Sir Safety Perugia, czyli kto stoi na drodze Skry do Final Four Ligi Mistrzów?

Ola Piskorska

Wicemistrz Włoch debiutując w Lidze Mistrzów wygrał swoją grupę, potem wyeliminował Jastrzębski Węgiel w pierwszej rundzie play off i teraz będzie walczył z mistrzem Polski o wyjazd do Berlina.

Zespół z samego serca Włoch nie ma długiej historii. Choć wcześniej w stolicy regionu Umbria gościła siatkówka na wysokim poziomie, choćby w czasach Sebastiana Świderskiego, to aktualny wicemistrz Włoch nie wywodzi się z tamtej tradycji. Ten klub powstał w 2001 i bardzo mozolnie wspinał się po wszystkich szczeblach włoskiej siatkówki. Zaczynał w serii C (czyli piątej lidze), ale dopiero w drugim sezonie zdobył jej mistrzostwo i awansował oczko wyżej. W 2005 dotarł do B1, czyli trzeciej ligi, a w 2012 zdołał wreszcie wygrać mistrzostwo A2, czyli zaplecza włoskiej ekstraklasy i dołączyć do najlepszych zespołów walczących o najbardziej prestiżowe scudetto.

W swoim debiutanckim sezonie w elicie (2012/13) Sir Safety Perugia pod wodzą serbskiego trenera Slobodana Kovaca zajęła dobre szóste miejsce, a już rok później zaskoczyli wszystkich dochodząc do finałów Coppa Italia oraz mistrzostw Włoch (choć oba finały ostatecznie przegrali). Ten ogromny sukces był dziełem nie tylko trenera, ale także jego, w większości serbskich, podopiecznych, czyli atakującego Aleksandara Atanasijevića, rozgrywającego Mitica oraz przyjmującego Nemanji Petrića. W półfinale Pucharu Włoch pokonali po bardzo zaciętej walce utytułowaną Lube Banca Treia (czyli wtedy Maceratę), a w półfinale play off Copra Volley Piacenza z Simonem i De Cecco, z którą wcześniej przegrali trzykrotnie w tym sezonie.

Wielkie osiągnięcia w sezonie 2013/14, a zwłaszcza wywalczenie historycznego dla klubu udziału w rozgrywkach Ligi Mistrzów, bardzo rozbudziły apetyt prezesa klubu, który nowych transferów dokonywał z myślą o podniesieniu sportowego poziomu zespołu. Nie przewidział tego, że będzie musiał szukać także nowego trenera, bo dotychczasowy zdecydował się przyjąć propozycję poprowadzenia reprezentacji Iranu. Trzeba przyznać prezesowi, że wykazał się intuicją oraz dużą odwagą, bowiem zaoferował stanowisko pierwszego szkoleniowca wciąż wtedy jeszcze grającemu jako zawodnik Nikoli Grbićowi. Legenda serbskiej siatkówki wyraziła zgodę i tak ten bardzo utytułowany gracz rozpoczął swoją przygodę z trenerką od razu z bardzo wysokiego C. Również pomysłem prezesa było zakontraktowanie na trzy sezony wybitnego rozgrywającego z Argentyny, czyli Luciano De Cecco, co było słuszną decyzją, bo to rozegranie było najsłabszym elementem Perugii w minionym sezonie. Poza tym klub stracił co prawda Petrica na rzecz marzącej o powrocie do czasów świetności Parmareggio Modeny, ale na jego miejsce zakontraktował niemieckiego przyjmującego Christiana Fromma, który spisuje się zaskakująco dobrze i w pełni odwdzięcza się za zaufanie. Już kilka spotkań w sezonie rozstrzygnął swoją piekielnie mocną zagrywką, a i w ataku potrafi zdobyć czasem więcej punktów niż gwiazda serbskiej reprezentacji Atanasijevic.

Jedną z najważniejszych postaci i siłą napędową klubu z Umbrii jest bardzo oryginalny, wręcz ekscentryczny prezes Gino Sirci. Towarzyszy swoim podopiecznym na wszystkich wyjazdach i nie tylko rzuca się w oczy ubiorem (m.in. neonowo różowe oprawki okularów, kamizelki w panterkę, kowbojki), także jego zachowanie jest bardzo emocjonalne i niestandardowe. Po wygranych spotkaniach wprowadził tradycję nagradzania wybranych przez siebie "zawodników meczu". W towarzystwie kamery wchodzi do szatni, gdzie już czeka cała drużyna, odczytuje z kartki barwny pean na cześć wybrańca (lub dwóch czy trzech) oraz każe mu się rozebrać (często do samej bielizny), a następnie rozebranemu wręcza nagrodę, którą jest bluza lub spodnie dresowe klubu. Całość materiału jest potem upubliczniana, co pozwala zobaczyć, że nie wszyscy gracze dorównują poziomem ekshibicjonizmu swojemu prezesowi i nie wszyscy czerpią tyle samo radości co  on z tego rytuału. - Znałem w życiu wielu prezesów klubów, każdy z nich był nietypowy, a nawet szalony na swój własny sposób. Ale ten zdecydowanie bije wszystkich pozostałych na głowę - ocenia swojego obecnego szefa Nikola Grbic.

