Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Olle Nygren

Królewski celebryta, który uczył Polaków. Na emeryturze śledził wszystkie skoki Adama Małysza

Konrad Mazur

11 listopada przypada Święto Niepodległości w Polsce. Tego dnia urodził się też człowiek, który uwielbiał szkolić. Pomógł pierwszemu Polakowi wystąpić w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata na żużlu. Był prawdziwą gwiazdą wśród Szwedów.

Olle Nygren urodził się 11 listopada 1929 roku. Jego życie w dużej mierze związane było ze sportem żużlowym. Startował na żużlu od późnych lat 40-tych do drugiej połowy lat 70-tych. Jako pierwszy Szwed wywalczył medal Indywidualnych Mistrzostw Świata na żużlu. Zakładał szkółki żużlowe i szkolił nowych zawodników, w tym wielu Polaków. Przez wiele lat związany z innymi dyscyplinami motosportu. Spróbował nawet swoich sił w Formule 1. 

Konrad Mazur, WP SportoweFakty: Owen, 11 listopada twój tata Olle, obchodziłby 93-cie urodziny. W Polsce to Święto Niepodległości. Wiedziałeś o tym?

Owen Nygren, syn Olle Nygrena, pierwszego medalisty IMŚ ze Szwecji, z 1954: Ciekawe, ale pierwsze słyszę. Tata miał mimo wszystko sporo wspólnego z waszym krajem. Zresztą urodził się tego samego dnia, co król Szwecji, Gustaw VI Adolf.

Jak pamiętasz swojego ojca? Przede wszystkim jako człowieka? Jaki miał charakter?

Prawdopodobnie to największy twardziel jakiego spotkałem w swoim życiu. Zawsze żył sobą. Był zdany na siebie. Nie obchodziło go to, co ludzie myślą. Szedł jak po swoje, nie tak jak dzisiaj, że trzeba iść zgodnie z linią klubu. Kiedy dorastałem tata był moim bohaterem. W Szwecji był prawdziwą gwiazdą lat 40-tych, 50-tych i 60-tych. Jeśli ktoś mu robił problemy, to miał to gdzieś i czynił według własnego sumienia. Dla niego istniało wiele rzeczy, a nie skupiał się wyłącznie na żużlu. Brał udział w wyścigach ulicznych, longtracku, iceracingu i kilku innych dyscyplinach. Był też w Formule 1. Na stadionie żużlowym byłem już od najmłodszych lat. Mam przed oczami jak moja mama trzyma mnie pomiędzy dwoma JAP-ami. Nadal jestem zafascynowany tym sportem, choć taty już nie ma. Do końca interesował się żużlem i oglądał polską ligę.

ZOBACZ Jak rosyjscy żużlowcy otrzymają polskie licencje? Wyjaśniamy krok po kroku 

Co jeszcze wyróżniało tatę?

Uwielbiał żużel od początku do końca. Uczenie innych sprawiało mu dużo radości. Był bardzo twardy, ale fair. Będąc młodszym może tego tak nie odczuwałem, bo wciąż był czynnym zawodnikiem, ale spędzał dużo czasu z moimi dziadkami. Później gdy byłem starszy, czułem jego wsparcie, zaangażowanie. Bardzo się cieszył, że uprawiałem sport, jak piłka nożna czy tenis. Tata był taki swobodny.

W wielu kwestiach podchodził na luzie. Ludzie, którzy oceniali mówili o nim, że to świetny facet, pełny uśmiechu. W wolnym czasie lubił spotkać się towarzysko przy szklance wódki czy whisky. Zawsze starał się pomagać ludziom, szczególnie w żużlu. Po jego śmierci znalazłem masę listów z lat 60-tych, były ich tysiące. Większość z nich mówiła o tym, jak bardzo pomagał i wiele wniósł w ich życie, dziękowali mu za wsparcie.

Olle Nygren
W przeszłości Olle Nygren był nazywany Hrabią. Żużlowcem w białych butach i szaliku. Macie jakieś szlacheckie korzenie?

Nie słyszałem o tym szlacheckim określeniu. Dziadek był aptekarzem, a mama opiekowała się domem. Tata był rozpoznawany jako Varg Olle Nygren (więcej o tym mówił o tym sam Olle Nygren w wywiadzie z Konradem Mazurem TUTAJ). Pewnie wzięło się to stąd, że był osobą bardzo popularną swego czasu i miał bardzo dobre relacje z rodziną królewską. Brał udział w wielu wydarzeniach, m.in. grając w golfa z Księciem Bertilem. Poznał osobiście króla Szwecji Karola XVI Gustawa. Wypowiadał się o nich bardzo pozytywnie, mówił, że to ludzie, którzy potrafią zainteresować swoim zachowaniem. 

