Andrzej Niemczyk: Błędem było nie postawienie dłużej na Miros
Według szkoleniowca w meczu sopocianek z Dynamem lepiej można było wykorzystać potencjał w zasięgu ataku Anny Miros. Trener chwali jednak Lorenzo Micelliego i typuje przebieg półfinałów Orlen Ligi.
Nie udało się siatkarkom PGE Atomu Trefla Sopot powtórzyć sukcesu sprzed dwóch lat Muszynianki i wygrać Puchar CEV. Co prawda w rewanżowym starciu sopocianki w Ergo Arenie okazały się lepsze od Dynama Krasnodara (3:1), ale w złotym secie musiały uznać wyższość przyjezdnych.
Sobotni pojedynek rewanżowy rozgrzał do czerwoności kibiców w hali i przed telewizorami. Siatkarki obu drużyn stworzyły ciekawe widowisko, pełne zwrotów akcji. W meczu nie zabrakło trwonienia wysokich przewag, ale były również akcje punkt za punkt. Po triumfie 3:1 miejscowe doprowadziły do złotego seta, ale przed własną publicznością nie potrafiły postawić ostatecznego kroku. Dlaczego? - Od początku mecz miał duży ładunek emocjonalny. Od stanu 1:1 w setach siatkarki rosyjskiego zespołu zaczęły popełniać więcej własnych błędów, dzięki czemu miejscowe wygrały. Po zakończeniu spotkania następuje taki psychiczny oddech, a na to nie można sobie pozwolić, gdyż złoty set, czyli tie-break, jest zbyt krótki - stwierdził Andrzej Niemczyk.
W pierwszym starciu nieskuteczną Katarzynę Zaroślińską udanie zastąpiła Anna Miros. Ta sama siatkarka po raz kolejny musiała ratować miejscowy zespół w rewanżowym pojedynku. - Błędem było zbyt małe wykorzystanie w ataku Miros. Ta zawodniczka miała dużą przerwę związaną z kontuzjami, ale to bardzo zdolna siatkarka. Dodatkowo dysponuje dużym zasięgiem, co ma niebagatelne znaczenie w starciu z rosyjskimi zespołami - podkreślił szkoleniowiec.
Triumf w Pucharze Polski i finał drugiego co do ważności europejskiego pucharu - tak wygląda aktualny bilans sopocianek w tym sezonie. Czy zatem już teraz można zaryzykować stwierdzenie, że zatrudnienie Lorenzo Micelliego było dobrym posunięciem włodarzy trójmiejskiego klubu? - Widać rękę włoskiego szkoleniowca w grze drużyny. Na początku nie byłem jednak do niego nastawiony przychylnie, gdyż w drużynie było zbyt dużo rotacji i dodatkowo trener nie zawsze odpowiednio prowadził zespół w trakcie meczu. Okazało się jednak, że dzięki tym roszadom Micelli znalazł podstawowy skład, co warto docenić - podkreślił komentator Polsatu Sport.
Po pierwszym starciu w Szczecinie to jednak wrocławianki są bliżej sukcesu, gdyż w niedzielne popołudnie dość nieoczekiwanie pokonały miejscowe 3:2. Drugie starcie pomiędzy obiema drużynami odbędzie się w poniedziałkowy wieczór. Z kolei sopocianki i zespół z Muszyny rozpoczną rywalizację w najbliższy czwartek.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.