Przemysław Michalczyk: Ciężko mi wniknąć w psychikę moich chłopaków

Paweł Sala

BBTS Siatkarz Bielsko-Biała poniósł pierwszą porażkę w hali Victoria w obecnych rozgrywkach. Po dwóch łatwo przegranych setach z Fartem Kielce bielszczanie podnieśli się w trzeciej odsłonie, którą wygrali 25:20. Czwarta partia ponownie należała do przyjezdnych. Trener BBTS-u, Przemysław Michalczyk przekonuje, że zabrakło spokoju i wyrachowania. Przyczyn porażki upatruje również w głowach swoich zawodników, którzy - jak mówi - grają dobrze i nie wierzą, że mogą dalej tak grać.

Dopiero w 11. kolejce sezonu zasadniczego I ligi siatkówki mężczyzn znalazł się pogromca BBTS-u na jego terenie. Siatkarze Farta Kielce rozprawili się z gospodarzami meczu 3:1. - Zawsze musi być ten pierwszy raz. Ja myślę, że to nie była słaba postawa naszego zespołu. Fart stawia wysoko poprzeczkę. Zagrali bardzo dobrze dwa pierwsze sety, nie popełniając przy tym błędów. A my mamy cały czas jeden wielki problem - grają chłopcy dobrze i nie wierzą, że mogą to dalej robić. To jest nasza główna bolączka. Oddaliśmy tyle własnych piłek przeciwnikowi, że oni zagrali to, co powinni w takiej sytuacji zagrać doświadczeni zawodnicy - przebijali nam większość trudnych piłek. My natomiast nie potrafiliśmy nawet przebić tych piłek - mówił z rozgoryczeniem trener BBTS-u, Przemysław Michalczyk.

Wygrany trzeci set wynikiem 25:20 dawał nadzieję szkoleniowcowi bielszczan na to, że jego drużyna może jeszcze powalczyć z liderem tabeli. Niestety, czwarta partia to już "odjazd" kielczan, którzy ostatecznie wygrali ją 25:19. - Ja byłem pewien, że się los odmieni. Ciężko mi jednak wniknąć w psychikę moich chłopaków. Ja nie spotkałem się z czymś takim, żeby zespół, który tyle wygrywa i dobrze gra, nie nakręcał się pozytywnie tylko negatywnie i tracił pewność siebie. Może to jest jakiś mój błąd szkoleniowy i jak nie potrafię z nich tego czegoś wykrzesać. Czy też może za dużo od chłopaków wymagam - bił się w pierś szkoleniowiec BBTS-u.

Siatkarze zespołu ze stolicy Podbeskidzia pokonali w drugiej kolejce Trefl Gdańsk, z którym z kolei przegrał Fart Kielce. - Mecz jest meczowi nie równy. Ja uważam, że Trefl jest dobrą drużyną, równo grającą, ale jest do ogrania. Tak samo Fart i dlatego mogliśmy to dzisiaj zrobić. Więcej wiary i umiejętności indywidualnych, których zabrakło w tych ważnych momentach i nie odskoczyliby nam tak, jak to zrobili w czwartym secie. Tego mi najbardziej szkoda - dodał trener.

Czy w tej sytuacji BBTS może liczyć się jeszcze w walce o awans do PlusLigi, kiedy strata do lidera I ligi wynosi już 8 punktów? - Jak powiedziałem, dla nas jest ważne każde spotkanie i nie rozpatruje tego w takich kategoriach. To był dla nas sprawdzian zagrania z górą. Nie poddajemy się, nie składamy broni. Cel jest taki, jaki jest. Wstajemy rano i myślimy o następnym meczu. To, co powiedziałem przed sezonem: gramy cały czas o następny mecz, który ma być dla nas najważniejszy w sezonie. Tego chcę nauczyć chłopaków. Im to może trochę przeszkadza, że tych celów jest tak dużo - tłumaczył w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Michalczyk.

Słabsza postawa najbardziej doświadczonego siatkarza BBTS-u, kapitana tej drużyny Marcina Owczarskiego z pewnością miała negatywny wpływ na zespół. Brakowało szczególnie jego cennych punktów, których zdobył zaledwie 4. - Nie będę się wypowiadał personalnie. Zagraliśmy słabiej w pewnych elementach. Po to mamy zmianowych, jest nas jedenastu lub dwunastu chłopców, którzy są gotowi do grania i mają pomóc pozostałym. Mniej mieliśmy spokoju i wyrachowania, czego Fartowi na pewno nie zabrakło - zakończył I trener bielskiego teamu.

< Przejdź na wp.pl