WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

Pracuś, śmieszek, nauczyciel - tak Krzysztofa Ignaczaka zapamiętają siatkarze i trenerzy

Nicole Makarewicz

Legendarny libero zaliczył 321 spotkań w reprezentacji Polski. Zdaje się, że liczba anegdot o Krzysztofie Ignaczaku i pochwał jakie skierowali pod jego adresem koledzy z boiska jest jeszcze większa. Przedstawiamy kilka z nich.

Jedną z wielokrotnie powtarzanych opowieści związanych z Igłą jest ta o rudym lisie. Tę historię wspominał Marek Magiera chociażby podczas pożegnania Pawła Zagumnego. - Kiedyś, po meczu reprezentacji, przyszedł do mnie Krzysiek Ignaczak i powiedział, żeby zagrać piosenkę o rudym lisie z Akademii Pana Kleksa, gdy tylko Zagumnemu wyjdzie kiwka, bo on o to prosi. Nie sprawdziłem i dałem się wkręcić. Gumie wychodzi akcja, a z głośników "rudy ojciec, ruda matka...". Tylko mi palcem pogroził, a cały zespół w śmiech. Potem przyszedł do mnie i pyta: "Czyj to pomysł?", ja do niego: "Nie powiem", a Guma: "To powiedz Ignaczakowi, że ma przerąbane" - opowiadał dziennikarz.

To właśnie poczucie humoru to coś, co według kolegów z boiska najbardziej wyróżniało pochodzącego z Wałbrzycha siatkarza. Gdy spytaliśmy Łukasza Kadziewicza o to, co wnosił do zespołu Krzysztof Ignaczak, na twarzy byłego środkowego od razu pojawił się uśmiech.  - Sportową jakość, bo był pracusiem, fanatykiem siatkówki rozkochanym w tej dyscyplinie. Dawał dużą dawkę poczucia humoru i uśmiechu. To świetny facet, którego potrzebowaliśmy i potrzebowały kolejne reprezentacje. Głównie dlatego, że zgrupowania to kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset dni w roku i do tego potrzeba ludzi, którzy potrafią robić coś dla grupy, a nie oczekiwać, że grupa da coś tobie - to idealnie charakteryzuje Krzyśka - przyznał ekspert Polsatu Sport.

Często to właśnie Kadziewicz był jego partnerem do żartów, co widać było przed kamerą w "Kadziu Projekt" chociażby gdy Igła mówił o tym, że jego dieta cud składa się z hamburgerów, czy jak fetor unoszący się po treningu w szatni określił "zapachem pracy". - Mam tych wspomnień z Igłą aż za wiele. O wielu ciekawych historiach dowiecie się 18 sierpnia, kiedy wychodzi moja książka - zdradził Kadziu. Kolejnym dowodem na to, że obaj panowie mają do siebie dystans był wspólny taniec na jednym z Balów Mistrzów Sportu.

W swoich żartach były zawodnik Asseco Resovii Rzeszów nie oszczędzał nikogo. Dostało się też Marcinowi Możdżonkowi. - Na drzwiach od mojego pokoju nakleił moje zdjęcie, a obok obrazek z drzewcem z "Władcy Pierścieni", a pod nimi napis "wskaż pięć szczegółów którymi różnią się obydwa obrazki". Oczywiście zrewanżowałem mu się podobnym dowcipem, ale nie mogę podzielić się szczegółami, choćby zważywszy na to, że mogą to czytać dzieci - wspominał środkowy.

ZOBACZ WIDEO Tak De Giorgi rozpoczął zgrupowanie kadry. Komenda: Bardzo miłe otwarcie 

Pierwszy prawdziwy libero

Wspominając karierę Ignaczaka należy pamiętać nie tylko o uśmiechu jaki wprowadzał do drużyn, ale również jego poświęceniu. - Potrafił zaistnieć w grupie mimo, że wzrostu, jak na siatkarza, jest niewielkiego. Był osobą, która skupiała wokół siebie wiele pozytywnych rzeczy. Dla mnie występowanie przez kilka sezonów w reprezentacji z Krzysztofem Ignaczakiem było przyjemnością - wyjaśnił Kadziewicz.

