Grbić: Mało brakowało, a w Polsce zaczęłaby się panika

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
zdjęcie autora artykułu

Liczyliśmy, że nasza reprezentacja ruszy na igrzyska do Paryża jako zdecydowany faworyt do złota. Obecna forma sprawia, że Polacy muszą się skupić na poprawie dyspozycji, a walka o medal może być trudniejsza, niż to się wydawało.

Sparingowy turniej w Gdańsku od początku nie układał się po myśli Polaków. Nasza drużyna słabo przyjmowała i miała zaskakująco duże problemy z kończeniem ataków. Efekt jest taki, że reprezentacja Polski przegrała z Japonią 2:3 i wygrała 3:2 z USA. W żadnym z tych spotkań drużyna nie zbliżyła się jednak do swojego poziomu, co potwierdza także trener Nikola Grbić. Do pierwszego meczu igrzysk przeciwko Egiptowi pozostało zaledwie pięć dni. Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Jaka jest pana opinia po weekendowych meczach w Gdańsku? Nikola Grbić, trener reprezentacji Polski w siatkówce: Cały czas zastanawiam się, co powinniśmy zrobić, by grać lepiej. Nie oczekiwałem, że z USA i Japonią wygramy po 3:0. Mimo iż nam nie szło, to zawodnicy cały czas walczyli i do końca próbowali odwrócić losy meczów. Po części to się udało. Nie graliśmy wielkiej siatkówki. W pewnym momencie mieliśmy zaledwie 29 procent skuteczności w ataku, ale na szczęście bilansowaliśmy to dobrym blokiem. Kibice nie są jednak zadowoleni z gry. Mają rację? Przypominam, że to tylko sparingi. Zdaję sobie jednak sprawę, że porażki mogą wywoływać nerwowość, więc tym bardziej się cieszę, że ostatecznie udało nam się wygrać z USA. Chodzi oczywiście o kwestie mentalne. Gdybyśmy przegrali 3:0, to przed dodatkowym czwartym setem dokonałbym jeszcze poważniejszych zmian w składzie i być może przegralibyśmy także kolejnego (był to sparing i przy wyniku 3:0 odbyłby się kolejny set - dop. red.). Doskonale wiem, co działoby się w Polsce po dwóch porażkach kadry z rzędu. Pan też zacząłby się niepokoić? Jestem spokojny, bo widzę, co zawodnicy pokazują na treningach. Nawet dwie porażki po 0:3 nic by nie zmieniły w przygotowaniach. Zdaję sobie jednak sprawę, że w Polsce zaczęłaby się panika. Wszyscy odliczaliby dni do rozpoczęcia igrzysk, zaczęłyby się komentarze o słabej formie i kryzysie reprezentacji.

ZOBACZ WIDEO: dziejesiewsporcie: Niecodzienne obrazki z boiska. Bramkarz aż wziął się za łopatę