[nextpage]


W obecnym sezonie Sir Safety Perugia walczyła po raz pierwszy na trzech frontach, jak te najbardziej klasowe zespoły. W Pucharze Włoch dotarli do półfinału, ale w nim przegrali po bardzo zaciętym boju z Trentino Volley. W lidze należą do ścisłej czołówki pięciu drużyn, które mają dużą przewagę nad resztą i na pewno będą między sobą rozdzielać medale. Na pięć kolejek przed końcem fazy zasadniczej zajmują piątą pozycję z niewielką stratą do czwartej Calzedonii Werona, a jako, że mają przeciwników z dołu tabeli mogą jeszcze awansować na czwarte lub nawet trzecie miejsce przed play off. To jest swoją drogą dobry wskaźnik siły, nie tylko sportowej, ale także mentalnej, zespołu z Umbrii, że nie przegrywa ze słabszymi rywalami, nie stracił z nikim niżej położonym w tabeli ani jednego punktu. W żadnych rozgrywkach nie przegrali meczu, w którym byli faworytem, również ani razu w tym sezonie nie przegrali z nikim w trzech setach.

Zespół Sir Safety Perugia jest ostatnią przeszkodą mistrza Polski na drodze do FF LM

Także dotychczasowa droga podopiecznych serbskiego trenera w Lidze Mistrzów jest bardzo udana. Mieli dość trudną grupę, z Halkbank Ankara oraz Tours VB, a  zapewnili sobie w niej pierwsze miejsce już w pięciu kolejkach, więc w ostatniej mogli sobie nawet pozwolić na granie rezerwowym składem. W pierwszej rundzie play off spotkali się z Jastrzębskim Węglem, który pokonali najpierw na wyjeździe 3:2, a w rewanżu u siebie już bez żadnych wątpliwości 3:0.

Największą siłą Sir Safety Perugia jest atak, mają bowiem dwóch skrzydłowych, którzy doskonale sobie radzą z piłek wysokich, co powoduje, że nawet problemy z przyjęciem nie obniżają im zanadto skuteczności w ofensywie. Doskonale znany wszystkim w Polsce, a kibicom PGE Skry przed wszystkim, atakujący Atanasijevic jest obecnie liderem klasyfikacji punktowej w lidze włoskiej, uzbierał już na koncie 420 punktów, w tym 28 zagrywką i 23 blokiem. Jego średnia skuteczność w ataku wynosi nieco ponad 50 proc, co jest bardzo dobrym wynikiem. Wspiera go Niemiec Fromm, który jest na piętnastej pozycji najlepiej punktujących. Zdobył już 257 punktów, z czego 17 serwisem i 19 blokiem. Jego bardzo mocną stroną jest nieomalże bezbłędność w tym elemencie - na 454 podejścia pomylił się zaledwie 15 razy.

Podopieczni trenera Grbica przez kibiców są nazywani "Block Devils", ale ta nazwa jest zdecydowanie na wyrost, bowiem w bloku są jednymi ze słabszych w lidze włoskiej. Także w asach serwisowych są daleko w tabeli, ale akurat ich zagrywka, nawet jeżeli nie daje punktów bezpośrednio, potrafi sprawić wiele kłopotów rywalowi. Zarówno bomby posyłane z wyskoku przez Atanasijevica i Fromma, jak i floaty w wykonaniu De Cecco czy Gorana Vujevića bywają zabójcze dla przyjmujących przeciwnika.

Grę zespołu kreuje rozgrywający De Cecco, który przyszedł do Perugii w tym sezonie z Piacenzy, ale wyraźnie został przekonany przez nowego trenera do ograniczenia swojej, szaleńczej czasami, kreatywności. Widać po grze drużyny, że w problematycznych sytuacjach nie ma już żadnego wymyślania wariackich krótkich z czwartego metra (jak to Argentyńczyk miał w zwyczaju), tylko jest dokładna i wysoka wystawa na prawe skrzydło, gdzie serbska armata umie skończyć piłkę nawet i na potrójnym bloku.

Jeżeli umbryjska ekipa zdoła pokonać mistrza Polski na ostatniej prostej do Final Four Ligi Mistrzów, to osiągnie historyczny i niezwykły sukces, bowiem bardzo rzadko zdarza się aż tak efektowny debiut w najbardziej prestiżowych rozgrywkach europejskich.

< Przejdź na wp.pl