielec 2, Martyński 2, Szefner, Sobczak.

Źródło artykułu: