Żużel. Spędził w tym klubie tylko rok, a został legendą. Kontrakt do ligi polskiej dogrywał w Afryce

Materiały prasowe / John Davis
Materiały prasowe / John Davis

John Davis nie miał okazji do wieloletnich startów w kraju nad Wisłą. W Polsce wystartował w zaledwie kilku spotkaniach, ale w 1991 roku wygrał najważniejszy dla Wybrzeża wyścig, który dał awans. Dziś mówią o nim legenda.

John Davis urodził się 10 listopada 1954 roku w Oksfordzie. Pierwszy raz na stadion żużlowy zabrał go ojciec i od tego momentu regularnie odwiedzał różne obiekty. Bardzo mu się ten sport spodobał, a dodatkowo jego najlepszym przyjacielem był legendarny obecnie na Wyspach menadżer - Neil Middleditch.

Miał piłkarski epizod i nawet grał w rozgrywkach na poziomie hrabstwa, ale jednak motocykle okazały się być ważniejsze w życiu Davisa, który jako 15-latek rozpoczął treningi w drużynie Weymouth Eagles.

Z czasem zaczął pokazowo wyjeżdżać do Poole, Oksfordu oraz na Wembley. Przez rok nie mógł ścigać się w zawodach, bo jako młodzian musiał czekać do szesnastych urodzin, by uzyskać licencję.

ZOBACZ Polskie obywatelstwo dla Tarasienki "na biurku Prezydenta". Prezes mówi o szczegółach

Zadebiutował w treningu punktowanym juniorów "Orłów" z "Piratami" z Poole. Dobre wyniki od początku jazdy w lewo sprawiły, że na brak zainteresowania nie narzekał i jako nastolatek występował w barwach trzech klubów: Oxford Cheetahs, Poole Pirates i Peterborough Panthers. Był także związany kontraktem z West Ham Hammers, ale tam już swojej szansy nie doczekał. Zbieranie doświadczenia zaowocowało nie tylko coraz lepszymi występami w lidze, ale również pierwszymi podbojami indywidualnymi.

Dwa razy gościł w finale młodzieżowych mistrzostw Wielkiej Brytanii i za każdym razem zdobywał siedem punktów, co dawało mu dziewiąte (w 1972) i ósme (w 1973) pozycje. Szczególnie udany był dla niego rok 1973, bo w British League Divison Two w barwach "Panter" wykręcił średnią meczową na poziomie dziewięciu punktów.

Na pierwsze znaczące sukcesy musiał czekać do 1977 roku, kiedy to otarł się o medal mistrzostw Wielkiej Brytanii wśród seniorów, zajmując czwarte miejsce. Ogółem w krajowym czempionacie gościł aż piętnaście razy i nigdy nie sięgnął po ten najcenniejszy medal. Najbliższej był w 1985 roku, ale w Manchesterze musiał przełknąć gorycz porażki z Kenny'm Carterem.

Sezon w kraju nad Wisłą

21 czerwca 1987 pojawił się w Polsce, by wziąć udział w turnieju pożegnalnym Zenona Plecha. Nie przypuszczał wtedy, że cztery lata później będzie na tym obiekcie rywalizował w rozrywkach ligowych, a inicjatorem kontraktu w Wybrzeżu Gdańsk będzie właśnie Plech. Brytyjczyk w turnieju polskiej legendy wywalczył dziewięć punktów, co dało mu wysokie szóste miejsce.

Kiedy plech w 1991 roku zadzwonił do Davisa ponownie z pytaniem o starty, ale tym razem w rozgrywkach ligowych w Polsce, to ten przebywał na dosyć egzotycznym tournee. - Zenon Plech zadzwonił do mnie kiedy to jeździłem w Południowej Afryce i porozumieliśmy się co do moich startów w lidze polskiej. Już wtedy wiedziałem coś o Gdańsku, ponieważ wystąpiłem tam podczas turnieju pożegnalnego Zenona Plecha - przyznał w wywiadzie, który publikowaliśmy w 2017 roku.

W 1991 roku Wybrzeże było w ówczesnej drugiej lidze, ale był to sezon, kiedy mieliśmy wyłącznie dwie ligi, a na niższym pułapie ścigało się aż dwanaście ekip. Angaż Brytyjczyka okazał się być strzałem w dziesiątkę, bo był praktycznie "maszyną do zdobywania punktów". Przy jego nazwisku pojawiły się 203 punkty i siedem bonusów, co dało mu średnią biegową 2,556!

W jednym z wywiadów przyznał, że ten wynik byłby lepszy, gdyby nie dwa defekty w momencie, kiedy znajdował się na prowadzeniu. Był ważnym ogniwem w walce o awans i wygrał najważniejszy bieg sezonu, w którym przypieczętował awans gdańszczan.

- Pamiętam reakcję fanów kiedy okazało się, że wygrałem ostatni wyścig dający awans. Myślę, że wtedy nikt nie został na trybunie, wszyscy wkroczyli na murawę stadionu, a ja sam nie mogłem już wrócić do parkingu. W zespole mieliśmy wtedy niesamowitych zawodników, prócz mnie jechał Marvyn, "Ozzie", Tony Briggs, Marek Dera, Jarek Kalinowski i Mirosław Berliński, Juha Moksunen, tak to pamiętam, wszyscy wtedy byliśmy w gazie i byliśmy świetnymi kumplami - dodał we wspomnianym wywiadzie.