Czy tata mówił ci jak spędził II wojnę światową? Był wtedy nastolatkiem, dorastał w tamtym czasie.

W czasie wojny bardzo pasjonowały go samochody i uczył się na nich jeździć. On i jego brat nie byli jacyś super posłuszni, czy grzeczni, a zdarzało im się robić psoty. To były inne czasy, wtedy nie było komputerów, telefonów, telewizji szeroko dostępnej. Szukali sobie zajęcia. Wszystko w Sztokholmie, niedaleko pałacu.

A jak trafił do żużla?

W sumie jego historia z żużlem wiąże się z jego służbą. Był wówczas gońcem czy też listonoszem, dostarczał przesyłki do różnych regionów w Szwecji. W weekendy brał motocykl i zaczął jeździć po trawiastych torach, zaczął szukać rywalizacji. Spotkał w pewnym momencie człowieka Arne Bergstroem z Norrkoping, potem opiekunem kadry Szwecji (zwany ojcem Wilków - dop. red.). Tak się zaczęło, a jego wysoki poziom sprawił, że był najbardziej rozpoznawalny z Vargarny, stał się jego symbolem, stąd Varg Olle.

Olle Nygren
Twój ojciec startował przez wiele lat na żużlu. Nie mógł się ścigać w polskiej lidze, ale był atrakcją dla kibiców i żużlowców z Polski. Co mówił o Polsce?

To co pamiętam, to że tata prowadził tu szkołę dla żużlowców. Mam zachowane zdjęcia ze stadionów. Pomógł kilku żużlowcom, kto wie, czy nie przyczynił się choć trochę do tego, że jeździli w mistrzostwach świata. Gdy już był na emeryturze to byliśmy na wielu Grand Prix w Polsce i bardzo mu się podobało. Siostry nigdy nie przepadały za tym sportem, więc to ze mną wybierał się oglądać ten sport.

Generalnie tata nie siedział zbyt dużo w domu. Podróżował do Afryki, Australii. Uwielbiał uczestniczyć w każdych zawodach, gdzie odbywało się ściganie. W Anglii w 50-tych i 60-tych było bardzo dużo zawodów, ale nie w weekendy, więc tata z Garrym Middletonem czy Trevorem Hedgem jeździł na zawody do Holandii czy Niemiec, które bardzo sobie chwalił.

Widziałem wiele obozów, które organizował. Boston, King’s Lynn czy wiele treningów w Szwecji. Przez jego szkółki przewijało się wielu fajnych zawodników jak: Andy Smith, Per Jonsson, Mark Loram, Chris Louis. Wiem, że robił to w Polsce. International Speedway School, gdzie Ameryki, Szwecji, Niemiec, Holandii, z różnych miejsc w Europie i na świecie.

Olle Nygren był pierwszym medalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata ze Szwecji. Stało się to w 1954 roku. Przegrał baraż z Brianem Crutcherem, a złoto wziął wówczas Roonie Moore. Co ci opowiadał o tamtym wydarzeniu?

Moja siostra nosi ten medal na szyi. W tamtych czasach miałeś 8 zawodników, którzy spokojnie mogli myśleć o tytule. Jack Parker, Aub Lawson, Split Waterman, Ronnie Moore, Barry Briggs czy Ove Fundin (5-krotny IMŚ). Dziś w tym gronie masz może 4-5. W dodatku te rundy kwalifikacyjne, które były trudne. Jeden zły występ i byłeś poza najlepszymi w finale.

Żużel zmienił się diametralnie w porównaniu do czasów, gdy jeździł mój tata. Dzieciaki mają dziś wszystko, to nie są jakieś odrzuty ze sprzętu, tylko pełny profesjonalizm. Tory są wygłaskane, a wtedy bardziej wyboiste. W erze przed deflektorem uwielbiałem zapach żużla i czuło się nawierzchnię na własnym ciele. Pamiętam żużel w latach 80-tych, jak tłumy chodziły na zawody w Szwecji, a gdy tata odszedł z tego świata, to frekwencja okazała się tragiczna.

Wiem, że w Polsce płaci się dobrze, za zdobywane punkty. Niektórzy mówią nawet, że zbyt dobrze, ale jeśli porównamy to do tenisa, Premier League czy footballu amerykańskiego to są niskie stawki.

