Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu od lewej: Łukasz Kaczmarek w ataku

Siatkówka. Łukasz Kaczmarek cierpiał na poważną chorobę

Dominika Pawlik

Życie nie oszczędzało Łukasza Kaczmarka w ostatnim sezonie. Reprezentant Polski miał zapalenie mięśnia sercowego, chorobę, która dla niektórych bywa śmiertelna. Kiedy się wyleczył, doznał kolejnego urazu. Teraz do wszystkiego podchodzi z optymizmem.

Kiedy Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle ogłosiła, że Łukasz Kaczmarek opuści kilka tygodni ligowych zmagań, nikt nie podejrzewał, z czym może zmagać się atakujący. Trafił do szpitala i okazało się, ze to zapalenie mięśnia sercowego, niosące za sobą nie tylko ryzyko pożegnania z zawodowym sportem, ale nawet śmierci.

- Poczułem ścisk w klatce piersiowej. Zaniepokoiłem się, bo nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłem. Trafiłem do szpitala na badania, na które wysłał mnie Paweł Brandt, zajmujący się w naszym klubie kwestiami zdrowotnymi. Było to bardzo ważne, ponieważ jedną z jego podstawowych zasad jest to, że nie daje "zielonego światła" na grę, jeśli nie jest w stu procentach pewny, że zawodnik jest zdrowy - mówił zawodnik w rozmowie z TVP Sport. 

Przez osiem tygodni nie mógł trenować, ale wszystko skończyło się dobrze. - Miałem szczęście, że w porę trafiłem do szpitala i dostałem "najniższy wymiar kary". Po dwóch miesiącach braku aktywności sportowej, mogłem wracać na parkiet - opowiadał. 

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowita metamorfoza byłej pływaczki. Internauci są zachwyceni 

Odezwał się do niego Vital Heynen, kiedy dowiedział się o problemach. - Powiedział, że jego żona pracowała na kardiologii. Dodał, że po podobnym schorzeniu do treningów wraca się po około sześciu lub ośmiu tygodniach. Zaznaczył, że jeśli będę potrzebował pomocy, mam konsultować się z doktorem Sokalem, który pracuje w kadrze. W Kędzierzynie-Koźlu byłem też pod opieką Pawła Brandta, który jest znakomitym specjalistą. Na wszelki wypadek wysłaliśmy jednak wyniki badań do doktora Sokala, którego brat jest kardiologiem - tłumaczył Kaczmarek. 

Siatkarz wrócił do gry, trenował, ale to nie był jego koniec zdrowotnych zmagań. - Przez tydzień albo niecałe dwa tygodnie czułem się w pełni sobą. Do momentu, w którym podczas treningu poprzedzającego mecz z Asseco Resovią przydarzyły mi się kolejne problemy ze zdrowiem. Poślizgnąłem się na boiskowej naklejce. Byłem niesamowicie wku***. Popłakałem się jak dziecko. Wcześniej myślałem, że dostałem "nauczkę" poprzez problemy z sercem, a wtedy do lekcji pokory doszedł uraz stopy - wspominał. 

Sezon jednak nie został dokończony z powodu pandemii koronawirusa, ZAKSA i tak została sklasyfikowana na pierwszym miejscu, choć medali nie przyznano. Kaczmarek nie dostał powołania do reprezentacji Polski, mimo że w poprzednich latach był członkiem drużyny. 

- Nie mam żalu do Vitala. Uważam, że podjął słuszną decyzję, zabierając na zgrupowanie do Spały atakujących, którzy rozegrali cały sezon. Będzie następny i mam nadzieję, że zdrowie pozwoli mi na to, bym mógł pokazać się z jak najlepszej strony. Priorytetem jest dla mnie powrót do formy. Będę robił wszystko, co w mojej mocy, by znaleźć się ponownie w kadrze - zapowiedział. ZAKSA pomogła swojemu zawodnikowi w trudnym czasie, przedłużyła z nim kontrakt. I to tam formę szlifować będzie atakujący.

Czytaj też:
PlusLiga. Asseco Resovia sfinalizowała kolejny transfer
PlusLiga. Mariusz Wlazły zaskoczył nawet prezesa Trefla Gdańsk. Dariusz Gadomski: Sam byłem w szoku [WYWIAD]
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl