WP SportoweFakty

LM: zmieniony skład Biełogorie także ograł ZAKSĘ. "Odpadnięcie jest pochodną pierwszego meczu"

Wiktor Gumiński

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pożegnała się z Ligą Mistrzów na etapie pierwszej rundy play-off. W rewanżu przegrała 1:3 z Biełogorie Biełgorod, mimo że przeciwnicy zagrali w innym ustawieniu niż podczas pierwszego meczu. Rywalizację ocenił Paweł Zatorski.

Brązowi medaliści Superligi, którzy wywalczyli sobie pokaźną zaliczkę (3:1) w meczu rozgrywanym przed własną publicznością, do rewanżu z Hali Azoty w Kędzierzynie-Koźlu przystąpili z kilkoma istotnymi zmianami w wyjściowym składzie.

Na pozycji środkowego Artema Smoljara zastąpił Dmytro Teromienko, na przyjęciu Jan Jereszczenko rozpoczął mecz w miejsce kapitana Tarasa Chtieja, zaś za rozegranie nie odpowiadał Marlon Yared, a Roman Poroszin.

- Spodziewaliśmy się roszad w ustawieniu rywala, ponieważ w pierwszym meczu Smoljar bardzo szybko opuścił boisko, a Jereszczenko jest w zdecydowanie lepszej formie niż Chtiej. Słyszeliśmy też o problemach zdrowotnych Marlona, którego dręczyła gorączka. A następnie widzieliśmy, że nie było go na porannym rozruchu - powiedział Paweł Zatorski, libero ZAKSY.

Rotacje personalne nie wpłynęły jednak, choćby w minimalnym stopniu, negatywnie na jakość poczynań Biełogorie. Rosyjski zespół konsekwentnie utrzymywał wysoki poziom gry, dzięki czemu po trzech setach objął prowadzenie 2:1, pozwalające cieszyć się z awansu do kolejnej rundy.

ZOBACZ WIDEO James Rodriguez przesądził o zwycięstwie. Zobacz skrót meczu Kolumbia - Boliwia [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Porażka w rewanżu i odpadnięcie z Ligi Mistrzów są w naszym przypadku bardziej pochodną pierwszego meczu. Pozostał żal, ponieważ w Biełgorodzie nie wykorzystaliśmy naprawdę wielu szans przy zdecydowanym prowadzeniu, szczególnie w trzeciej partii. Gdybyśmy to uczynili, w Kędzierzynie-Koźlu grałoby nam się łatwiej i prawdopodobnie wynik również byłby inny - dodał 26-letni zawodnik kędzierzynian.

O losach trzeciego, decydującego seta w rewanżu zadecydowała walka na przewagi. Mistrzowie Polski prowadzili w nim 23:22, ale wówczas szybującą zagrywkę popsuł Łukasz Wiśniewski. Chwilę później dwoma potężnymi serwisami odpowiedział Maksim Żygałow i to siatkarze z Biełgorodu triumfowali 26:24.

- Zagrywka jest siłą rosyjskiej siatkówki. Nie przegraliśmy meczu przez ten element, choć rzeczywiście w kluczowym momencie ich atakujący zaskoczył Rafała Buszka. Zaserwował w strefę, w którą według naszych obserwacji nie miał posyłać piłki. Dlatego należy mu się ogromny szacunek za zrezygnowanie z uderzenia po ulubionym kierunku w decydującym momencie. Takimi zagraniami wygrywa się mecze - podsumował Zatorski.

W drugiej rundzie play-off (1/3 finału), Biełogorie zmierzy się z Zenitem Kazań.

< Przejdź na wp.pl