Miguel Falasca zadowolony z postawy zmienników
PGE Skra Bełchatów przed ostatnią kolejką miała już zapewniony awans z pierwszego miejsca, więc w starciu z czeskim zespołem wystąpili zawodnicy, którzy rzadziej mają okazję do gry.
Jihostroj Czeskie Budziejowice we własnej hali okazał się trudnym rywalem dla PGE Skry Bełchatów, a przynajmniej na początku, bowiem mistrzowie Polski stracili na wyjeździe seta. Wydawało się, że ze względu na to, że odpoczywać będą m.in. Mariusz Wlazły czy Nicolas Uriarte, Czesi zdołają nawiązać walkę.
Tak się jednak nie stało, mniej więcej od początku do końca spotkania, gospodarze w Hali Energia kontrolowali wynik. - Między naszymi zespołami była duża różnica, szczególnie w polu zagrywki. PGE Skra dała nam lekcję w tym elemencie. Nie mogliśmy znaleźć na to recepty - powiedział po meczu Filip Habr, kapitan drużyny.
Podobnego zdania był szkoleniowiec Jihostroju, ale dodał, że przed starciem z PGE Skrą miał kłopoty kadrowe. - Mieliśmy dwa problemy w tym spotkaniu. Trzech naszych zawodników nie mogło grać z powodów zdrowotnych. Drugim problemem była zagrywka bełchatowian. Cały mecz PGE Skra wywierała na nas presję, trudno było nam o dobre ataki po słabszym przyjęciu - wyjaśnił Jan Svoboda.
Kłos nie miał jednak okazji zaprezentować się w potyczce z Czechami. Szansę otrzymali Maciej Muzaj, Aleksa Brdjovic i Wojciech Włodarczyk, a także Nicolas Marechal. - Jestem zadowolony ze zwycięstwa i sposobu, w jaki to zrobiliśmy. Zawodnicy, którzy na co dzień nie mają szans na grę, zaprezentowali dobrą siatkówkę, pokazali potencjał jakim dysponują. Być może powodem było to, że w tym meczu nie było większej presji. Tym razem pokazali, że są świetnymi zawodnikami, mam nadzieję, że jeszcze to udowodnią, kiedy dostaną kolejną szansę - podsumował Miguel Falasca.