W Anglii? Ja mieszkam w Norwich, gdzie Olle był gwiazdą, to niedaleko King’s Lynn. Zaglądam na stadiony, np. Ipswich, gdzie w miarę się trzymają ze stabilną frekwencją, ale dlatego, że ma silnego zawodnika tj. Jasona Doyle’a. Inne kraje też się zmagają.

Oglądałem finał PGE Ekstraligi w tym roku, to było rewelacyjne ściganie. Ten wypełniony stadion w Lublinie, to było coś. Zresztą mój ulubiony zawodnik będzie tam jeździł, Fredrik Lindgren. Bardzo lubię jego styl. Jego tata urodził się w tym samym roku, co ja, a on także ścigał się na żużlu.

Olle doradzał Freddiemu w 2012 podczas cyklu Grand Prix. Byliśmy z nim prawie na każdym turnieju za wyjątkiem Pragi. Z takich ciekawych rzeczy, to powiem ci, że kiedyś Freddie zapytał ojca ''Co mam robić Olle, by być jeszcze lepszym?''. Odparł: ''Uśmiechaj się i bądź k… twardy''. Tata powtarzał mu te dwie rzeczy. Nigdy tego nie zapomnę (śmiech). Po latach uważam, że Freddie jest innym zawodnikiem, jeszcze mocniejszym, ale nie powiem, że niebezpiecznym. Freddie walczy do końca. Reszta rywali też nie odpuszcza. Zmarzlik jest cały czas nieustępliwy, nieprawdopodobnie szybki. Nicki Pedersen był taki sam. Ciężko powiedzieć czy znajdzie się ktoś, kto go zatrzyma.

Olle Nygren z synem Owenem
Olle Nygren utorował drogę swoim rodakom do kolejnych medali mistrzostw świata. Był mistrzem świata w drużynie, ale nigdy indywidualnie. Jak myślisz dlaczego?

"Powinienem był to k… wygrać" - tak dosłownie powiedział mi o finale z 1954. Ove Fundin i kilku innych zawodników mówili mi, że Olle powinien był wygrać kilka z finałów, w których jechał. Ove wszedł do żużla w momencie, gdy tata skupiał się nie tylko na żużlu, ale na innych kwestiach. Po prostu, jazda sprawiała mu radość. Po jednym z finałów IMŚ był taki zły, że zapomniał o swojej żonie i wrócił sam do hotelu, po czym wypił kilka drinków.

Jakie wrażenia wam towarzyszyły podczas pobytu w Polsce?

Jego ulubionym Grand Prix było to w Toruniu. Poszliśmy wspólnie do restauracji, było wiele szwedzkich i polskich fanów. Jeden z nich podszedł do nas i powiedział ''Freddie nigdy nie będziesz tak popularny jak Olle''. Trochę ludzi go rozpoznawało. Bardzo podobało mu się miasto, był zaskoczony cenami, jak można było dobrze zjeść za małą kasę. Nie wierzył w to. Pomnik Kopernika w Torunia był wyróżniający się, ale Olle wolał zdecydowanie kręcić się wokół motocykli, czy dobrze zjeść, a nie oglądać krajobrazy.

Miałeś jeszcze okazję widzieć ojca w trakcie kariery. Jaki był jego najgorszy wypadek, który pamiętasz?

Jaki to był rok, to ci nie powiem, ale późne lata 60-te i zawody na torze Wimbledon. Jechał w jednym z biegów, a ktoś kopnął kawałek metalu, który gdzieś miotał się po jakichś zawodach i nie został posprzątany. Pech chciał, że ten element wpadł tacie pod kask i spowodowało poważny uraz. Dzisiaj nic takiego nie miałoby miejsca. Wtedy natychmiast z Garrym Middletonem i moją mamą wsiedliśmy do auta i natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Krew lała się dosłownie wszędzie. Poza torem też mu się przytrafiały wypadki. Lubił jazdę konno, a jeden z koni zwyczajnie go kopnął. Złamał nogę, a blizna, która mu pozostała po tym wypadku, była naprawdę wielka.

Z których wydarzeń, osiągnięć w trakcie kariery Olle był najbardziej dumny?

