Kielczanie ponownie znaleźli patent na beniaminka - relacja z meczu Effector Kielce - Cerrad Czarni Radom

Piotr Dobrowolski

Effector Kielce po raz drugi w tym sezonie pokonał beniaminka z Radomia. Po emocjonującym i trzymającym w napięciu spotkaniu podopieczni Dariusza Daszkiewicza ograli Czarnych w czterech setach.

Sobotnie spotkanie rozpoczęło się od dwóch dobrych, trudnych zagrywek Dirka Westphala, dzięki którym przyjezdni prowadzili 2:0. Niepewny w przyjęciu był Adrian Buchowski i wskutek jego błędu Bartłomiej Neroj powiększył przewagę do trzech punktów (2:5). Taka różnica utrzymywała się do pierwszej przerwy technicznej, na którą obie ekipy schodziły po skutecznym zbiciu Wytze Kooistry.

Po powrocie na parkiet po stronie Effectora "zaskoczyły" dwa elementy - serwis i blok. W polu zagrywki pojawił się Adrian Staszewski. Najpierw Buchowski zatrzymał holenderskiego atakującego Czarnych - różnica stopniała do jednego "oczka" - w międzyczasie Bruno Romanutti dał remis 8:8, a po kontrataku zakończonym przez grającego z numerem 13 przyjmującego kieleckiej drużyny na tablicy wyników pojawił się rezultat 9:8.

Robert Prygiel poprosił o czas, lecz ten zabieg nie wybił z rytmu rywali. Kontynuowali swoją świetną serię, zdobywając 7 punktów z rzędu i prowadząc już 12:8. Dwukrotnie szczelny blok ustawili jednak przyjezdni i przy stanie 13:12 swoją przerwę wykorzystał Dariusz Daszkiewicz.

Następnie wynik oscylował wokół remisu, z lekkim wskazaniem na kielczan. Coraz czytelniej rozgrywał Neroj, wobec czego jego zamiary z łatwością przewidywali przeciwnicy, ustawiając co najmniej podwójny blok na skrzydłach. Niemniej jednak, atakujący z dużym trudem, ale kończyli posyłane do nich piłki. Radomianie na chwilę odzyskali prowadzenie (20:19).

Wprowadzony na parkiet Michał Kędzierski swoją trudną zagrywką wprowadził spory zamęt w szeregi Effectora, jego koledzy dobrze zareagowali blokiem i wygrywali już 22:20. Co prawda Daszkiewicz przerwał grę, ale po powrocie na parkiet Neroj w pojedynkę zatrzymał Romanuttiego. Mateusz Bieniek wlał jeszcze trochę nadziei w serca kibiców miejscowych, zagrywając szczęśliwie po taśmie w boisko Czarnych (22:23), lecz czas na życzenie Prygla uspokoił sytuację. Atak Jakuba Radomskiego nie pozostawił wątpliwości, który zespół zasłużył na zwycięstwo w premierowej odsłonie.

Kielczanie po raz drugi mogli cieszyć się ze zwycięstwa nad Czarnymi
Początek drugiej i, jak się później okazało, bardzo emocjonującej partii, przebiegał pod dyktando radomian. Błędy Romanuttiego i Piotra Lipińskiego oraz szczelny blok pozwoliły zbudować gościom trzypunktową przewagę. Tuż przed pierwszą przerwą techniczną Łukasz Polański uderzył prosto w ręce Adama Kamińskiego (4:8).

Kilka chwil później środkowy ekipy z Mazowsza kolejny raz popisał się blokiem, dając beniaminkowi PlusLigi prowadzenie 10:5. Gospodarze zrewanżowali się tym samym zagraniem - gdy dwa razy z rzędu zatrzymany został Kooistra, Prygiel zdecydował się na zmianę, wprowadzając w jego miejsce Bartłomieja Bołądzia, oraz prosząc o czas przy stanie 10:11. 

Później Romanutti zaatakował w aut na czystej siatce, jednak kontratak w wykonaniu Lipińskiego i Dawida Dryji oraz błąd Radomskiego najpierw zmniejszyły stratę do jednego "oczka", a następnie dały remis 14:14. Radomianie przegrywali 15:16, lecz sprytna zagrywka Jozefa Piovarciego pozwoliła szybko odzyskać minimalną przewagę.

Potem przez bardzo długi fragment utrzymywał się wyrównany wynik. O losach tego seta zadecydowała niezwykle emocjonująca gra na przewagi. Błąd komunikacji pomiędzy Kooistrą, który w międzyczasie powrócił na parkiet, oraz Adamem Kowalskim dał rezultat 27:26. Blok na Westphalu zakończył grę w tej odsłonie.

Dziesięciominutowa przerwa wyraźnie wybiła z rytmu Czarnych, którzy niemal od pierwszych akcji musieli "gonić" wynik. Gospodarze prezentowali się lepiej w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, zaś z przeciwników wyraźnie "uszło powietrze". Prygiel starał się odmienić losy boiskowych wydarzeń, przeprowadzając wiele zmian - ponownie wpuścił Bołądzia, w miejsce Radomskiego pojawił się Jakub Wachnik, pod siatką zameldował się Michał Ostrowski, zaś kolegom w przyjęciu miał pomóc Paweł Filipowicz - jednak na niewiele się to zdało, ponieważ rozpędzeni kielczanie stopniowo zwiększali dystans.

Po stronie radomian mnożyły się proste błędy i widać było coraz większą niemoc. Po drugiej przerwie technicznej zespół ze stolicy województwa świętokrzyskiego "odskoczył" na 4 punkty i tej zaliczki już nie oddał, zapewniając sobie tym samym przynajmniej jedno "oczko" w tym spotkaniu.

Przyjezdni w kiepskim stylu rozpoczęli czwartą część. Przegrywali już 7:10, ale dwie mocne, odrzucające od siatki zagrywki Wachnika pozwoliły zmniejszyć stratę do jednego punktu. Kolejne fragmenty przebiegały bardzo nierówno - co chwilę po dwa "oczka" zdobywały oba zespoły. Najpierw Bołądź zaatakował w aut (12:9), jednakże po chwili się zrehabilitował - przechodzącą po jego serwisie piłkę przytomnie skończył Kamiński i było 13:12. Dobrze po stronie gospodarzy współpracowały blok i obrona. W bardzo ważnej, długiej wymianie pomylił się Wachnik, zaś Polański popisał się asem serwisowym na 19:16.

To nie oznaczało jednak końca emocji. Najpierw goście odrobili 2 "oczka", a gdy zbyt długo do zagrywki przygotowywał się wprowadzony chwilę wcześniej na parkiet Bieniek oraz radomianie zatrzymali rywali, na tablicy wyników pojawił się remis 22:22. Końcowka ponownie należała do kielczan, którzy zachowali więcej "zimnej krwi" i zwyciężyli 25:23.

Effector Kielce - Cerrad Czarni Radom 3:1 (23:25, 31:29, 25:22, 25:23)

Effector: Lipiński, Staszewski, Polański, Buchowski, Dryja, Romanutti, Sufa (libero) oraz Jungiewicz, Wolański, Bieniek.

Czarni: Radomski, Neroj, Westphal, Kooistra, Kamiński, Piovarci, Kowalski (libero) oraz Kędzierski, Wachnik, Bołądź, Ostrowski, Filipowicz.

MVP: Piotr Lipiński.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

< Przejdź na wp.pl