WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: atakuje Jakub Kochanowski

Jakub Kochanowski: Szukać pozytywów

Krzysztof Sędzicki

- Nie znam sportowca, który by powiedział, ze poddajemy się i spisujemy sezon na straty. Jasne, że będziemy walczyć - zapowiada Jakub Kochanowski, środkowy PGE Skry Bełchatów. Jego zespół walczy nie tylko z rywalami, ale i kontuzjami.

W środę PGE Skra Bełchatów grająca praktycznie bez możliwości zmiany na przyjęciu i na środku walczyła jak równy z równym z Jastrzębskim Węglem. Mistrzowie Polski mieli realną szansę na to, by ugrać choćby jeden punkt, ale ostatecznie po walce na przewagi w czwartym secie trzy oczka pojechały do Jastrzębia (więcej o meczu).

- Nie można nam odmówić walki, ale za samą walkę nie rozdaje się punktów. Niewiele nam zabrakło w trzecim i czwartym secie. W końcówkach jastrzębianie byli lepsi na zagrywce i to zadecydowało. Czasami szczęście jest tym czynnikiem decydującym w takich meczach. Ten mecz taki był. Być może gdybyśmy go grali dzień wcześniej lub dzień później, wynik byłby inny. Trudno powiedzieć - uważa Jakub Kochanowski.

Różne elementy decydowały o wygranej w różnych fragmentach spotkania. Początkowo bełchatowianom brakowało trochę gry środkiem, ale w drugiej fazie meczu nadrobili te braki.

ZOBACZ WIDEO Debiut Leona w kadrze Polski coraz bliżej. "Mieć go w drużynie to jak oszukiwać. Jest po prostu za dobry!"
  

- Nie wiem, jak to wyglądało w liczbach, ale Karol zdobył kilkanaście punktów, więc nie powiedziałbym, że brakowało nam środka. Ten mecz był bardzo równy, ale myślę, że zadecydowały szczegóły. Jastrzębianie byli troszeczkę lepsi w poszczególnych takich elementach - uważa środkowy PGE Skry.

Trudno się z tym nie zgodzić. Wszak żółto-czarni popisali się aż dziesięcioma asami serwisowymi, ale po drugiej stronie siatki byli tacy zawodnicy jak Julien Lyneel, który robił cuda z sytuacyjnych piłek z drugiej linii albo Jakub Bucki, który zmienił Dawida Konarskiego i zdobył w ciągu dwóch i pół seta 21 punktów, zachowując przy tym ponad 70 procent skuteczności w ataku.

Tymczasem w drużynie z Bełchatowa zrobił się szpital. PGE Skra musi radzić sobie bez podstawowych skrzydłowych - Artura Szalpuka i Milada Ebadipoura. Nie w pełni zdrowy jest Mariusz Wlazły, który pojawia się tylko na krótkie zmiany. Brakuje również rotacji na środku. Od początku sezonu leczy się Patryk Czarnowski, a ostatnio wyłączony z gry jest także David Fiel.

- Nie możemy patrzeć na to, co złego dzieje się w naszej drużynie. Musimy szukać pozytywów i starać się rozwiązać ten problem. Nie jest tajemnicą nasze kłopoty zdrowotne. Jesteśmy takim klubem, w którym możemy grać zmiennikami. Ten mecz pokazał, że mimo braku kluczowych zawodników, umiemy grać dobrą siatkówkę - przyznał Kochanowski.

Nie da się ukryć, że sytuacja bełchatowskiej ekipy w tabeli PlusLigi jest trudna. Zespół trenera Roberto Piazzy jest szósty i ma aż 20 punktów straty do liderującej ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Do piątej Aluron Virtu Warty Zawiercie żółto-czarni tracą sześć oczek, ale mają o dwa spotkania rozegrane mniej.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie zwalnia tempa. Zobacz tabelę PlusLigi po 18. kolejce

- Nie znam sportowca, który by powiedział, ze poddajemy się i spisujemy sezon na straty. Jasne, że będziemy walczyć - zapowiedział środkowy PGE Skry. W najbliższy weekend jego drużynę czeka wyjazdowe spotkanie z drużyną, która także ma ogromne problemy w tym sezonie - Asseco Resovią Rzeszów. Pierwsza piłka w niedzielę o 14:45.

< Przejdź na wp.pl