WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

GKS - Lotos Trefl: Spodek szczęśliwy dla beniaminka

Krzysztof Sędzicki

Rozegrane awansem spotkanie 26. kolejki PlusLigi okazało się bardzo udane dla siatkarzy GKS-u Katowice. Beniaminek pokonał w Spodku Lotos Trefl Gdańsk po pięciosetowym boju.

Napięty terminarz oraz problemy z dostępnością hali spowodowały, że katowicko-gdański pojedynek przełożono z 8 marca już na 17 stycznia do Spodka. Kibice jednak nie zrazili się tym zbyt mocno, bo zapełnili kilka tysięcy krzesełek, a do tego wychodzili z hali szczęśliwi, bo po raz drugi w sezonie siatkarze GKS-u pokonali Lotos Trefl, choć tym razem 3:2.

Gospodarze rozpoczęli to spotkanie ze zdecydowanie większą werwą niż przed tygodniem, kiedy to dostali lanie od Indykpolu AZS Olsztyn. Tym razem nie dali wytrącić się z uderzenia nawet mimo tego, że musieli odrabiać dwa punkty straty (10:12). W ataku bardzo pewnie czuł się Serhiy Kapelus, co gdańszczanie boleśnie odczuli w końcówce. Beniaminek zwyciężył 25:22, choć mógł wyżej, bo aż siedem oczek w tej partii oddał poprzez zepsute zagrywki.

W drugim secie kompletnie posypała się gra po stronie Lotosu Trefla. W akcjach gości brakowało tempa i przede wszystkim pomysłu na atak. Gdy zrobiło się 11:5 dla GKS-u, trener Andrea Anastasi zmienił Miłosza Hebdę, a ten ze złości rzucił tabliczką, którą otrzymał od Szymona Jakubiszaka. Włoski szkoleniowiec natychmiast przywołał swojego przyjmującego do porządku i kazał mu ją podnieść.

Tymczasem miejscowi dopełniali dzieła zniszczenia, choć tak naprawdę to ekipa z Trójmiasta niszczyła się sama. Stworzyło to pole do popisu m.in. dla Pawła Pietraszki, który dorzucił kilka punktów blokiem, zagrywką i atakiem. Seta bez historii wygrali podopieczni Piotra Gruszki do 14 i na dziesięciominutową przerwę schodzili z prowadzeniem 2:0.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji  

W jej trakcie Anastasi chyba wstrząsnął swoim zespołem, bo ten wyszedł zupełnie odmieniony na trzecią odsłonę. To był set pod dyktando Damiana Schulza, który bezlitośnie wykorzystywał coraz częstsze błędy w przyjęciu katowiczan. Ich dorobek punktowy starał się ratować Karol Butryn, ale był osamotniony w działaniach. Przez znaczną większość tej części gry gdańszczanie prowadzili różnicą 2-3 punktów, a po ostatniej piłce wynosiła ona już pięć oczek (25:20).

Kolejna partia początkowo zwiastowała nieco większe emocje, ale skończyły się one w momencie, gdy tablice wyników pokazywały rezultat 9:9. Później pedał gazu znów wcisnęli siatkarze z Pomorza Gdańskiego, a ich rywale zdołali wygrać jeszcze tylko siedem akcji. Swoje show kontynuował Schulz, zaś najjaśniejszym punktem po stronie gospodarzy był libero Adrian Stańczak, który dwoił się i troił w obronie.

Niewiele to jednak dawało, bo jego koledzy mieli coraz większe kłopoty ze skończeniem piłek po swojej stronie i tracili zapał do gry. "Ja chcę zobaczyć walkę w oczach!" - wrzasnął na pół Spodka na jednej z przerw Piotr Gruszka. Problem w tym, że było już zbyt późno, by zatrzymać rozpędzonych niczym Pendolino graczy z Trójmiasta, którzy wygraną 25:16 doprowadzili do tie-breaka.

Emocji, których ponaddwuipółtysięczny tłum w Spodku oczekiwał, nadeszły w secie prawdy, który rozpoczął się od dwupunktowego prowadzenia Lotosu Trefla (4:2). Lecz chwilę później Kapelus szybko zniwelował je zagrywką i zaczęła się prawdziwa wojna. Do stanu 12:12 nikt nie zdołał oddalić się od przeciwnika. Wtedy ponownie dał o sobie znać Kapelus, który skończył dwie z trzech ostatnich piłek. Ukrainiec po spotkaniu został uhonorowany nagrodą dla najlepszego zawodnika spotkania.

GKS Katowice - Lotos Trefl Gdańsk 3:2 (25:22, 25:14, 20:25, 16:25, 15:13)

GKS: Falaschi, Sobański, Krulicki, Butryn, Kapelus, Pietraszko, Stańczak (libero) oraz Stelmach, Kalembka, Błoński, Fijałek, van Walle.

Lotos Trefl: Masny, Pietruczuk, Paszycki, Schulz, Hebda, Gawryszewski, Gacek (libero) oraz Stępień, Romać, Jakubiszak, Grzyb, Niemiec.

MVP: Serhiy Kapelus

< Przejdź na wp.pl