Dariusz Daszkiewicz: Nie wyszliśmy na mecz

Sebastian Najman

- Nie można oddać atakiem 20 punktów. 9 błędów i 11 bloków przeciwnika pokazuje, że coś jest nie tak - stwierdził po porażce z Jastrzębskim Węglem szkoleniowiec Effectora Kielce.

Przed meczem 23. kolejki w szeregach siatkarzy Effectora nie brakowało wiary w zdobycie punktów kosztem faworyta. Do Kielc przyjechał Jastrzębski Węgiel, czyli zespół, z którym biało-czerwono-niebiescy zazwyczaj pokazywali, że potrafią nawiązać walkę. Ale nie tym razem. Po spotkaniu Dariusz Daszkiewicz nie krył swojego ogromnego rozczarowania. - Nie wyszliśmy w ogóle na to spotkanie i zostaliśmy w szatni. Wyglądało to bardzo źle - mówił.

Najlepiej, o ile można użyć takiego sformułowania przy opisywaniu tego co działo się w Hali Legionów, gospodarze wypadli w pierwszej partii. Mimo to i tak górą byli zawodnicy Roberto Piazzy. - W pierwszym secie zespół z Jastrzębia nie do końca się rozwinął i przyniosło nam to sporo szans na prowadzenie, ale nie wykorzystaliśmy ich. Na dobrą sprawę w naszych poczynaniach nie było żadnego punktu zaczepienia, elementu, w którym moglibyśmy dorównać ekipie z Jastrzębia. Ani przyjęcia, ani bloku, ataku... To była różnica kilku klas - nie owijał w bawełnę.

Opiekun Effectora zauważył, że jego podopieczni znów popełnili błędy, które na dobrą sprawę nie powinny im się przytrafić. - Najgorsze jest to, że mamy pewne założenia na dany mecz i potrafimy je przez pewien czas realizować, ale potem o tym całkowicie zapominamy.

Trener Daszkiewicz dawno nie był tak zły na swój zespół
Ogromny wpływ na tak nieudany występ przedostatniego zespołu PlusLigi miała tragiczna postawa w ataku. - Nie można oddać atakiem 20 punktów. 9 błędów i 11 bloków przeciwnika pokazuje, że coś jest nie tak z tym elementem. Trzeba troszeczkę patrzeć i uczyć się od takich przeciwników. Chociażby Gierczyński pokazał co należy robić z trudną piłką. Nie zamknął oczu i nie uderzył przed siebie żeby się zabić o blok, tylko obijał nam ręce - komentował Daszkiewicz.

Drużyna z woj. świętokrzyskiego nie ma zbyt wiele czasu, aby się pozbierać. Już w weekend czeka ją kolejne trudne zadanie - wyjazdowy pojedynek z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. - Trzy dni temu zagraliśmy znacznie lepiej i nagle we własnej hali przechodzimy obok meczu. Jeżeli nie będziemy skoncentrowani na 200 procent i nie zaczniemy biegać za każdą piłką po trybunach, to na stojąco nie pogramy - powiedział na koniec.

< Przejdź na wp.pl