Katarzyna Zaroślińska: Jestem wkurzona na siebie
[tag=16655]PGE Atom Trefl Sopot[/tag] nie odniósł triumfu w europejskich pucharach, ale siatkarki dzielnie walczyły do samego końca, by trofeum trafiło do ich rąk.
Sopocianki w sobotę zmieniły parkiet w Ergo Arenie w prawdziwe pole walki. Postawiły opór nacierającym na nie Rosjankom, chociaż nie dały rady wygrać złotych medali. Ekipa znad morza skutecznie utrudniała grę rywalkom i niewiele zabrakło, by to do Sopotu trafił puchar rozgrywek. - Mam niedosyt, czuję, że ten puchar przeszedł nam koło nosa. Zdołałyśmy się przeciwstawić zespołowi, w którym grają prawie same gwiazdy. Pokazałyśmy, że jako drużyna możemy wiele zdziałać, że to właśnie drużyna się liczy. Wydaje mi się, że tworzymy kolektyw o mocnej głowie, że tak to ujmę. Wytrzymujemy końcówki grane pod presją, ale niestety czegoś nam zabrakło. Nie ma się tu czego wstydzić, bo przegrać z takim przeciwnikiem i zająć drugie miejsce to jednak jest sukces - mówiła z przekonaniem Katarzyna Zaroślińska po zakończeniu potyczki.
Siatkarka nie kryła niezadowolenia ze swojej postawy w meczu. Na początku starcia nie wszystko jej wychodziło, ale w złotym secie jej powrót na boisku dodał energii Atomówkom. Mimo wszystko była zawiedziona swoim występem. - Jestem wkurzona na samą siebie, nie na wynik. Denerwują mnie błędy, jakie popełniłam - krytykowała swoją grę "Smoku". - Jako zespół pokazałyśmy dobrą siatkówkę. Tak naprawdę to wydaje mi się, że przed rozpoczęciem Pucharu CEV nikt nie stawiał, że dojdziemy do finału. Z biegiem czasu wciąż pozostawało kilku albo i więcej niedowiarków. Mecz z Conegliano (Imoco Conegliano - przyp. red.), który wygrałyśmy w złotym secie, potem z Galatasaray (Galatasaray Daikin Stambuł - przyp. red.) to były ciężkie starcia, ale pokazałyśmy charakter - pokreśliła dokonania zespołu atakująca.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.