Getty Images / David Cannon/Allsport

Nie dożył 60 lat. Tragiczna historia jednego z najlepszych piłkarzy świata

Michał Fabian

Oglądanie jego gry było czystą przyjemnością. Majestatyczne ruchy, zagrania piętą, piękne gole. Futbol nie był jednak dla niego wszystkim. Ukończył medycynę, angażował się w politykę. Niestety od wielu lat nie radził sobie z alkoholem.

- To smutny początek dnia. Spoczywaj w pokoju, Doktorze Socratesie - tak 4 grudnia 2011 r. napisał na Twitterze Ronaldo, były napastnik reprezentacji Brazylii. Przed pięcioma laty, w tamten niedzielny poranek, wśród kibiców z Kraju Kawy - i nie tylko - zapanowała żałoba. W szpitalu w Sao Paulo zmarł Socrates, były kapitan reprezentacji "Canarinhos", uznawany za jednego z najwybitniejszych pomocników z tego kraju. Miał zaledwie 57 lat.

Po raz trzeci w ciągu kilku miesięcy Socrates Brasileiro Sampaio de Sousa Vieira de Oliveira - tak brzmiało jego pełne nazwisko - trafił do szpitala. Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się w sierpniu 2011 r. W następny miesiącu legenda futbolu trafiła do szpitala z krwawieniem w przewodzie pokarmowym. Lekarzom udało się opanować sytuację. Ale w grudniu mogli tylko bezradnie rozłożyć ręce.

Palił jak smok. I ten alkohol...

Socrates został zakwalifikowany do przeszczepu wątroby, ale go nie doczekał. Na początku grudnia trafił na oddział intensywnej terapii szpitala w Sao Paulo. Początkowo podawano informację o zatruciu pokarmowym. Okazało się, że była to sepsa. "Doktor" oddychał przy pomocy respiratora, był w stanie krytycznym. Nad ranem, 4 grudnia 2011 r., zmarł.

Nie było żadną tajemnicą, że genialny piłkarz miał problemy z nałogami, i to od wielu lat. Palił jak smok, a także często sięgał po alkohol. Robił to już w trakcie piłkarskiej kariery. Gdy mówił o tym w mediach, można było odnieść wrażenie, że albo nie dostrzega problemu, albo go bagatelizuje.

- Nigdy nie miałem problemów z alkoholem, nie byłem uzależniony. Traktowałem go jako mojego towarzysza - tak mówił w wywiadach. Jednak na kilka miesięcy przed śmiercią, gdy zaczęły się jego problemy zdrowotne, przyznał się do problemu. - Tak, byłem alkoholikiem. Ci, którzy sięgają po alkohol każdego dnia, są alkoholikami. Byłem od niego zależny - mówił we wrześniu 2011 r. W czasie przeszłym, bo zapewniał, że w końcu zerwie z nałogiem. 

Nietuzinkowy, niebanalny, nie pasujący do swojej epoki. Człowiek o szerokich horyzontach, daleko wykraczających poza futbol. Tak o Socratesie wypowiadają się jego dawni koledzy z boiska i dziennikarze. Zaczynał karierę w Botafogo, w 1974 r., ale w tamtym okresie ważniejsze dla niego były studia na medycynie. Koniecznie chciał je ukończyć i dopiął swego (został pediatrą). To dlatego zyskał przydomek "Doutor Sokrates", czyli "Doktor Sokrates".

Wyjątkowa inteligencja

Eksplozja jego talentu nastąpiła w Corinthians. Do klubu z Sao Paulo trafił jako 24-latek, w 1978 r. Stał się królem środka pola, poprowadził zespół do trzech tytułów mistrzowskich. Zdobył dla Corinthians 172 gole w 297 spotkaniach.

Socratesa łatwo było rozpoznać na boisku. Wysoki (192 cm), dość szczupły, ale silny fizycznie, często grający w charakterystycznej opasce. Wyróżniał się techniką, był obunożny. Przede wszystkim zaś miał "to coś", co zachwycało kibiców. Znakomity przegląd pola, podania dokładne co do centymetra (zwłaszcza piętą; to był jego znak firmowy), potężne strzały z dystansu.

Socrates i Zico. Fot. PAP/DPA/Melchert

- Był spektakularny. To jeden z najlepszych piłkarzy, z jakimi grałem. Jego inteligencja była wyjątkowa. Zawsze można było się po nim spodziewać czegoś dobrego - mówił o Socratesie kolega z reprezentacji Brazylii, Zico.

W barwach "Canarinhos" pochodzący z Belem pomocnik rozegrał 60 spotkań, strzelił w nich 22 gole (wg niektórych źródeł - 63 spotkania i 25 goli). W tym kilka pamiętnych - m.in. te z mundialu w 1982 r. W spotkaniu z ZSRR przejął piłkę na trzydziestym metrze. Łatwo ograł dwóch rywali, a potem huknął tak, że piłka mało nie rozerwała siatki.

