Szczypiorniści z najstarszego miasta w Polsce powoli osiągają formę, o jaką chodziło trenerowi Budrewiczowi. MKS udowodnił to podczas ostatniego starcia z Olimpią Piekary Śląskie, gdzie przed własną publicznością rozgromił sąsiada z tabeli, wygrywając różnicą szesnastu trafień. - To był nasz bardzo dobry mecz. Przede wszystkim w obronie, ale dobrze zaprezentowaliśmy się także w ataku. Oby tak dalej - powiedział Łukasz Kobusiński, jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w zespole.
Po zakończeniu 10. kolejki zespół z Wielkopolski awansował na czwartą pozycję w tabeli, mając tyle samo "oczek" co trzecia Siódemka Miedź oraz dwa punkty straty do wicelidera z Zawiercia. To właśnie Viret będzie kolejnym rywalem drużyny z najstarszego miasta w Polsce. - Szykowaliśmy formę na końcówkę rundy, bo wiedzieliśmy, że właśnie wtedy czekają nas najważniejsze pojedynki. Zespół dostał mocno w kość podczas okresu przygotowawczego oraz ostatnio, na początku listopada. Fizycznie jesteśmy przygotowani coraz lepiej, nasza gra stała się plastyczniejsza. Widocznie potrzebowaliśmy trochę czasu, aby wszystko zaczęło funkcjonować - mówi Bruno Budrewicz.
- Z takim przeciwnikiem łatwiej o koncentrację. W takich przypadkach nieraz gra się łatwiej niż z rywalami z teoretycznie niższej półki - kontynuuje swoją wypowiedź Kobusiński. W Kaliszu wiedzą jednak, że wywiezienie punktów z południa będzie bardzo trudnym zadaniem. Tym bardziej, że zespół nie opuszczają kontuzje.
Zespół z najstarszego miasta wie już, jak smakuje zwycięstwo w hali w Zawierciu. W ubiegłym sezonie MKS wygrał 39:34. Obecnych zespołów nie ma jednak co porównywać.
Przed wyjazdem szkoleniowiec kaliszan podniósł stawkę meczu dla swoich podopiecznych. - Jeśli zespół wygra, to przez cały tydzień, aż do meczu z AZS Przemyśl, będę chodził we fryzurze przygotowanej przez zespół - deklaruje Budrewicz.