Materiały prasowe / MKS Zagłębie Lubin / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: Witold Kulesza

Witold Kulesza: Jak będziemy tolerować słabe przekazy, nikt nie będzie się garnąć do piłki ręcznej [WYWIAD]

Małgorzata Boluk

Czego piłka ręczna potrzebuje w nowym roku? Dlaczego Kinga Jakubowska nie gra w reprezentacji Polski? Czy PGNiG Superliga Kobiet zostanie w końcu powiększona? Odpowiedzi na nurtujące pytania poszukaliśmy w rozmowie z Witoldem Kuleszą.

Małgorzata Boluk, WP SportoweFakty: To ten moment, kiedy przychodzi czas na podsumowanie roku. Śmiem twierdzić, że jest pan zadowolony z tego, co udało się osiągnąć?

Witold Kulesza, prezes klubu MKS Zagłębie Lubin: Zdecydowanie tak. Właściwie zdobyliśmy w minionym roku wszystko, co było do zdobycia w kobiecej piłce ręcznej. Mistrzostwo Polski, Puchar Polski, gra w fazie grupowej Ligi Europejskiej, powiem szczerze - same sukcesy. Natomiast słabiej wypadła drużyna męska.

Życzenia transferowe się spełniły? Czy ta drużyna miała tak wyglądać? 

Oczywiście. Zmieniliśmy trochę podejście i postawiliśmy przede wszystkim na jakość, mniej transferów. W sezonie 2020/2021 udało nam się zakontraktować Joannę Drabik, Patrycję Świerżewską i Karolinę Kochaniak, a w 2021/2022 - Anetę Łabudę i Kingę Jakubowską. Mamy w tym momencie drużynę, uważam, kompletną. Ostatnie transfery nie tylko wpłynęły na poziom sportowy, ale też, muszę to podkreślić, na atmosferę w drużynie. To jest team, który - nawet kiedy zdarzają się urazy - to dziewczyny "tejpują" kontuzjowane miejsca, chcą grać i wygrywać.

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat 

A jak dokonywanie transferów wygląda w czołowych, polskich, kobiecych klubach? Czy one są planowane z dużym wyprzedzeniem?

Zdecydowanie tak, rozmowy trwają zawsze od dłuższego czasu. My właściwie rokrocznie zamykamy je najpóźniej pod koniec stycznia. Oczywiście nie zawsze ogłaszamy to od razu z różnych względów. Każdy transfer jest oczywiście konsultowany z trener Bożeną Karkut i bez rozmów z nią nie podejmuję decyzji o zakontraktowaniu danej zawodniczki. To wszystko musi pasować do koncepcji gry i generalnie do drużyny. Ostatnio trafiliśmy idealnie.

Da się zauważyć, że MKS Zagłębie Lubin stawia od dłuższego czasu na krajowe zawodniczki. Tutaj chodzi przede wszystkim o budżet, czy to ma być po prostu taka polska ekipa?

Odpowiem, że jak ktoś jest dobry, to kosztuje odpowiednią sumę pieniędzy. I nie ma tu różnicy pomiędzy zawodniczką zagraniczną a polską, ale generalnie jestem zwolennikiem, żeby w moim klubie grały szczypiornistki polskie. A jeśli chodzi o zawodniczki spoza granic, muszą być to przede wszystkim dobre piłkarki ręczne, tak jak na przykład Patricia Machado Matieli. To jest szczypiornistka, która warta jest - powiem szczerze - każdych pieniędzy.

Pozostając w tematach zagranicznych, MKS Zagłębie Lubin trafiło do fazy grupowej Ligi Europejskiej i zagra z Les Neptunes de Nantes, CS Minaur Baia Mare i SG BBM Bietigheim. To korzystne losowanie?

Nie ma już słabych zespołów, są same mocne ekipy, ale sprawdzimy się na tle tych drużyn. Zobaczymy, co osiągniemy. Co prawda mamy w grupie czołówkę ligi francuskiej, mistrza Niemiec i mocną rumuńską drużynę, ale ja wierzę, że wypadniemy nie najgorzej.

Domyślam się, że występy w europejskich pucharach to miły przywilej, ale kosztowny. Jak to wygląda od kuchni?

