WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Bartłomiej Lemański

Bartłomiej Lemański - polski gigant przebojem wdzierający się na siatkarskie salony

Jacek Pawłowski

Przed trzema laty Bartłomiej Lemański rozpoczął przygodę z wielką siatkówką. Od tego momentu młody środkowy regularnie czyni postępy, przebojem wdzierając się na siatkarskie salony.

W wieku 21 lat ma za sobą trzy sezony spędzone w PlusLidze. Mimo niezbyt dużego doświadczenia, wywalczył sobie pewne miejsce w ekipie aktualnych mistrzów świata. Za kilka dni Bartłomiej Lemański wystąpi na kolejnej wielkiej imprezie w karierze - Mistrzostwach Europy 2017.

Wychowanek Metra Warszawa będzie jednym z najwyższych zawodników podczas Euro. Według oficjalnych danych, młody środkowy mierzy 215 cm, choć niektóre źródła podają, że jest nawet dwa centymetry wyższy. Sam zainteresowany uważa jednak, że to zawyżone dane. - Informacje na ten temat być może są prawdziwe. Problem w tym, że nigdy nie udało się mnie dokładnie zmierzyć, bo nie starczało miarki - powiedział w jednym z wywiadów Lemański.

Ogromny wzrost odziedziczył po rodzicach: mama mierzy ponad 180 cm, tata powyżej 190 cm. Sam zawodnik jednak długo nie wykazywał tendencji do olbrzymiego wzrostu, dlatego też niespecjalnie garnął się do siatkówki. W górę "wystrzelił", kiedy poszedł do gimnazjum. Wcześniej przewyższał swoich rówieśników, ale tylko o głowę. Z biegiem czasu zaczął rosnąć nawet pięć centymetrów w ciągu roku. Mimo to, udało mu się uniknąć kontuzji, co nie było normą w przypadku tak wysokich graczy. W pewnym momencie pojawiły się co prawda problemy z kolanami, ale dolegliwości nie okazały się zbyt poważne.

Siatkarskie treningi były efektem fascynacji rodziców tą dyscypliną sportu. Pomógł także nauczyciel od WF'u ze szkoły podstawowej. To właśnie on przekazał Bartoszowi namiary na klub, uznając, że warunki fizyczne predysponują Lemańskiego do gry w siatkówkę.

Na pierwszy trening, do Metra Warszawa, przyprowadziła go mama, z którą zawarł umowę. Miał chodzić przez tydzień i jeżeli by mu się nie spodobało, mógł przestać. Złapał jednak bakcyla i został. Było mu o tyle łatwiej, że mieszkał w pobliżu hali, więc nie musiał tracić zbyt wiele czasu na dojazdy. Wystarczył kilkuminutowy spacer.

Pierwszy sportowy sukces Bartłomiej Lemański odniósł w 2013 roku. Wraz z reprezentacją Polski kadetów sięgnął po srebrny medal Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży. Kilka miesięcy później na półce z trofeami pojawiły się kolejne krążki - srebro mistrzostw Europy oraz brąz mistrzostw świata kadetów.

W kolejnym sezonie nastąpił pierwszy przełom w karierze Lemańskiego, gdyż działacze Asseco Resovii zdecydowali się bowiem wypożyczyć 18-latka do AZS Politechniki Warszawskiej, prowadzonej wówczas przez Jakuba Bednaruka, trenera słynącego z dobrej pracy z młodzieżą. To właśnie w barwach "Inżynierów" Bartłomiej Lemański zadebiutował na parkietach siatkarskiej ekstraklasy. Na dodatek w wielkim stylu. Wielu siatkarskich ekspertów krzyknęło go bowiem jednym z objawień.

- Nie nazwałbym się tak. Uważam, że gra w Politechnice i rywalizacja w Plus Lidze daje mi mnóstwo doświadczenia. Wydaje mi się, że dzięki temu udało mi się tutaj zrobić postęp i mam nadzieję, że dostanę szansę dalszego rozwoju tutaj. Przed sezonem myślałem, że na parkiecie będę się pojawiał głównie podczas treningów, a w meczach wystąpię tylko okazjonalnie. Mam jednak szansę, by się pokazać i naprawdę nie mogę narzekać na to, jak wszystko się potoczyło - stwierdził po jednym z meczów Bartłomiej Lemański.

Debiutancki sezon w PlusLidze zakończył się w sposób najgorszy z możliwych. Fatalna kontuzja stawu skokowego, jakiej doznał podczas meczu z Cerrad Czarnymi Radom, była pierwszym poważnym urazem w karierze. Po kilku miesiącach Bartłomiej Lemański zdołał jednak wrócić na siatkarskie parkiety i zapomnieć o urazie. Przedłużył także o kolejny rok kontrakt z ekipą, w barwach której, poznał smak poważnej siatkówki.

