Instagram

Dambe - afrykański boks dla biednych. Dla dolarów wielu straciło życie

Robert Czykiel

Cała wioska zbiegła się w jedno miejsce. Utworzyli kawałek wolnego placu, który za moment zamieni się w ring. W tle słychać dudniące bębny, a kibice śpiewają pochwalne pieśni. Za chwilę zacznie się walka na śmierć i życie.

Boks w ostatnich latach jest w kryzysie, bo dziś najwięcej kibiców zachwyca się MMA. Często słychać głosy, że szermierka na pięści stała się po prostu zbyt nudna. Takie ringowe wojny jak niedawne starcie Anthony'ego Joshuy z Władimirem Kliczką zdarzają się coraz rzadziej. Zamiast tego mamy bokserskie szachy, które kończą się sędziowskimi werdyktami. A kibice przecież zawsze uwielbiali oglądać dramaty, potężne nokauty, krew i zawodników wynoszonych z areny walki.

Z tęsknoty za takimi pojedynkami wielu szuka zaspokojenia w nielegalnych walkach. To dlatego tak dużą popularność zdobył film "Podziemny krąg", w którym z bliska można poczuć atmosferę bijatyk na gołe pięści w kryjówkach, do których strach wejść bez zaproszenia.

Wystarczy jednak udać się do Nigerii, aby na własne oczy zobaczyć brutalniejszą wersję boksu. Kontrowersyjna odmiana sportów walki nazywa się dambe i każdy, kto zobaczy choć jedną walkę, najpierw jest w szoku. Potem obserwuje wszystko z ciekawością, aż w końcu chce następnej i następnej.

Sport starszy od boksu?

Historycy do dzisiaj nie są zgodni, kiedy powstało dambe. Większość z nich odrzuca tezę, że ta sztuka walki wzorowana jest na boksie, który był znany w starożytnej Grecji i Rzymie. Bardzo prawdopodobne, że afrykańska odmiana była znacznie wcześniej.

ZOBACZ WIDEO KSW 39: Niesamowity marsz Andryszaka, teraz chce walki o pas 

Wywodzi się ona z plemienia Hausa, którego członkowie byli cenionymi rzeźnikami. To oni przy okazji różnych festiwali odwiedzali wioski, a następnie organizowali turnieje dambe. Dla każdego uczestnika start w zawodach był niezwykle ważny, bo był sprawdzianem męstwa, odwagi i miał udowodnić, że mężczyzna jest gotowy na małżeństwo i pójście na wojnę.

Tyle, jeśli chodzi o historię. Dzisiaj dambe nie jest domeną rzeźników z Hausa. Każdy zawodnik może próbować swoich sił, a śmiałków nie brakuje. Powód jest banalny. W Nigerii panuje bieda, wielu mieszkańców żyje za kilka dolarów miesięcznie, a ten sport daje im możliwość wybicia się ponad ubóstwo. Wystarczy, że ma się dar do bójki.

Zasady są zresztą na tyle proste, że każdy je rozumie. Każda walka składa się z trzech rund, które nie mają limitu czasowego. Runda kończy się w momencie, gdy sędzia zauważy za małą aktywność wojowników, któryś prosi o przerwę albo dotknie ręką lub kolanem ziemi.

NA NASTĘPNEJ STRONIE PRZECZYTASZ, ILE ZARABIAJĄ ZAWODNICY DAMBE, JAK WYGLĄDAJĄ TURNIEJE I POZNASZ CIEMNĄ STRONĘ TEGO SPORTU

[nextpage]

Dozwolone są kopnięcia, ale największą siłą jest ręka. Jedna z nich odgrywa rolę tarczy i nią nie można zadawać ciosów. Drugą obwiązuje się... sznurem. To "włócznia", która służy do zadawania bólu rywalowi. Nie ma rękawic, które zmniejszają siłę ciosu. Można sobie wyobrazić, co czują zawodnicy, gdy obrywają po twarzy.

To jednak nic. Kiedyś popularne były przypadki, że zawodnicy zanurzali "włócznię" w żywicy z kawałkami szkła. Obecnie jest to zakazane, ale zdarzają się nielegalne walki, w których nadal takie metody są stosowane.

Nie wszyscy wracają do domu żywi

Ze szkłem czy bez każdy cios jest bardzo bolesny. Dlatego zawodnicy często przed walkami wdychają dym z konopi, aby potem nie czuć aż tak dużego bólu. Czasami jednak i to nie pomaga.

Walki w dambe odbywają się każdego dnia w wielu zakątkach Nigerii. Największą popularnością cieszą się weekendowe turnieje, ale tak duża regularność sprawia, że wiele jest przypadków śmiertelnych. Nikt nie prowadzi oficjalnych statystyk, media nie piszą o zmarłych w walce, ale wielu w dambe straciło życie. Każdy jednak liczy się z tym ryzykiem, bo do zyskania ma znacznie więcej.

Pieniądze. To one sprawiają, że choć lata lecą, wiele tradycji wymiera, ale dambe nadal istnieje. Nie ma tutaj kontraktów, PPV, pieniędzy z biletów i praw telewizyjnych. Można jednak godnie żyć z walk, bo najlepszych wojowników opłacają kibice, którzy przychodzą na turnieje.

- Niektórzy mogą zarobić nawet kilka tysięcy dolarów. Fani często też ofiarowują prezenty. Zdarzają się motocykle, czy telewizory. Często wojownicy tuż po walce dosłownie są obsypywani pieniędzmi - opowiada Jane Hahn, fotoreporterka, która była świadkiem zawodów w dambe.

Afrykańska sztuka walki nazywana jest sportem dla biednych, bo przetrwała w wioskach, w których ludzie żyją w ubóstwie. Dambe jest dla nich jedyną szansą na wyrwanie się z biedy. Nie każdy przecież może być piłkarzem, któremu uda się wyjechać do Europy.

Najlepsi w swoich wioskach są gwiazdami. Niedzielne walki przyciągają najwięcej kibiców, których potrafi się zebrać ponad tysiąc. Nie ma ringu i trybun dookoła niego. Ludzie stoją i sami wyznaczają arenę walki. Dlatego podczas starć coś, co ma być ringiem, co chwilę się powiększa i zmniejsza.

Każdy, kto miał okazję zobaczyć walki dambe na żywo, zapamięta to do końca życia. Obcy może poczuć się jak biały człowiek w wiosce kanibalów. Ludzie gromadzą się, w tle dudnią bębny, słychać śpiewy i setki mężczyzn tylko czeka, kiedy zadany zostanie pierwszy cios. Potem wszyscy żyją już tylko tym, co dzieje się między dwoma wojownikami, by na koniec zwycięzcę obsypać dolarami.

< Przejdź na wp.pl