Żal, smutek, rozpacz - to tylko kilka słów, które opisują to, jak czuli się zawodnicy Industrii Kielce po porażce z SC Magdeburgiem w rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Niemiecki zespół za sprawą rzutów karnych awansował do półfinału tegorocznej edycji.
- Nie wiem co powiedzieć po tym meczu. Jestem tak samo rozczarowany i smutny, jak wszyscy sympatycy naszego klubu. Mogę tylko zawodnikom ze strony trenera Tałanta Dujszebajewa i swojej pogratulować i podziękować za wspaniałą walkę. Walczyli jak lwy. Niestety nie ma nas w Final Four - powiedział po zakończonym spotkaniu drugi trener kielczan Krzysztof Lijewski cytowany przez oficjalne media klubowe.
Legendarny szczypiornista jest zdania, że arbitrzy tego spotkania w końcówce mogli zachować się zdecydowanie inaczej. Po tym, jak przerwali grę, Industria miała tylko rzut wolny z trudnej pozycji. - Niestety nie dane nam było wykończyć ostatniej akcji sam na sam z bramkarzem. To była stuprocentowa okazja. Ja uważam, że sędziowie powinni pójść z duchem gry i puścić akcję. Dani, który podawał na koło do Artsioma nie był faulowany, sędzia nie musiał używać gwizdka. Niestety to zrobił... - wyznał przygnębiony Lijewski.
ZOBACZ WIDEO: 366 maratonów w ciągu roku. I to koniec! Ujawnił nowe plany
Kompletnie zdezorientowany całą sytuacją był Daniel Dujshebaev. Za nic w świecie nie mógł zrozumieć, co spowodowało przerwanie gry przez sędziów, gdy kołowy kielczan już praktycznie oddawał rzut.
- Nie wiem czego zabrakło. Nie wiem co się stało w tej ostatniej akcji. Myślę, że nie zrobiłem błędu kroków, Artsem powinien oddać rzut. Nie wiem... - przyznał Hiszpan.
W przypadku, gdyby Białorusin oddał rzut na bramkę gospodarzy, mógłby zanotować trafienie na wagę awansu Industrii do półfinału Ligi Mistrzów. Ostatecznie to obrońca tytułu wystąpi w Final4.