[nextpage]


Dwa lata spędzone w barwach drużyny ze stolicy okazały się być przełomem w karierze młodego środkowego, który zadomowił się na dobre w czołówce rankingów na najlepiej blokującego gracza PlusLigi. Nie można było nie dostrzec, że w kraju nad Wisłą pojawił się kolejny olbrzymi talent. Nic dziwnego, że po dwuletnim wypożyczeniu, włodarze Asseco Resovii postanowili z powrotem ściągnąć zawodnika do siebie.

W barwach Resovii miał okazję zagrać po raz... drugi w karierze. Wcześniej, jako zawodnik AZS Politechniki Warszawskiej. Wówczas sytuacja była wyjątkowa, zwyciężyła idea fair-play.

Sytuacja miała miejsce w meczu finałowym X Memoriału Zdzisława Ambroziaka, kiedy kontuzji lewej kostki nabawił się Dmytro Paszycki. Trener w zanadrzu miał jedynie młodego rozgrywającego oraz... Damiana Wojtaszka, drugiego libero. Z pomocą wtedy przyszedł Bartłomiej Lemański, który w tym meczu decyzją Jakuba Bednaruka miał nie grać. - Miałem raczej posiedzieć na ławce rezerwowych, ale kiedy przydarzyła się okazja na to, żeby pograć, to nie widziałem przeciwwskazań - tłumaczył.

Czwartą partię młody środkowy rozegrał w koszulce należącej do Damiana Wojtaszka, punkty zdobywał na korzyść rzeszowian. - Na takim turnieju mogło dojść do takiej zmiany, w oficjalnym spotkaniu ligowym już nie - tłumaczył później.

Za swoją postawę Lemański został nagrodzony dwoma medalami. Złotym od Asseco Resovii za postawę fair-play i pomoc w finale oraz srebrnym od AZS Politechniki, którą wspierał dzień wcześniej w starciu półfinałowym.

Gra w zespole walczącym o najwyższe cele, u boku tak doświadczonych siatkarzy jak Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski, miała stanowić kolejną okazję do nauki dla Bartłomieja Lemańskiego. 20-letni środkowy nie zamierzał jednak płacić frycowego i niemal z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem wicemistrza Polski, czwartej wówczas drużyny Europy.

W barwach ekipy z Podkarpacia wystąpił w 31 meczach PlusLigi sezonu 2016/2017 oraz w 7 spotkaniach Ligi Mistrzów. Dla podopiecznych Andrzeja Kowala, sezon nie był zbyt udany. Indywidualnie Bartłomiej Lemański nie błyszczał w rankingach. Jego dobra postawa i ogromny potencjał nie umknęły jednak selekcjonerowi kadry Ferdinando de Giorgiemu, który powołał 20-latka do drużyny narodowej.

Również w tym przypadku, nikt nie wróżył wielkich sukcesów młodemu środkowemu. Obok doświadczonych już Mateusza Bieńka, Andrzeja Wrony i Karola Kłosa, wydawał się być spisany na straty, w walce o miejsce w kadrze. Tymczasem kolejny raz "polski gigant"potwierdził, że nie boi się żadnych wyzwań. 21 maja zadebiutował w drużynie narodowej w towarzyskim starciu z Iranem. Stał się tym samym najwyższym siatkarzem w historii reprezentacji Polski. Tytuł ten odebrał Marcinowi Nowakowi, mierzącemu 215 cm. Kilka tygodni później Lemański potwierdził, że nie zamierza zadowalać się samą obecnością w biało-czerwonych barwach, zajmując wysokie pozycje w rankingach najlepszych graczy Ligi Światowej 2017.

- Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, uznałem, że się przyda, ale potrzeba będzie dużo pracy fizycznej na treningu. Przy takim wzroście zawodnik musi być bowiem obudowany fizycznie. Teoretycznie miał być u nas rezerwowym, a po przygotowaniach, grał w szóstce przez dwa lata. Widać było, że chłopak ma dobrze poukładane w głowie - przyznał w rozmowie z naszym portalem Jakub Bednaruk, pod którego skrzydłami Bartłomiej Lemański zadebiutował na parkietach jednej z najlepszych lig świata.

- Mnie bardzo się podoba to, nie tylko jaki skok jakościowy uczynił, ale jakim stał się facetem. Z takiego cichego, przygarbionego chłopaka, który myśli, że ktoś się z niego śmieje z powodu wzrostu, stał się gościem, który ma wypiętą klatę i jest pewny siebie. Z tego nawet jestem bardziej zadowolony niż z jakości jaką prezentuje siatkarsko. Jeśli chodzi o to, że trafi do kadry, tego się spodziewałem, ale że będzie tak szybko bił się o szóstkę, to jestem zaskoczony - dodał były szkoleniowiec AZS Politechniki Warszawskiej.

< Przejdź na wp.pl