Borykający się z kłopotami finansowymi Klub Motorowy Ostrów w dniu zawodów nie był w stanie wypłacić gratyfikacji wszystkim zaproszonym żużlowcom. - Nie mogliśmy przewidzieć, że na konto klubowe nie wpłyną środki od wszystkich sponsorów. Mam tu głównie na myśli wspomagające nas gminy. Mieliśmy pieniądze na koncie dopiero w poniedziałek - mówi Mariusz Kliber, członek Zarządu KM-u.
Działacze z Ostrowa twierdzą, że większość polskich żużlowców zgodziła się na to, że wynagrodzenie otrzymają dzień po imprezie. Marcin Jędrzejewski i Maciej Janowski nie chcieli wierzyć ich słowom. Obaj po zawodach okupowali siedzibę KM-u. - Czekałem na kasę całą noc. To skandal, co się tutaj dzieje. Żaden z nas nie wyobrażał sobie takiej końcówki sezonu - mówi młodszy z żużlowców. - Jak można organizować turniej, nie mając na to pieniędzy? To się nie mieści w głowie - dodaje Marcin Jędrzejewski.
Pretensje do włodarzy KM-u miał ponadto menadżer Szwedów, którzy wystartowali w Łańcuchu Herbowym. Jego podopieczni otrzymali wynagrodzenie w polskiej walucie. - To już mnie zupełnie zaskoczyło. Przecież dostali pieniądze w przeliczeniu na średni kurs NBP - wyjaśniają działacze z Ostrowa.