Na pewno z medalu z IMŚ, ponadto cieszyło go złoto ze Szwecją z 1961, a potem kolejny medal 1968. Tata był dumny z jeszcze z jednej rzeczy. Należy on do wąskiego grona ludzi z motosportu, którzy znaleźli się na znaczkach pocztowych. Jeśli chcesz wysłać list w Szwecji, nadal możesz to uczynić mając znaczek z jego podobizną.

Który przeciwnik spędzał sen z powiem twojemu ojcu?

Ronnie Moore robił na nim duże wrażenie, na pewno miał problemy, by z nim wygrać. Może cię zaskoczę, ale Sandor Levai (węgierski żużlowiec - dop. red.), był dla niego trudny do pokonania. Wspominał też o Aubie Lawsonie, Peterze Cravenie.

Czy była jakaś sytuacja, która rozbawiła cię do łez, a ma związek z twoim tatą?

Och. Trudne pytanie zadałeś. Może nie śmieszne, ale sprawiło mi dużo frajdy. Mieliśmy przeprawę, gdzie motocykle zostały wysłane łodzią, a my polecieliśmy samolotem. Tata poprosił pilota, bym mógł poprowadzić, oczywiście jak to dziecko, na niby, ale sam fakt, że tak, to było wielkie przeżycie.

Teraz przypomniała mi się jedna. Kiedyś szykowały się zawody w Coventry, a ja miałem wtedy 7 lat, wyjechaliśmy na autostradę i chwilę później wypadł z naszego tyłu motocykl. Zatrzymaliśmy się, wrzuciliśmy go z powrotem, a tata zrobił wówczas 8 punktów. Dobrze, że się zorientowaliśmy. Kiedyś też jechaliśmy z tatą i mamą na zawody Wimbledonu, a odpadło nam koło od samochodu.

Olle Nygren był człowiekiem motosportu, a od jakiej strony był jeszcze znany? Miał jakieś hobby?

Uwielbiał podróże. Przynajmniej 2-3 razy w miesiącu jeździł do Szwecji. Piłka nożna też była w jego zainteresowaniach, dlatego, że ja grałem w zespole Norwich za młodu. Sporty zimowe też bardzo lubił. Weekendy w okresie jesienno-zimowym, ubranym w piżamę, spędzał w fotelu przed telewizorem i oglądał skoki narciarskie z waszym Adamem Małyszem. Co jeszcze? Miał łódkę i często łowił ryby, spał tam i płynął na niej, by spotkać się z Andreasem Jonssonem, Andersem Michankiem czy Mikaelem Maxem. Tenis też był u niego na topie, a Rafaela Nadala wolał bardziej niż Djokovica. Generalnie miał gdzieś muzykę, wielokrotnie do mnie wołał, synu wyłącz to badziewie, bo nawet whisky mi się nie chce od tego.

Mówiłeś o jego sławie, w tamtych czasach. Żużlowcy byli ważni w kraju Trzech Koron.

Jednym z jego najlepszych przyjaciół był Ingmar Johansson, były mistrz świata w boksie. Znał się też Ronnie Petersonem z Formuły 1 (tragicznie zmarłym - dop. red.). Do tego znane osoby ze sportów zimowych. Spotkaliśmy też Zlatana Ibrahimović  czy Kima Kallstroma, tata go nie rozpoznawał, ale ja tak, bo grałem w piłkę.

Wspominałeś o podróżach. Która była najbardziej zaskakująca?

Ojciec wspólnie z Ove Fundinem i Per Olof Sereniusem wybrali się przejażdżkę z Korei Południowej do Szwecji, a to jakieś 9,5 tys. mil. Zajęło im to ok. 2 miesiące. Tata był też w Mongolii, w Ułan Bator. Kiedyś gdy dzwoniłem do niego w jakichś sprawach, to łapałem go w innym kraju, a on był w Szwecji, Holandii, czy innych krajach. Zadzwonił do mnie telefon z dziwnego numeru i słyszę:
- Hej Owen, tu tata.
- No cześć tato, co tam?
- Możesz mi wysłać 1000 funtów? Muszę iść do szpitala, bo mam poważną ranę na nodze i silne poparzenia?

Musiałem te pieniądze dać nieznanemu człowiekowi, który poleciał tam i przekazał je do szpitala. Zresztą nie raz zdarzało mu się zapomnieć karty czy PIN wybierając na tak dalekie wycieczki (śmiech).

Rozmawiał Konrad Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty

Spodobał ci się wywiad i lubisz historię żużla? Zajrzyj tutaj! 

Zobacz także:
Kontrakt do ligi polskiej dogrywał w Afryce



KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl