PAP/EPA

Tak mógł skończyć Lewandowski. Wybuch petardy zniszczył karierę niemieckiego bramkarza

Piotr Bobakowski

Kapitan Biało-Czerwonych miał dużo szczęścia podczas incydentu na boisku w Bukareszcie. Historia futbolu zna bowiem przypadek, kiedy wygłup kibiców skończył się dramatycznie.

Mecz eliminacji do mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku pomiędzy Rumunią i Polską zakończył się zwycięstwem Biało-Czerwonych (wynik 3:0, więcej czytaj tutaj), którzy pokazali na stadionie w Bukareszcie dojrzały futbol. Bohaterem spotkania został Robert Lewandowski, który zdobył dwa gole. Niedużo jednak brakowało do tego, żeby na początku drugiej połowy napastnik Bayernu Monachium zszedł z boiska.

W 54. minucie u stóp wychowanka Varsovii, który znalazł się w polu karnym polskiej drużyny, wybuchła petarda rzucona z trybun. "Lewy" złapał się za twarz i upadł na ziemię. Sytuacja wyglądała dramatycznie. Zawodnik leżał tam przez dłuższą chwilę, a po interwencji sztabu medycznego - wyraźnie ogłuszony - opuścił boisko. Na szczęście kapitan Biało-Czerwonych doszedł do siebie i wrócił do gry, strzelając w końcówce spotkania dwa gole.

- Myślałem, że spadła obok mnie raca. Stałem blisko, a dźwięk był głośny. W pierwszej chwili mnie zamroczyło, nic nie słyszałem. Sędzia zapytał, czy wszystko jest w porządku. Mówił, że nie muszę się spieszyć i dostanę tyle czasu, ile będę potrzebował. Na początku to do mnie nie docierało. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze - relacjonował po meczu w rozmowie z Polsatem Sport.

W przypadku "Lewego" incydent z petardą skończył się happy endem, ale - jak pokazuje historia futbolu - wcale nie musiało tak być.

Diagnoza jak wyrok

Lider Biało-Czerwonych mógł bowiem podzielić los niemieckiego bramkarza Georga Kocha, który w 2008 roku - występując w barwach Rapidu Wiedeń - został ranny po wybuchu petardy podczas derbowego meczu ligowego z wiedeńską Austrią (wynik 3:0).

PAP/EPA/Carmen Jaspersen
Do wypadku doszło w trakcie pierwszej połowy, która została z tego powodu przerwana na ponad kwadrans. W wyniku wybuchu Koch doznał urazu ucha i nie był w stanie kontynuować gry. Po zajściu piłkarz został natychmiast przetransportowany do szpitala.

- Obawiam się, że zawodnik mógł doznać uszkodzeń wewnętrznych części ucha, ale dopiero po dokładnym badaniu będzie można postawić diagnozę - mówił wówczas dziennikarzom lekarz Rapidu, Benno Zifko.

Robert Lewandowski: Przez wybuch nic nie słyszałem, oczy też ucierpiały

Badania szczegółowe przeprowadzone w szpitalu wykazały u bramkarza wiedeńskiego zespołu wstrząs, zapaść krążeniową, zaburzenia równowagi oraz poważne uszkodzenie słuchu. Diagnoza brzmiała dla niego jak wyrok. To był koniec kariery piłkarskiej utalentowanego bramkarza, przed którym do meczu derbowego z Austrią była perspektywa gry na wysokim poziomie i świetnych zarobków przez wiele lat.

NA DRUGIEJ STRONIE - MIĘDZY INNYMI - PRZECZYTASZ, CZY KOCHOWI UDAŁO SIĘ WRÓCIĆ DO PIŁKI I JAK ZMIENIŁO SIĘ JEGO ŻYCIE PO WYPADKU

[nextpage]

Po opuszczeniu szpitala i trwającej cztery miesiące rehabilitacji, Koch - który miał wtedy podpisany kontrakt z Rapidem do końca maja 2009 roku - próbował wrócić do sportu. Rozpoczął treningi w zespole SC Herford, gdzie udało mu się nawet rozegrać jeden mecz ligowy.

Inny Georg

Problemy ze słuchem i równowagą sprawiły jednak, że w marcu 2009 roku był zmuszony zakończyć karierę zawodniczą. Na sportową emeryturę przeszedł w wieku 37 lat. - Chciałem wrócić za wszelką cenę do sportu. Podjąłem ostatnią próbę, ale nie udało się. Od wybuchu petardy przez cały czas cierpiałem na zaburzenia równowagi. Była to bardzo bolesna decyzja, ale musiałem zakończyć karierę - przyznał na łamach dziennika "Bild".

Rolf Vennenbernd/PAP/DPA
- Moje całe życie to była rodzina i futbol. Wiem, że po wypadku moi bliscy poznali innego Georga. To nie był łatwy okres dla nich. Byłem rozdarty. To wszystko tak nagle się skończyło. Przykro mi z tego powodu - cytuje Kocha "Bild".

Były zawodnik m.in. Fortuny Duesseldorf, FC Kaiserslautern, Dinama Zagrzeb i PSV Eindhoven (w Lidze Mistrzów) do końca życia nie zapomni incydentu z derbów Wiednia.

Alexandru Chipciu: Myślałem, że Lewandowski gra na czas

Od wypadku minęło już osiem lat, ale trauma i stres towarzyszą mu po dzień dzisiejszy. Kiedy budzi się w nocy, głowa przywołuje bowiem sceny z petardą wybuchającą tuż obok niego. - Budzę się, jest piąta rano. Kompletna cisza, a ja nie mogę zasnąć. Czuję dziwną presję - zdradził w rozmowie z niemieckim dziennikiem.

Koch pracuje obecnie jako kierownik drużyny SC Herford. Wcześniej był tymczasowo trenerem tego klubu. Potem szkolił bramkarzy m.in. Dubai SC i SG Sonnenhof Grosaspach.

Od kilku lat Niemiec toczy również walkę o odszkodowanie, które jego zdaniem powinno mu zostać wypłacone. W 2010 roku złożył stosowne dokumenty w FIFA i domaga się od obu wiedeńskich klubów rekompensaty za utracone zarobki na kwotę ponad 912 tys. euro.

Grosicki królem Bukaresztu, "Lewy" jak Terminator. Memy po meczu Rumunia - Polska

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: żeńska odmiana Messiego. Tak strzela gwiazda Barcy

 

< Przejdź na wp.pl