WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

Impel o krok od porażki z rewelacją ligi. "PTPS Piła to bardzo trudny przeciwnik"

Marcin Górczyński

Po dwóch pierwszych setach nic nie zapowiadało, że spotkanie we wrocławskiej Hali Orbita potrwa ponad dwie godziny. Pilanki zebrały się do walki i Impel Wrocław dopiero po tie-breaku pokonał rewelacyjne siatkarki z Wielkopolski.

O sile PTPS-u Piła przekonały się już w tym sezonie zawodniczki BKS-u Aluprofu Profi Credit Bielsko-Biała, Budowlanych Łódź oraz Polskiego Cukru Muszynianki Enea Muszyna. Pilanki nie były w tych starciach faworytkami, jednak inkasowały komplet punktów. Niewiele brakowało, by również z wrocławiankami odnieść sukces.

Długo nie zapowiadało się na późniejszy zryw PPTS-u. Impelki w pierwszym secie kontrolowały wydarzenia na boisku i rozbiły rywalki 25:14. - W pierwszym secie świetnie zaprezentowaliśmy się w bloku, do tego serwis ustawił nam grę. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani taktycznie pod tego przeciwnika - zaznacza trener Impela Wrocław, Jacek Grabowski.

W kolejnych partiach nie poszło już tak łatwo. Drugiego seta udało się jeszcze wrocławiankom rozstrzygnąć na swoją korzyść. Potem do głosu doszły rywalki. - Drugi set był już zdecydowanie trudniejszy. Niepotrzebnie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki. To też mogło mieć wpływ na dalsze losy meczu i PTPS uwierzył w swoje możliwości. W kolejnych partiach zaczęła się prawdziwa bitwa - przyznaje szkoleniowiec.

Pilanki ponownie pokazały, że należy się z nimi liczyć. Kapitalnie spisywała się Agata Babicz, a ważne punkty w bloku dokładała Małgorzata Skorupa. Nad wszystkim czuwała Dorota Wilk, która na tle wrocławskich rozgrywających wyglądała jak zawodniczka z innej ligi.

- Rywalki grały bardzo dobrze, szczególnie w obronie. Zresztą Piła to bardzo trudny przeciwnik. Dorota Wilk była nieprzewidywalna w rozegraniu i umiejętnie dzieliła piłki. Skrzydłowe z kolei atakowały bardzo sprytnie. Na uderzenia blok-aut trudno cokolwiek przeciwstawić. W pierwszym secie się udało, ale potem pilanki pozbyły się tremy, z którą być może przyjechały. Jak już trochę się rozluźniły w ataku, to były niezwykle trudne do zatrzymania - przyznaje Grabowski.

Wrocławianki uratowały zwycięstwo 3:2, ale trudno znaleźć powody do optymizmu. Kolejny świetny mecz Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty nie przysłoni ogólnego złego wrażenia. Najwięcej pretensji można mieć do Kristin Hildebrand, która po serii dobrych lub przyzwoitych występów, znowu zaczęła przypominać nieskuteczną zawodniczkę z pierwszej rundy. Zaledwie trzy skończone ataki w ciągu pięciu setów to wynik, delikatnie mówiąc, zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Zobacz wideo: Belgijski klub ma problem z... królikami 

< Przejdź na wp.pl