Kosztuje, niestety. Europejska Federacja Piłki Ręcznej wymaga sporo pieniędzy, ale nie ma co narzekać, bo została podjęta przemyślana decyzja o występach w rozgrywkach europejskich, także nie ma co tu biadolić. Trzeba po prostu postarać się - i to należy do mojego obowiązku - żeby zdobyć finanse na takie rozgrywki i myślę, że pod względem finansowym sobie radzimy. Myślę, że jest wielu dobrych ludzi, którzy chcą pomóc i nie mamy z tym kłopotów. Oczywiście wiodący sponsorzy to Prezydent Miasta Lubina - Robert Raczyński i KGHM Polska Miedź S.A. z prezesem Marcinem Chludzińskim na czele.

A co w sezonie 2021/2022 Liga Europejska może dać MKS Zagłębiu Lubin? 

Dziewczyny zderzą się z europejskim handballem, a nie jedynie krajowym. Są to bardzo dobre zespoły, także przede wszystkim nauka, ale mam taką cichą nadzieję, że my też w tych rozgrywkach "poduczymy" jeden z zespołów czy nawet dwa.

W zasadzie to lubinianki będą grać na trzech frontach, bo do meczów w PGNiG Superlidze Kobiet i Lidze Europejskiej dojdzie jeszcze rywalizacja w Pucharze Polski. Co jest priorytetem?

Przede wszystkim obrona mistrzostwa Polski. To jest priorytet. Drugim jest Puchar Polski. A co do europejskich rozgrywek, żeby też ktoś tego źle nie odebrał, my nie zamierzamy być tylko uczestnikiem. My tutaj też chcemy powalczyć i zdobyć jak najwięcej "oczek" do punktacji EHF, bo potem pojawiają się kłopoty z liczbą drużyn, która może występować w europejskich pucharach, a generalnie to poza Lublinem i moim klubem, nikt nie chce startować. To źle dla polskiej piłki ręcznej i mam nadzieję, że władze naszej ligi zmienią swoją politykę i w jakiś sposób zmobilizują inne zespoły, które uzyskają prawo do gry w Europie, a z tego nie korzystają. Ja wiem, że zaraz krytycy się odezwą, że półtora roku temu też zrezygnowaliśmy, ale to były zupełnie inne względy, zrobiliśmy to przez pandemię. Teraz też co prawda są kłopoty, ale atmosfera już nie jest tak gorąca.

Materiały prasowe / MKS Zagłębie Lubin
Jakie? Głównie chodziło o bezpieczeństwo czy finanse, bo pandemia to mocno niepewny czas?

Tak jest, zależało nam na bezpieczeństwie, ale nie ukrywam, że w tym roku też są straszne obostrzenia. Lot do Moskwy i testy to 12 tysięcy złotych, można tak mnożyć, to wszystko kosztuje. Całe szczęście, że trafiliśmy do dobrej grupy w Lidze Europejskiej. Wyjazdy nie są dalekie poza francuskim Nantes, a tak to jest to pigułka do przełknięcia.

I będzie można wyrobić sobie markę w Europie.

Zdecydowanie tak. Lubin słynie z KGHM i ze sportu. W Europie znają nas z tych dwóch rzeczy i chcemy to kontynuować. Nie ukrywam tez, że za występy w rozgrywkach europejskich mamy obiecane premie z KGHM. Mam nadzieję, że coś osiągniemy.

W pewnym sensie już teraz to jakieś osiągnięcie, bo MKS Zagłębie Lubin w europejskich pucharach tak daleko nie zaszło od lat.

Trzeba to potwierdzić. Pamiętam te stare czasy, kiedy w Europie coś zdobywaliśmy, udało nam się wywalczyć półfinał Pucharu EHF, ale faktycznie - to od wielu lat pierwszy taki sukces, że gramy w grupowych rozgrywkach.

Wracając do gry na trzech frontach - trudno będzie to połączyć? Czy poprzedziły to jakieś specjalne przygotowania?

Cały czas przygotowujemy się na rundę rewanżową, ponieważ chcemy obronić mistrzostwo Polski, zdobyć Puchar Polski i jeszcze coś osiągnąć w europejskich pucharach. Dobrze, że Pani pyta, bo dodam od siebie, że w niecałe dwa miesiące rozegramy 14 spotkań. Treningów będzie mało, bo albo będziemy grać, albo spędzać czas w autobusach i samolotach. Przykładowo w środę 5 stycznia zmierzymy się u siebie z MKS FunFloor Perła Lublin, w czwartek mamy wolne, a w piątek o piątej rano kierunek Rumunia i wracamy w poniedziałek w godzinach porannych. Dalej we wtorek wyjeżdżamy do Koszalina, ligowy pojedynek rozgrywamy w środę, a później wracamy do siebie i gramy w niedzielę z Nantes. Reasumując - mało treningów, dużo grania i podróżowania.

