Amerykanie wygrali Ligę Światową 2014! - relacja z meczu USA - Brazylia

Tomasz Rosiński

We Florencji w meczu finałowym Ligi Światowej 2014, reprezentacja USA pokonała kadrę Brazylii i po raz drugi w historii sięgnęła po złoty medal w tych rozgrywkach!

Obydwie drużyny przystąpiły do niedzielnego spotkania po znakomitych półfinałowych występach, gdyż Amerykanie nie dali szans Irańczykom, zaś Brazylijczycy pewnie ograli Włochów. Jankesi po raz ostatni mierzyli się z Canarinhos w fazie interkontynentalnej LŚ 2013 i dwukrotnie okazali się słabsi.

Pojedynek o "złoto" World League od początku był bardzo wyrównany, z efektownymi atakami z dwóch stron (8:9). Bardzo ciekawie grali obydwaj rozgrywający: Micah Christenson i Bruno Rezende, a żadnej z ekip nie udawało się wypracować bezpiecznej przewagi (16:16). Znakomicie radził sobie przyjmujący Taylor Sander, który był praktycznie nie do zatrzymania dla rywali (20:20). Ostatecznie wszystko w inauguracyjnej partii miało się rozstrzygnąć w grze na przewagi (24:24), w której sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, ponieważ raz prowadzili jedni (26:27), by niedługo potem drudzy (29:28). Podopieczni Johna Sperawa zachowali więcej zimnej krwi i po dobrym bloku Davida Lee na Ricardo Lucarellim wyszli na prowadzenie w całej rywalizacji (31:29).

W Hali Nelson Mandela Forum wciąż trwała wymiana ciosów, zaś obydwa zespoły kończyły swoje pierwsze akcje (7:7). Amerykańscy siatkarze częściej grali skrzydłami, natomiast Rezende świetnie rozumiał się ze swoimi środkowymi (14:14). Kanarkowi przyspieszyli dopiero po drugiej przerwie technicznej, wychodząc na prowadzenie 20:15 po błędach USA i skutecznych zagraniach Leandro Vissotto. Wprawdzie Stany Zjednoczone zmniejszyły straty do jednego punktu dzięki dobrym blokom i zagrywce Garretta Muagututi (21:22), lecz ostatnie słowo należało do wicemistrzów olimpijskich, którzy wyrównali stan finałowej konfrontacji (21:25).  

Drużyna z Ameryki Południowej bardzo dobrze wystartowała w kolejnej odsłonie (0:3), lecz gracze szkoleniowca Sperawa nic sobie z tego nie zrobili i odrobili straty z nawiązką (5:3). W bloku szalał Lee, który dwukrotnie zatrzymał firmowe zagranie Lucasa Saatkampa z Rezende - krótką z tyłu (8:5). Reprezentacja USA uwijała się w obronie jak w ukropie, dzięki czemu mogła wyprowadzać skuteczne kontrataki (18:10). Ekipa z Ameryki Północnej grała w tej części meczu niczym w transie i była w stanie dokończyć dzieła zniszczenia (25:20).

Mistrzowie olimpijscy z 2008 roku wciąż byli na fali i wyszli na prowadzenie 7:5 w czwartym secie. Brazylijczycy poprawili się po pierwszej przerwie technicznej, głównie za pomocą pasywnych bloków, które przełożyły się na udane kontrataki wykorzystane przez Wallace'a De Souzę (11:14). Jankesi nie zamierzali składać broni i momentalnie doprowadzili do remisu, zatrzymując ataki Canarinhos (14:14). Po profesorsku grał David Lee, który swoimi dobrymi zagrywkami oraz blokami doprowadzał przeciwników do szewskiej pasji (16:15). Brazylijscy zawodnicy popełniali coraz więcej błędów własnych, co przekładało się na wynik na tablicy świetlnej (19:17). Wciąż aktualni mistrzowie świata przebudzili się w końcówce, odrabiając straty z nawiązką (19:20), co zapowiadało spore emocje we Florencji. Po przerwie na żądanie selekcjonera Johna Sperawa Matthew Anderson i spółka znów wypracowali sobie dwa "oczka" przewagi, zbliżając się do końcowego triumfu (22:20). Amerykańska maszynka już się nie zacięła (25:23) i wygrała całe spotkanie 3:1, sięgając po złote medale tegorocznej "Światówki"!

USA - Brazylia 3:1 (31:29, 21:25, 25:20, 25:23)

USA: Anderson (23), Rooney (1), Sander (24), Lee (12), Christenson (6), Holt (9), Shoji E. (libero) oraz Shoji K., Muagututia (3).

Brazylia: Bruno, Wallace (16), Sidao (11), Murilo (9), Lucarelli (14), Lucas (8), Mario (libero) oraz Raphael (1), Vissotto (5), Eder (2).

=>> Wszystko o Lidze Światowej 2014

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl