WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa

Lotos Trefl - Łuczniczka: z dużej chmury mały deszcz. Dziesiąta porażka bydgoszczan w sezonie

Jacek Pawłowski

Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk i Łuczniczki Bydgoszcz (3:1) zanotowali imponujące otwarcie, tocząc zażartą walkę na przewagi w pierwszym secie. Kolejne odsłony były już jednak jednostronnym widowiskiem.

Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk w jedenastu rozegranych meczach wywalczyli zaledwie czternaście punktów. Taki dorobek zdecydowanie nikogo nad morzem nie satysfakcjonuje. Konfrontacja z jeszcze gorzej spisującą się drużyną Łuczniczki Bydgoszcz, była dla gospodarzy wymarzoną okazją do poprawienia sobie nastrojów przed kolejnymi starciami.

Początek spotkania był bardzo wyrównany. Przyjezdni dobrze czytali grę, ustawiając skuteczny blok. Na ataki Damiana Schulza i Mateusza Miki nie potrafili jednak znaleźć sposobu. Swoje punkty zagrywką dorzucił też Bartosz Gawryszewski, zmuszając szkoleniowca gości do skorzystania z przerwy na żądanie (12:8). Po powrocie na plac gry bydgoszczanie ruszyli do odrabiania strat. Po skutecznej kontrze w wykonaniu Mateusza Sacharewicza przyjezdni tracili do przeciwników tylko punkt (15:16). W końcówce emocji było jeszcze więcej, bowiem Łuczniczka doprowadziła do remisu 23:23, a następnie po wyniszczającej walce rozstrzygnęła inauguracyjną odsłonę na swoją korzyść. Antybohaterem w ekipie gospodarzy został Damian Schulz, którego błędy najpierw przedłużyły nadzieje przyjezdnych na zwycięstwo, a na koniec pogrążyły gdańszczan.

Uskrzydleni goście w kolejnej odsłonie kontynuowali dobrą grę i po ataku Bartosza Filipiaka odskoczyli przeciwnikom na trzy punkty (5:2). Miejscowi do odrabiania strat rzucili się błyskawicznie, a po asie serwisowym Michała Masnego na dobre przejęli inicjatywę (8:7). Bydgoszczanie kontakt z przeciwnikiem utrzymywali tylko do stanu 12:12. Później Lotos Trefl Gdańsk zaczął odjeżdżać za sprawą udanych ataków ze skrzydła Mateusza Miki. Trener Piotr Makowski starał się motywować swoich graczy, jednak bezskutecznie. Nie pomogła też przerwa na żądanie, po tym jak Jakub Rohnka autowym atakiem powiększył straty do trzech oczek (14:17). W końcówce przypomniał o sobie Dmytro Paszycki i miejscowi mogli odetchnąć z ulgą. 

Trzecia odsłona była bardzo jednostronnym widowiskiem. Przyjezdni tylko do stanu 4:5 byli w stanie nawiązywać walkę. Chwilę później nastąpił przestój, który praktycznie rozstrzygnął losy partii. Siatkarze Łuczniczki nie byli w stanie poradzić sobie z atakami Mateusza Miki i kąśliwą zagrywką Michała Masnego. W efekcie podopieczni Andrei Anastasiego odjechali rywalom na dziewięć punktów (14:5). Zdesperowany szkoleniowiec gości starał się odmienić losy seta desygnując do boju rezerwowych. Na boisku pojawili się Milan Katić i Piotr Sieńko, jednak to nie przyniosło oczekiwanego efektu. Grający na luzie zawodnicy znad morza do końca kontrolowali sytuację rozbijając bydgoszczan.

ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Nigdy nie ma dobrego czasu na zmianę trenera 
Czwarta odsłona meczu miała podobny przebieg jak poprzednia, choć tym razem gracze Łuczniczki nieco dłużej utrzymywali się w grze. Spora w tym zasługa Igora Yudina, który w ataku robił co mógł. Był jednak osamotniony, bowiem Marcel Gromadowski kompletnie sobie nie radził, popełniając sporo błędów w ofensywie. Miejscowi z kolei konsekwentnie punktowali bydgoszczan zagrywką i skutecznymi kontratakami. Prym wiedli zwłaszcza Mateusz Mika i Damian Schulz. Trener Piotr Makowski korzystał z przerw na żądanie, dokonywał kolejnych zmian, ale to nie pomogło. Strat nie udało się odrobić i ostatecznie bydgoszczanie musieli pogodzić się z dziesiątą porażką w sezonie.


Lotos Trefl Gdańsk - Łuczniczka Bydgoszcz 3:1 (36:38, 25:18, 25:14, 25:18) 

Lotos: Mika, Masny, Schulz, Paszycki, Gawryszewski, Hebda, Gacek (libero) oraz Stępień, Romać.

Łuczniczka: Nowakowski, Rohnka, Filipiak, Yudin, Jurkiewicz, Sacharewicz, Czunkiewicz (libero) oraz Bobrowski, Jurkiewicz, Katić, Sieńko, Gromadowski.

MVP: Dmytro Paszycki (Lotos Trefl).

< Przejdź na wp.pl