---> Czego piłka ręczna ręczna potrzebuje w nowym roku? Dlaczego Kinga Jakubowska nie gra w reprezentacji Polski? Czy PGNiG Superliga Kobiet zostanie w końcu powiększona? O tym na kolejnej stronie.

[nextpage]

Pierwszy mecz w nowym roku to ligowy klasyk. Macie do wyrównania rachunki po bolesnej porażce w Lublinie.

Na pewno tak, bo ostatnio w Lublinie polegliśmy. Czytałem wywiad z Kingą Jakubowską, która powiedziała, że w tym meczu nie zafunkcjonowało absolutnie nic. Ani bramka, ani obrona czy atak. Zgadzam się z oceną tej młodej zawodniczki i rzeczywiście nic wtedy nie funkcjonowało, ale jestem przekonany, że 5 stycznia to wszystko zadziała.

W ostatnim czasie trapiły drużynę kontuzje. Czy na ten moment MKS Zagłębie Lubin jest już w optymalnym składzie? 

Nie, absolutnie nie. W dalszym ciągu leczy się Patrycja Świerżewska i będziemy grać na pewno do końca stycznia bez niej. Natomiast wróciły Aneta Łabuda, Karolina Kochaniak i Daria Zawistowska również wyleczyła kontuzję, także mamy taką "bitą piętnastkę", którą będziemy grać w lidze, Pucharze Polski i europejskich pucharach. Mamy też cichą nadzieję, że Patrycja Świerżewska wróci troszkę wcześniej, bo to nie tylko niesamowicie wartościowa zawodniczka w obronie, ale też ataku.

Przez urazy część tego grona straciła szansę na występy w MŚ 2021. Przy okazji - jak podsumowałby pan występ polskiej kadry?

Ja jestem krytyczny, bo kolejny raz dostajemy dziką kartę od IHF. Nikt nic nie mówi, a ja uważam, że trzeba wypowiadać się o tym otwarcie. Był to tak naprawdę słaby występ naszej reprezentacji. Co prawda zwycięstwa z Kamerunem, Czarnogórą i Słowenią, ale żartobliwie dodam i powiem bez kozery, że z formą Czarnogóry to nawet MKS Zagłębie Lubin by sobie poradziło. Najwyższa pora na zmiany w kobiecym szczypiorniaku. Gdy do kadry powoływana jest kontuzjowana zawodniczka, która na pewno nie zdąży się wyleczyć do MŚ 2021, ktoś nie ma tutaj chyba rozeznania w polskiej piłce ręcznej.

"Ktoś", czyli Arne Senstad? Rozumiem, że chodzi o głównego selekcjonera i właśnie tutaj powinna zajść jakaś zmiana?

On ponosi odpowiedzialność za selekcję. Trzeba się zastanowić, bo jest już trenerem dwa lata (od sierpnia 2019 roku - przyp. red.), a rezultaty nie powalają, a cała sytuacja nie napawa też optymizmem. Ani nie ma drużyny na przyszłość, w złym stylu pożegnania z niektórymi reprezentantkami, to się wszystko przekłada na wynik ostateczny. Ja rozumiem, że każdy szkoleniowiec ma swoją koncepcję i szanuję wolę trenera, ale to musi mieć jakiś cel. A tutaj z jednej strony odmładzamy i rezygnujemy z Karoliny Kudłacz-Gloc, a z drugiej strony powołujemy starsze zawodniczki, no to gdzieś tutaj nie ma konsekwencji. Wyznaję taką zasadę, że wiek nie powinien decydować o powołaniach. W kadrze Polski powinny grać najlepsze zawodniczki. To szerszy temat i się go nie obawiam. W sporcie powinni istnieć ci, którzy chcą grać. Dla reprezentacji, klubu, bez względu na to, ile mają lat. Niektórzy eksperci ciągle powtarzają, że trener koniecznie zagraniczny, a zawodniczki muszą wyjeżdżać z kraju. Ja uważam zupełnie coś innego, a mianowicie - należy budować silną, polską ligę, a po drugie najwyższa pora dać szansę polskiemu trenerowi, a mamy zdolnych szkoleniowców.

