Magdalena Sadowska: Dziewiąte miejsce nie jest szczytem naszych marzeń

Michał Kaczmarczyk

- Zagrałyśmy bardzo źle, chyba poniżej jakiegokolwiek poziomu - te słowa kapitan Stali Mielec, atakującej Magdaleny Sadowskiej, wypowiedziane na pomeczowej konferencji prasowej mówią same za siebie. Podkarpacki zespół oddał mecz z dąbrowiankami praktycznie bez walki i jego szanse na wydostanie się ze strefy spadkowej maleją z dnia na dzień. Kapitan "Stalówek" w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznała, że jedynym pozytywnym aspektem poniedziałkowego spotkania było życzliwe przyjęcie jej klubu przez dąbrowskich fanów.

Po wygranym przez dąbrowski MKS spotkaniu najwierniejsi kibice zagłębiowskiej drużyny nie zapomnieli o byłej zawodniczce ich ukochanego klubu - Magdalenie Sadowskiej, dla której poniedziałkowa wizyta na Hali Centrum miała charakter sentymentalnej podróży w przeszłość. Zawodniczka spędziła w dąbrowskiej drużynie dwa lata i w zeszłym sezonie zdobyła z nią brązowy medal Plusligi Kobiet. - To był bardzo miły powrót do Dąbrowy. To miasto zawsze wspominam bardzo dobrze, mam do niego duży sentyment. Uważam, że bardzo miłe ze strony kibiców MKS-u było to, iż po meczu skandowali nie tylko moje nazwisko, ale także nazwę mojego klubu. Cała drużyna odebrała to bardzo pozytywnie. Cóż mogę powiedzieć... Dąbrowa zawsze pozostanie w moim sercu i o ile mam czas, przyjeżdżam do dziewczyn i utrzymuję z nimi kontakt - zdradzała Sadowska.

Po zakończeniu sezonu ligowego 2009/10 klub z Dąbrowy Górniczej podziękował siatkarce za współpracę, a ona sama znalazła zatrudnienie w mieleckiej Stali - klubie, który od paru sezonów nie może wydobyć się z dolnych rejonów tabeli. Jak zawodniczka odczuła różnicę poziomów między klubami? - Jakby na to nie patrzeć, w każdym klubie jest inaczej. W każdym klubie inaczej podchodzi się do spraw organizacyjnych, jest trener, który ma inną koncepcję budowania drużyny, dlatego generalnie wszystko jest inne od tego, co widziałam w Dąbrowie. Nie mogę powiedzieć, czy lepsze, czy gorsze, ale na pewno inne - mówiła zawodniczka.

W drużynie Stali znajdują się zawodniczki, które zdobywały laury na poziomie międzynarodowym, jak mistrzyni Europy Sylwia Pycia. Są także zawodniczki, które już znają smak złotego medalu rozgrywek juniorskich i seniorskich. Mimo to już od paru lat zespół z Podkarpacia jest zmuszony walczyć w barażach o utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do tej pory "Stalówkom" udawało się pozostawać wśród najlepszych, ale teraz po tak silnej personalnie drużynie należałoby spodziewać się czegoś więcej niż walki o ligowe "być albo nie być". - Tak, dziewiąte miejsce nie jest w żadnym wypadku szczytem naszych marzeń. Chcemy walczyć o jak najlepszy wynik, tak jak każdy zespół - zgadza się zawodniczka i dodaje: - Nie wiemy, czemu tak się teraz dzieje. Pomijając przegrany mecz z Muszynianką, bardzo dobrze zaczęłyśmy ligę. Najpierw mecz z Dąbrową, potem kolejne wygrane spotkanie z Łodzią i zaczęłyśmy myśleć, że w tym sezonie ugramy coś więcej. Od tamtej pory przegrywałyśmy niemal wszystko i jak na razie jedynym pozytywnym aspektem tego sezonu jest wygrana za trzy punkty z zespołem z Rumi. Teraz nastąpił jakiś spadek formy, nie wiem, co się dzieje z nami. Gdybyśmy to wiedziały, na pewno grałybyśmy lepiej i znów wygrywały. Joanna Szczurek powiedziała na konferencji, że jesteśmy drużyną, która jeszcze niejednemu urwie punkty. Mam nadzieję, że rzeczywiście tak będzie - podsumowuje kapitan mieleckiej ekipy.

< Przejdź na wp.pl