Trafił także w pamiętnym spotkaniu z Włochami, w drugiej fazie mistrzostw, ale wówczas przyćmił go Paolo Rossi (Włosi wygrali 3:2, a następnie triumfowali w całej imprezie).

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., DLACZEGO SOCRATESOWI NIE POWIODŁO SIĘ WE WŁOSZECH I JAK DAŁ NA IMIĘ JEDNEMU Z SYNÓW

[nextpage]

Kadra Brazylii z 1982 r., której Socrates był kapitanem (a oprócz niego brylowali Zico czy Falcao, nie awansowała do fazy medalowej MŚ. Przez wielu ekspertów nazywana jest najlepszą drużyną narodową, która nie zdobyła żadnego trofeum. On się tym jednak nie przejmował. - Tytuły są ulotne. To, co liczy się w futbolu, to pasja - mawiał.

Gol z Polską, pudło z Francją

"Doktor" raz jeszcze wystąpił na mundialu, cztery lata później w Meksyku, ale tam nie był już w tak wysokiej formie. Wcześniej stracił także kapitańską opaskę. W spotkaniu 1/8 finału strzelił gola Polsce, pokonując Józefa Młynarczyka z rzutu karnego (zobacz zdjęcie poniżej). Ale w kolejnym meczu, z Francją - o miejsce w półfinale - w serii rzutów karnych się pomylił. Jego strzał obronił Joel Bats, Brazylia odpadła, a jej kibice znów zalali się łzami.

Fot. imago sportfotodienst/EAST NEWS
Po odejściu z Corinthians - w 1984 r. - Socrates spróbował swoich sił w Europie, podpisał kontrakt z Fiorentiną. Nie był to dla niego udany okres. We Florencji spędził 1,5 roku, w 25 spotkaniach strzelił sześć goli. Miał problemy z przystosowaniem się i do stylu gry w Serie A, i do życia w Italii. - W Europie życie jest takie dokładne i zorganizowane. Nie takie jak w Brazylii, gdzie wszystko jest bardziej spontaniczne - narzekał. - We Florencji czasem nie chciało mi się trenować, ale po prostu wyjść ze znajomymi, iść na imprezę albo zapalić. W życiu jest więcej rzeczy, nie tylko futbol.

Fiorentinę prowadził wówczas trener Giancarlo De Sisti. - Pamiętam, że Socrates ciągle się sprzeciwiał. Pytał, dlaczego nie można palić w autokarze, dlaczego mamy zgrupowania w sobotnie wieczory przed meczami - mówił.

Socrates wrócił do Brazylii, bronił jeszcze barw Flamengo i FC Santos. W 1989 r. zakończył karierę i stał się cenionym ekspertem. Zapraszano go do telewizji, do gazet pisał felietony. Słynął z kontrowersyjnych opinii, poruszał nie tylko sprawy piłkarskie, ale także polityczne czy gospodarcze.

Syn Fidel i powrót w wieku 50 lat

Jeszcze w trakcie kariery interesował się żywo polityką. Wielokrotnie występował przeciwko rządzącemu Brazylią do 1985 r. reżimowi wojskowemu. Zaangażował się w kampanię, która miała doprowadzić do zorganizowania bezpośrednich wyborów prezydenckich. Uwielbiał Che Guevarę i Fidela Castro. Jednemu z sześciu synów dał na imię Fidel. Jego matka zbeształa go za to, ale w odpowiedzi usłyszała. "Spójrz, co ty zrobiłaś mnie". Walczył także o prawa piłkarzy poza boiskiem.

Niespodziewanie, w 2004 r., Socrates pojawił się w północnej Anglii. Mając 50 lat, wystąpił w meczu Garforth Town - klubu z ósmej ligi angielskiej. Miał być grającym menedżerem tej drużyny, ale pomysł nie wypalił. Brazylijczyk zagrał tylko 12 minut w spotkaniu z Tadcaster Albion i wrócił do Kraju Kawy.

To zdjęcie pochodzi właśnie z 2004 r.

W dniu śmierci Socratesa, 4 grudnia 2011 r., piłkarze Corinthians - byłego klubu znakomitego pomocnika - wygrali rozgrywki ligowe. Podczas minuty ciszy unieśli zaciśnięte prawe pięści. To był gest, który zawsze wykonywał po golach "Doktor". - Zdobywając mistrzostwo, chcieliśmy go w jakiś sposób uhonorować - mówił Liedson, piłkarz Corinthians.

"Doktorowi" nigdy nie udało się wygrać wielkiego turnieju z reprezentacją (największy sukces to drugie miejsce w Copa America 1983). Sztuki tej dokonał za to młodszy (o 11 lat) brat Socratesa - Rai. W 1994 r. zdobył on z Brazylią złoty medal mistrzostw świata w USA.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: chłopiec od podawania piłek wyrzucony przez arbitra. Miał łzy w oczach
   

< Przejdź na wp.pl