Kogo konkretnie?

Wymienię tutaj chociażby Pawła Tetelewskiego, Edytę Majdzińską, Bożenę Karkut. Powiem tak. Trener zagraniczny jest droższy, a jakości też nie daje, z tego co widać. Ja jestem zwolennikiem tego, żeby dać szansę trenerowi, który powie "moją wizją jest odmłodzenie reprezentacji, obiecuję sukcesy za dwa albo trzy lata", ale tu nic się nie zmienia. Nie odsuwa się zawodniczek. Jak mamy mało szczypiornistek na poziomie reprezentacyjnym, to się nie rezygnuje z tych najlepszych, gdy się chce osiągnąć jakieś wyniki. Chyba, że nam zależy tylko na uczestnictwie w imprezach rangi mistrzowskiej. To tak, spełniamy się, udało się, uczestniczyliśmy dzięki "dzikiej karcie". Przegrywamy eliminacje z Austrią, która jak wypadła na mistrzostwach świata?

Można odnieść wrażenie, że na każdą imprezę od wielu lat jedziemy nie po coś, a po "doświadczenie".

Pani to nazwała doświadczeniem, a ja uczestnictwem. Pani określenie jest delikatniejsze, moje ostrzejsze, ale najwyższa pora się na coś zdecydować. Nie chcę być krytykantem, jednak najwyższa pora podjąć jakąś dyskusję, dokąd zmierza reprezentacja Polski w piłce ręcznej kobiet, bo z drugiej strony reprezentacja męska ma obrany jakiś kierunek. Widzę, że ci młodzi chłopcy w przyszłości coś osiągną. W kadrze żeńskiej brakuje mi koncepcji. Chyba, że ona jest, a nikt o tym nie wie.

Materiały prasowe / MKS Zagłębie Lubin
Z racji, że mówimy o najlepszych, dostępnych zawodniczkach, dlaczego w reprezentacji Polski nie gra Kinga Jakubowska?

Na tę chwilę nie może występować w kadrze, ponieważ ma urazy, które eliminują takie pełne obciążenie. Mogę powiedzieć, że wszystkie zawodniczki naszego klubu chcą grać w reprezentacji Polski. Ja też chciałbym, żeby grały z orzełkiem na piersi, włącznie z Kingą Jakubowską. Niejednokrotnie o tym rozmawialiśmy i robimy wszystko, żeby w przyszłości mogła występować w kadrze. Inna sprawa, że teraz nawet nie miała jak grać w reprezentacji, bo na 35 zawodniczek zgłoszonych do EHF, nie znalazła się na liście. Kinga Jakubowska pokazała wszystkim, że jest bardzo młodą zawodniczką (ur. 23.06.1999 - przyp. red.), niesamowicie zdolną i na dodatek sprawdziła się w europejskich pucharach. Zdała egzamin rewelacyjnie. To szczypiornistka, która nie boi się zagranicznych drużyn. Podejrzewam, że w kadrze poradziłaby sobie równie dobrze.

Kinga Jakubowska dołączyła do drużyny w sezonie 2021/2022. Spodziewał się pan, że zgranie i forma wystrzelą tak szybko?

Zaskoczę panią, ale tak. Spodziewałem się, że nie będzie miała żadnych problemów z aklimatyzacją, to bardzo inteligentna zawodniczka i poradzi sobie w każdym otoczeniu.

Domyślam się, że MKS Zagłębie Lubin chciałoby długiej współpracy, a taką zawodniczkę niewątpliwie trudno będzie zatrzymać.

Już teraz mamy umowę na długo. Kinga Jakubowska będzie u nas co najmniej trzy lata.

Póki co w najwyższej klasie rozgrywkowej występuje osiem zespołów. Czy w PGNiG Superlidze Kobiet dojdzie do zmian i liczba ekip wkrótce wzrośnie?

Jestem jednocześnie członkiem rady nadzorczej ligi i wielokrotnie poruszaliśmy ten temat z zarządem. Każdy jest otwarty, tylko trzeba spełnić wszystkie warunki licencyjne. Jak kluby nie będą się o to starać, to niestety, będziemy grać w lidze, składającej się z ośmiu zespołów. 

