Kacper Piechocki: Mamy kibiców w całej Polsce

Agata Kołacz

Niedzielny mecz pomiędzy AZS-em Politechniką Warszawską a PGE Skrą Bełchatów zgromadził na trybunach aż 5 500 osób. Choć Inżynierowie byli gospodarzem, na większy doping mógł liczyć mistrz Polski.

W ostatnim meczu 2014 roku PGE Skra Bełchatów dość niespodziewanie nie ugrała w Kędzierzynie-Koźlu nawet seta. Ta porażka była dla bełchatowian bardzo bolesna, bowiem kosztowała spadek z pierwszego miejsca w tabeli na trzecie. W pojedynku z AZS-em Politechniką Warszawską podopieczni Miguela Falaski pewnie wygrali 3:0, Inżynierowie stworzyli realne zagrożenie jedynie w drugiej partii. - Jesteśmy zadowoleni, bo wygraliśmy za trzy punkty, które są nam teraz bardzo potrzebne - podkreśla Kacper Piechocki.

Niedzielne spotkanie miało wyjątkową oprawę. Siatkarze zostali przedstawieni podczas efektownej prezentacji z użyciem świateł, a każdy z zawodników wychodził w towarzystwie dziecka. - To było naprawdę super widowisko, z pewnością kibicom mogło się podobać - ocenia młody libero. Choć pojedynek odbył się w warszawskiej Hali Torwar, paradoksalnie to bełchatowianie mogli się czuć jak gospodarze. Wszystko za sprawą bardzo głośnego dopingu, który towarzyszył każdej akcji mistrza Polski. - Cieszy fakt, że kibiców mamy wszędzie, że hala w niedzielę była za nami. W Warszawie grało nam się bardzo przyjemnie, dlatego dziękujemy wszystkim za doping, bo naprawdę był wspaniały - zaznacza zawodnik.

Dla Kacpra Piechockiego mecz w Warszawie był także okazją do spotkania się z kolegami, z którymi cztery miesiące temu zajął drugie miejsce podczas mistrzostw Europy juniorów w Brnie. W stołecznym klubie gra trzech siatkarzy ze srebrnej ekipy: Aleksander Śliwka, Krzysztof Bieńkowski oraz Bartłomiej Mordyl. - Zawsze miło się spotkać z chłopakami. Dla nich na pewno szkoda, że przegrali (śmiech). Po meczu chętnie rozmawiamy, w wakacje byliśmy jedną drużyną, teraz gramy po przeciwnych stronach siatki - przypomina 19-latek.

Kacper Piechocki był pod wrażeniem atmosfery na niedzielnym meczu
Najbliższym rywalem Skry będzie drużyna Cerrad Czarnych. W pierwszej rundzie bełchatowianie stracili w Radomiu pierwszy punkt, w poprzednim sezonie sensacyjnie przegrali 1:3. O Wojskowych można więc powiedzieć, że mistrz Polski im nie straszny, choć trudno przypuszczać, by we własnej hali podopieczni Miguela Falaski pozwolili ekipie z województwa mazowieckiego na przejęcie inicjatywy. - W każdym spotkaniu wychodzimy po to, by wygrać za trzy punkty. Liga jest bardzo wyrównana, my przegraliśmy z ostatnim MKS-em Banimex Będzin, to była dla nas dobra lekcja. Dlatego nikogo nie możemy lekceważyć, bez względu na to, kto na jakiej jest pozycji w tabeli - zapowiada Kacper Piechocki.

< Przejdź na wp.pl