Getty Images / Sergei Bobylev\TASS / Na zdjęciu: Radosław Kawęcki

Mówili, że Radosław Kawęcki się skończył. Polski pływak pięknie odpowiedział

Robert Czykiel

Radosław Kawęcki w świetnym stylu przypomniał o sobie kibicom. Były wicemistrz świata dostał się do finału w zawodach 200 m stylem grzbietowym i z satysfakcją wrócił do tego, że wiele osób już dawno go skreśliło.

Radosław Kawęcki po raz trzeci w karierze bierze udział w igrzyskach olimpijskich. Tokio jest dla niego szczęśliwe, bo w czwartek wywalczył awans do finału w pływaniu na 200 m stylem grzbietowym.

W swoim półfinale zajął trzecie miejsce z czasem 1:56:68. To ostatecznie dało mu siódmy czas, biorąc pod uwagę wszystkich pływaków. Teraz może cierpliwie czekać na finał, który odbędzie się w piątek o godzinie 3:50.

29-latek po awansie do finału nie krył radości. Jego satysfakcja jest tym większa, że wiele osób już dawno go skreśliło.

ZOBACZ WIDEO: Co dzieje się w łodzi podczas zawodów wioślarskich? "To muszą być krótkie hasła!" 

- W końcu wracam na swoje miejsce. Nie będą już mówić, że Kawęcki się skończył, jak to jest od paru lat. (...) Fajnie jest znowu wejść do finału. Czekałem na to dziewięć lat. Dobrze przepracowałem ostatni okres i myślę, że zasługuję na to, aby walczyć w finale - mówi w rozmowie z TVP Sport.

Kawęcki najlepszy olimpijski wynik miał w Londynie, bo wtedy zajął czwarte miejsce. Pięć lat temu w Rio de Janeiro było już znacznie gorzej, bo na 200 m stylem grzbietowym był siedemnasty.

Chaos, spokój, optymizm i Matka Teresa. One przełamały fatalną serię Polaków >>

Tokio 2020. Japonia stanem umysłu. To kraj paradoksów >>

< Przejdź na wp.pl