Chciałbym też się odnieść do wywiadu z panią Karoliną Siódmiak, którego udzieliła dla WP SportoweFakty przed startem mistrzostw świata (---> TUTAJ). Wypowiadała się tam o liczebności polskiej ligi kobiecej i tam użyła takie sformułowania, że liga powinna być szersza, bo gdy liczy tylko osiem drużyn, to i mniej meczów, i tak dalej. Pozwolę sobie sprostować, i pozdrowić jednocześnie panią Karolinę, że kobiety rozgrywają więcej meczów w lidze niż mężczyźni, mimo że PGNiG Superliga liczy 14 zespołów. Mężczyźni rozgrywają 26 meczów w sezonie, a kobiety - 28. Z drugiej strony - oczywiście jestem za rozszerzeniem polskiej ligi. Od kilku lat mamy ligę zawodową, kluby muszą spełnić określone warunki, żeby grać w PGNiG Superlidze Kobiet. Nie chodzi tylko o pieniądze, ale też kwestie organizacyjne, marketingowe. Jak nie ma takich klubów, trudno poszerzać ligę do 10 czy 12 zespołów.

A czy Superliga lub ZPRP mają kontakt z zespołami z pierwszej ligi? Czy ktoś w ogóle zachęca te kluby, żeby się rozwijały?

Zdecydowanie potwierdzam. Nie chciałbym też ujawniać kulis, ale prezes Henryk Szczepański odwiedza te ośrodki i przedstawiciele Superligi również. Przecież my mamy rozeznanie, które zespoły chciałyby ewentualnie awansować i na pewno są to Gniezno, Ruch Chorzów, mowa też jest o Płocku. Jest wiele ośrodków, które planują walkę o najwyższą klasę rozgrywkową. Należy im kibicować.

Powiększenie rozgrywek wyjdzie wszystkim na plus?

Nie ukrywam, że osiem zespołów to jest trochę mało, chociaż z drugiej strony jest więcej meczów emocjonujących, bo przykładowo nie gramy z zespołem z Lublina dwukrotnie, a cztery razy. Trzeba jednak się rozwijać i szkoda, że jest tylko osiem klubów, które potrafią spełnić te warunki licencyjne. Mam nadzieję, że od nowego sezonu się to zmieni, aczkolwiek proszę nie odbierać tego tak, że to pewne. Nikt nie dopuści do rozgrywek ligowych klubów, które nie spełnią wszystkich warunków. Dodam, że pierwszy krok został już zrobiony. Lekko obniżono wysokość budżetu, więc myślę, że niektóre drużyny skorzystają z tego i zdecydują się na grze w PGNiG Superlidze Kobiet.

Ile wynosi wymagany budżet po obniżce?

Około miliona złotych. Jest to do "łyknięcia". Musi być zagwarantowana odpowiednia suma, ponieważ nie jest to tylko wynagrodzenie zawodniczek. Superliga wymaga, i słusznie, pewnych działań marketingowych. Liga ma sponsora - PGNiG, który też przecież wymaga, żeby wszystko wyglądało na ligę profesjonalną, a nie amatorską. Ważna jest otoczka meczu. W Lubinie wszystkie mecze rozgrywamy w standardzie telewizyjnym. Inne kluby muszą do tego poziomu doszlusować, bo my wszyscy musimy tworzyć jakiś atrakcyjny produkt dla telewizji. Jak będziemy tolerować słabe przekazy, nikt nie będzie się garnąć do piłki ręcznej. Idziemy jednak w dobrym kierunku.

A gdyby tak to wszystko podsumować - czego polska piłka ręczna potrzebuje w nowym roku najbardziej?

Decyzji ZPRP, co do tego, w jakim kierunku ma zmierzać reprezentacja Polski piłkarek ręcznych, potem dopasowanie do tego trenera kadry, nakreślenia mu zadań i oczywiście też cierpliwości przez jakiś okres, żeby szkoleniowiec mógł spokojnie pracować. Życzę sobie, żeby to był polski trener, który zna naszą ligę, zawodniczki i ich potencjał. Powtórzę jeszcze raz, że w kadrze powinny grać najlepsze szczypiornistki. Nie mamy ich wiele, szanujmy je, wszystkie. Korzystając z okazji, chciałbym złożyć wszystkim kibicom piłki ręcznej w Polsce najserdeczniejsze życzenia noworoczne. Oby przyszły rok był lepszy niż ten, który minął.

---> Trener skrócił listę przed ME 2022. Pięciu graczy poza kadrą
---> Patryk Rombel zadowolony z reprezentacji. "Możemy patrzeć z optymizmem w przyszłość" 

< Przejdź na wp.pl