Musi pan zdawać sobie sprawę, że zawodnicy nie grają tak skutecznie jak jeszcze kilka tygodni temu. Naprawdę to nie jest powód do niepokoju? Możemy wprost powiedzieć, że w ten weekend nie byliśmy nawet blisko naszego normalnego poziomu. Chcąc być optymistą, muszę zauważyć, że to dobrze, że nawet w takiej sytuacji możemy podjąć walkę o zwycięstwo z czołowymi zespołami świata. Nie ma martwi się pan o przygotowanie mentalne podopiecznych? Zawodnicy w ten weekend nie brzmieli tak, jakby byli pewni, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Presja jest olbrzymia, stres zawodników też jest na wysokim poziomie. Wszyscy o nas mówią, spodziewają się sukcesu. Robię, co mogę, by ochronić naszą drużynę. Nie chcę, by zawodnicy to czytali, analizowali. Izoluję ich od takich treści, bo w przeciwnym razie w kluczowym momencie ich myśli będą gdzieś indziej, a nie na boisku. Spodziewamy się chaosu w wiosce, wiemy, że każdy z siatkarzy będzie narażony na wiele bodźców. Na to nie da się być do końca przygotowanym, bo igrzyska to impreza zupełnie inna niż pozostałe. Liczę tu szczególnie na bardziej doświadczonych zawodników, by pomogli debiutantom. A pan jest pewny, że gra naszej reprezentacji idzie w dobrym kierunku? Oczywiście. A co innego mógłbym odpowiedzieć? Czasami drobne przeciwności mogą się okazać bardzo pomocne. Mam wrażenie, że ostatni weekend pomoże zrozumieć skalę trudności naszego zadania nie tylko zawodnikom, ale także kibicom. Poziom w siatkówce jest tak wyrównany, że dwie akcje na igrzyskach mogą zrobić gigantyczną różnicę. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że nie dzieje się dobrze. Po raz pierwszy od lat nasza drużyna straciła 10 punktów z rzędu. Momentami była totalnie bezradna. To był akurat jednostkowy przypadek, na który złożyła się seria niefortunnych zdarzeń. Aaron Russell serwował znakomicie i zupełnie zaskoczył nas doborem kierunków. My utknęliśmy w trudniejszym ustawieniu, ale próbowaliśmy nowych rzeczy. Z perspektywy czasu oceniam to jako cenną lekcję dla naszego zespołu. Cieszę się, że nawet po takiej serii byliśmy w stanie dość szybko się pozbierać. Ma pan gotowy skład na igrzyska? Nie chcę mówić o konkretach. Mamy trzech środkowych na podobnym poziomie i oni będą mogli zmieniać się przed kolejnymi meczami w zależności, z kim będziemy grali. Każdy z czterech przyjmujących także ma inną charakterystykę i jestem przekonany, że w trakcie turnieju każdy z nich będzie miał okazję pomóc zespołowi. Nie chcę byśmy grali żelaznym składem, a rezerwowi dostawali szansę tylko w razie problemów. Wszyscy muszą być cały czas gotowi, dlatego muszą otrzymywać częściej okazję do gry. Dlaczego w takim razie drugi atakujący Łukasz Kaczmarek dostał od pana tak mało szans na grę? Trudno zorganizować wszystko tak, by w trakcie dwóch meczów dać każdemu z zawodników odpowiednią liczbę minut. Naszym podstawowym atakującym jest Bartosz Kurek i chciałem, by tuż przed igrzyskami pograł więcej i złapał rytm. Chciałem wpuścić Kaczmarka na dłużej, ale sytuacja meczowa ułożyła się tak, że nie było do tego okazji. Muszę nie tylko dbać o to, by zawodnicy grali regularnie, ale także o to, by drużyna wygrywała Jakie są obecnie największe bolączki tej drużyny? Martwi mnie to, że gubimy precyzję przy stosunkowo łatwych przyjęciach i wystawach. Takie sytuacje trzeba wykorzystywać, a my psuliśmy je na własne życzenie. Oczywiście straty punktów całymi seriami to też coś, co nie może nam się zdarzać. Co się stało w ostatnich miesiącach z Norbertem Huberem? Zaczynał ten sezon reprezentacyjny jako pewniak, ale gra dużo słabiej niż w klubie. PlusLiga, a rozgrywki reprezentacyjne to jednak zupełnie inny poziom. W lidze możesz mieć pięć bloków co mecz, ale na poziomie międzynarodowym dużo trudniej jest rozszyfrować najlepszych rozgrywających. Wciąż jednak uważam, że Huber jest w dobrej formie. Usłyszymy od pana deklarację, że na igrzyska jedziemy po złoto? Zgodziłem się poprowadzić reprezentację Polski, bo chcę zdobyć złoty medal olimpijski jako trener. Dzisiaj jednak mamy ważniejsze sprawy niż myślenie o medalu. Musimy skupić się na swojej grze, bo konkurencja jest bardzo mocna. Wydaje mi się nawet, że najmocniejsza w historii. Chcemy awansować do ćwierćfinału, ale wśród potencjalnych rywali nie widzę żadnego łatwego rywala.

Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Nie tak to miało wyglądać. Złe prognozy Komisja Ligi zajmie się oprawą kibiców Legii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty