Krzysztof Przybylski: Nie brakowało męskich starć

Małgorzata Boluk

SPR Chrobry Głogów po raz drugi w sezonie udowodnił swoją wyższość nad zespołem MKS Zagłębia Lubin. Jednym z ojców wygranej był głogowski bramkarz, Rafał Stachera.

Spotkania derbowe są dla zawodników zawsze bardzo ważne. Nie liczą się wtedy tylko punkty, lecz także dominacja w województwie, co dodaje rywalizacji smaku. Drużynie Miedziowych nie udało się zrewanżować za przegraną na głogowskim terenie w pierwszej rundzie. W dolnośląskiej potyczce znacznie lepiej się spisał SPR Chrobry Głogów, który stanowił kolektyw i zgarnął w niedzielę całą pulę.

Przed meczem dwunastej kolejki obie ekipy legitymowały się takim samym dorobkiem punktowym. Stawką pojedynku było szóste miejsce w ligowej stawce. Nic dziwnego więc, że w tym spotkaniu nie zabrakło zaciętej walki. Para sędziowska rozdała tego dnia aż dwadzieścia osiem minut kar. - Myślę, że derby mogły się kibicom podobać. Nie brakowało w nich męskich starć, jakie w męskim handballu powinny występować - przyznał szkoleniowiec Krzysztof Przybylski.

- Cieszy mnie postawa Rafała Stachery, który zamurował bramkę. Rywal nie pozostawał nam dłużny, bo bramka po drugiej stronie także dobrze funkcjonowała. Postawiliśmy tego dnia mocne warunki w obronie. Zwłaszcza w sektorze centralnym, gdzie grał Płócienniczak i Witkowski, aż ten drugi nie dostał czerwonej kartki z gradacji kar - dodał zadowolony trener SPR Chrobrego Głogów.

Siła głogowian tkwiła w drużynie, czego nie można powiedzieć o zawodnikach lubińskiego klubu. Ekipa Miedziowych stawiała na indywidualne akcje, które kończyły się często interwencją doskonałego Rafała Stachery. - Byliśmy zespołem i to było widać na boisku. Chcieliśmy wygrać ten mecz i nam się udało. Kieruję słowa pochwały dla drużyny gospodarzy, która na pewno walczyła oraz chciała, ale miała dzisiaj za mało atutów, żeby wygrać to spotkanie - powiedział szkoleniowiec.

< Przejdź na wp.pl