Spełnienie marzeń amerykańskich debiutantów
Reprezentacja USA niespodziewanie wygrała tegoroczną LŚ, a prym w zespole wiedli dwaj młodzi debiutanci, Christenson i Sander. - To jest jak piękny sen i spełnienie marzeń - mówili obaj po finale.
Po igrzyskach olimpijskich w Londynie tradycyjnie reprezentacja USA uległa istotnej przebudowie kadrowej. Został powołany nowy trener, John Speraw, a w zespole zaczęły się pojawiać nowe twarze. W tegorocznej Lidze Światowej po raz pierwszy szersza publiczność mogła zobaczyć młodego rozgrywającego Micah Christensona oraz niewiele starszego Taylora Sandera. Obaj zadebiutowali w tych rozgrywkach i od razu zdobyli złoty medal. - To jest spełnienie moich największych marzeń, jak piękny sen. To jest moja pierwsza w życiu Liga Światowa i od razu złoty medal - mówił po finale 21-letni rozgrywający. - Zadebiutowałem w reprezentacji w zeszłym sezonie, już po Lidze Światowej, i właściwie od razu byłem przez trenera wzięty do pierwszej szóstki i tak zostało również na ten sezon. To było dla mnie zaskakujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę mój wiek, ale bardzo się z tego cieszę. Jestem bardzo wdzięczny trenerowi za zaufanie, jakim mnie obdarza i staram się odwdzięczać jak najlepszą grą, chyba się udało tym razem - żartował.
Taylor Sander dopiero w tym sezonie został powołany do kadry swojego kraju. - Nie spodziewałem się w żadnym wypadku takiego obrotu spraw. Dopiero zadebiutowałem w reprezentacji, a od razu wygraliśmy Ligę Światową, wychodząc z bardzo trudnej grupy. To jest jak sen i powiem szczerze, że nadal nie wierzę, że to się dzieje naprawdę - mówił wyraźnie poruszony. - To wspaniałe zwieńczenie całej ciężkiej pracy, którą wykonaliśmy tego lata. Bardzo się cieszę, że udało mi się zagrać dobre spotkanie w finale. Jestem zwłaszcza zadowolony z mojego przyjęcia oraz z energii, którą potrafiłem pokazać na boisku. Ale bardzo chciałbym podziękować też moim kolegom z drużyny, są najlepsi na świecie - dodał MVP turnieju finałowego Ligi Światowej.
W meczu finałowym podopieczni trenera Johna Sperawa pokonali Brazylię, zespół o wiele bardziej utytułowany i doświadczony. - Oczywiście, mam wiele szacunku dla zespołu brazylijskiego za ich osiągnięcia i dokonania. Ale nie czułem ani przez chwilę strachu czy obawy stając naprzeciwko nich. Przed meczem postanowiliśmy, że postaramy się zagrać najlepiej jak potrafimy, każdy z nas, nie myśląc o tym, kto stoi po drugiej stronie siatki - mówił 21-letni rozgrywający, który poprowadził swój zespół do tego zwycięstwa. Jego starszy kolega, przyjmujący, nie ukrywał, że to go dodatkowo zmotywowało. - To było wspaniałe, że mogłem zagrać przeciwko wielkiej Brazylii. Ja tych zawodników oglądałem w telewizji jak byłem mały, a teraz stanąłem po drugiej stronie siatki i jeszcze do tego wygraliśmy. To niesamowite i cieszyłem się każdą sekundą tego meczu. Poza tym to mnie dodatkowo ogromnie nakręciło, granie przeciwko legendom tego sportu - mówił Taylor Sander.
Reprezentacja USA wywalczyła swój awans do turnieju finałowego rzutem na taśmę, w dramatycznych dwóch spotkaniach z Serbami. Potem Amerykanie zagrali dwa dość słabe mecze grupowe we Florencji, a ku zaskoczeniu wszystkich półfinał i finał zagrali wręcz koncertowo. - Nasz zespół bardzo dobrze reaguje na presję, to jest nasza mocna strona. Im większe wyzwanie, tym lepiej sobie z nim radzimy. To jest ogromna zasługa naszego sztabu szkoleniowego i chwała im za to. Choć mam nadzieję, że jeszcze podniesiemy swój poziom na tyle, że nie będziemy aż tak często sprawdzali swojej odporności w "meczach o wszystko" - śmiał się młody rozgrywający. - Jesteśmy bardzo zgraną drużyną, która umie się wspierać na boisku. Nie poddajemy się frustracji po przegranych akcjach, tylko wzajemnie się pozytywnie motywujemy. Te dwa ostatnie mecze w Serbii, grane pod ogromną presją, bardzo nam też pomogły i to doświadczenie zaprocentowało w finałach Ligi - dodawał Sander.
Już za niewiele ponad miesiąc zaczynają się mistrzostwa świata w Polsce. Czy po zdobyciu złotego medalu Ligi Światowej Amerykanie czują się faworytami tej imprezy? - Jest masę świetnych zespołów w mistrzostwach świata, które mogą wygrać z każdym, jak Brazylia, Włochy czy Rosja. Tym razem to my mieliśmy szczęście i lepszą dyspozycję, ale za miesiąc wszystko może się odwrócić. Jednak na pewno wygranie Ligi Światowej wpłynie pozytywnie na naszą pewność siebie, bo już wiemy, do czego jesteśmy zdolni i że zwycięstwa nad teoretycznymi faworytami są w naszym zasięgu. To będzie nasz atut podczas mistrzostw świata – stwierdził Micah Christenson.
z Florencji dla SportoweFakty.pl
Ola Piskorska
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!