John Davis w towarzystwie Magnusa Zetterstroema
John Davis w towarzystwie Magnusa Zetterstroema

Kontuzja przerwała karierę

Miał zamiar jeździć w Gdańsku przez wiele lat i tworzyć niesamowity team z Marvynem Coxem. Nie było mu to jednak dane, bo w jednym z meczów w Swindon doznał kontuzji kolana, która wyeliminowała go na jedenaście miesięcy z czarnego sportu, choć lekarz mówił mu wprost, że on już na tor więcej nie wróci.

- Później wystartowałem już tylko w Niemczech w latach 1993-1995, gdyż rozpocząłem swój gastronomiczny biznes i nie miałem czasu na ściganie tak jak dawniej. Wziąłem udział w kilku jeszcze otwartych spotkaniach, gdzie miałem jeszcze dobre wyniki - komentował Davis.

Złoty Wrocław

Davis ma na swoim koncie wiele finałów mistrzostw świata, zarówno tych drużynowych, jak i indywidualnych. W rywalizacji żużlowców z całego globu do finału docierał trzykrotnie. Po raz pierwszy uczynił to w 1977 roku, ale na Ullevi w Goeteborgu był tylko rezerwowym i na tor nie wyjechał. Ponownie w gronie osiemnastu najlepszych żużlowców świata zameldował się trzy lata później, kiedy to finał znów odbywał się w Goeteborgu. Tym razem pięć startów i dziewięć punktów na koncie, co dało mu szóste miejsce.

Jak się później okazało, to był to dla niego najlepszy występ, bo w 1988 roku w Vojens z trzema oczkami zajął dopiero dwunastą lokatę. Dużo lepiej wiodło mu się z reprezentacją narodową, bo z nią ścigał się w finałach Drużynowych Mistrzostw Świata trzykrotnie i za każdym razem na jego szyi wisiał medal.

Pierwszy raz w angielskich barwach w mistrzostwach ścigał się w 1977 roku. Był członkiem kadry aż do finału włącznie, w którym to dwukrotnie zastąpił Malcolma Simmonsa i... dwa razy wygrał, a kilkanaście minut później mógł z dumą odśpiewać hymn narodowy. We Wrocławiu pojawił się także w 1980 roku, ale wtedy całe zawody obejrzał z perspektywy parku maszyn. Był gotowy do jazdy, ale jego koledzy jechali niemalże perfekcyjnie.

Davis ma na swoim koncie również medal koloru srebrnego oraz brązowego. Ten pierwszy osiągnął w 1981 roku w Olching, a wicemistrzostwo celebrował w 1985 roku w Long Beach.

Wśród mniejszych sukcesów drużynowych ma m.in. czterokrotny tytuł mistrza Niemiec, a wśród indywidualnych m.in. zwycięstwo w turnieju o Zlatę Prilbę w Pardubicach w 1984 roku.

Egzotyczne wojaże i tory trawiaste

Davis kochał jeździć. Ścigał się nie tylko w Polsce oraz w Wielkiej Brytanii, ale także w lidze niemieckiej (MSC Diedenbergen.) oraz w lidze szwedzkiej (Dackarna Malilla). W 1975 roku uczestniczył z grupą rodaków w mistrzostwach Nowej Zelandii, gdzie na obiekcie w Palmerston North Anglicy zajęli czołowe miejsca. Davis zakończył ściganie ze srebrnym medalem, przegrywając jedynie z Mortonem. W 1991 roku Anglicy oraz Kelly Moran ponownie udali się do Nowej Zelandii. Davis ponownie wywalczył srebro, ale tym razem przegrał z Markiem Loramem.

Dwukrotnie gościł w Argentynie. W 1987 roku radził sobie na tyle słabo, że zajął przedostatnią pozycję wyprzedzając jedynie Rodolo Pereyrę. Drugi raz (1992) spisał się znacznie lepiej, bo swój bilans punktowy o prawie 50 punktów, kiedy to wywalczył 111 "oczek". I zaledwie punktu zabrakło mu do brązowego medalu, który wywalczył Sergio Martinez.

Jest jednym z wielu zawodników, którzy posmakowali ścigania na torach długich i trawiastych. W 1993 roku, czyli na dwa lata przed zakończeniem przygody z żużlem Davis wziął udział w Indywidualnych Mistrzostwach Europy w wyścigach na torze trawiastym. Przebrnął przez kwalifikacje oraz półfinał, a w najważniejszym turnieju czempionatu w Nadlstadt (RFN) przypadła mu ósma lokata.

Mentor Lee Richardsona i córki Yazmin

Po zakończeniu kariery Davis nie rozstał się ze sportem. Wspierał dwójkę utalentowanych ludzi - swoją córkę Yazmin Davis, która uprawiała konne skoki przez płotki i szło jej w tym sporcie naprawdę dobrze, bo wygrała wiele zawodów na poziomie światowym, w tym również ranking Scope CSI 2 Grand Prix.

Był również mentorem dla Lee Richardsona. Wspierał go od momentu, kiedy ten ścigał się w roli młodzieżowca, aż do dnia, w którym Richardson stracił życie...

Czytaj także:
Kibice płacili jego rachunki w barze
Kusiła go PGE Ekstraliga, ale z tego powodu do niej nie trafił

Komentarze (1)
avatar
Tomek z Bamy
10.11.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Spędził w tym klubie tylko rok, a został legendą". To tak jak Czekanski,tyle ze w Ostrowie;)