Zadziorny charakter bohatera, który zakończył karierę w Spodku czasem mu przysparzał kłopotów. - Pamiętam, że wszystkich chciał uczyć. Nawet tych zawodników, którzy grali na innych pozycjach. Kiedy byłem trenerem, to w pewnym momencie miałem tego dość. Nawet zagroziłem, że wróci sam ze Stanów Zjednoczonych na własny koszt, bo strasznie dogadywał innym siatkarzom. Uważał, że lepiej wykonuje pewne elementy od innych i wprowadzał trochę zamieszania w grupie. Ale się opamiętał. Potem miał trudny okres, myślę, że po mistrzostwach świata zrozumiał, że musi się skupić na grze. Wcześniej rozpraszały go inne rzeczy, ale od tego momentu zrobił się prawdziwym libero na skalę światową - mówił Ryszard Bosek.

Na kolejnej stronie przeczytasz o tym, jak Krzysztof Ignaczak uczył się pozycji libero, kim jest dla młodego pokolenia siatkarzy i co szykuje dla kibiców.

[nextpage]

Były trener reprezentacji przyznał też, że Igła potrafił się odbudować nawet po momentach dla niego trudnych. - To zawodnik, który chciał się uczyć bycia libero. Przecież zaczynał, gdy ta pozycja dopiero się rozwijała. Trzeba pamiętać o tym, ile dał dla drużyny. Myślę, że to był pierwszy libero naszej reprezentacji. Stworzył sobie tę pozycję sam. Uważam, że za to wszystko, co zrobił należy mu się podziękowanie - podkreślił.

Mimo upływu lat siatkarz podobno dawał swoim drużynom więcej i więcej. Miał duży wpływ na młodsze pokolenie siatkarzy, który teraz pełnią rolę podstawowych zawodników reprezentacji Polski. - To gość, który trenował na maksa, co nam imponowało, bronił każdą możliwą piłkę - komentował Kłos.

Szczególnie wiele zawdzięcza mu Paweł Zatorski, który teraz, tak jak kiedyś charyzmatyczny gracz z Wałbrzycha, jest nazywany jednym z najlepszych libero na świecie. - To wzór do naśladowania praktycznie dla wszystkich siatkarzy, a szczególnie dla mnie. Cieszę się, że miałem okazję go spotkać na mojej drodze i w pewien sposób go śledzić, uczyć się od niego, a później przenieść te nauki na boisko. To dla mnie wielka duma - opowiadał.

- Myślę, że jest fantastycznym ojcem, tak samo jak był świetnym liderem grupy. Pokazywał to na każdym kroku, a kibice to kochali - dodaj zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

Showman

Jest jeszcze jedna kwestia, którą wspominają koledzy z szatni Ignaczaka. - Krzysiu był jednym z pierwszych, którzy pokazywał kibicom reprezentację od środka. Myślę, że kibice to zapamiętają - wskazywał Karol Kłos jeden z najbardziej medialnych siatkarzy. W programie "Igłą szyte", którego libero był autorem padło kilka dowcipów, które siatkarscy entuzjaści zapamiętali. Tak jak ten o hiszpańskiej bródce Zbigniewa Bartmana. Fani dowiedzieli się też o tym, że Bartosz Kurek boi się latać, bo twórca programu przez całą Ligę Światową nieustanne wyśmiewał fobię naszego przyjmującego.

Dzięki "Igłą szyte" poznaliśmy wielki talent reporterski Ignaczaka, który z czasem się rozwinął, co zauważyli jego koledzy. - Myślę, że nie da się go opisać tak naprawdę. Tak jak na boisku, tak teraz już po zakończeniu kariery spełnia się w wielu rolach - podkreślił Zatorski. 

Dla wszystkich fanów Igły mamy dobrą wiadomość. Teraz, gdy zawodnik jest już sportowym emerytem, razem z Łukaszem Kadziewiczem myśli o wspólnej pracy przed kamerami. - Marzy nam się wspólny projekt. Dzięki uprzejmości stacji Polsat Sport mamy fajną, ciekawą pracę. Może przyjdzie moment, w którym znajdziemy w sobie to coś, jakość, która pozwoli nam zrobić coś fajnego tak, aby kibice powiedzieli "ok, fajnie oglądało się ich na boisku, a teraz można się jeszcze czegoś ciekawego o nich dowiedzieć" - opowiedział były środkowy reprezentacji.

< Przejdź na wp.pl