Brąz o smaku złota - podsumowanie sezonu w wykonaniu Caelum Stali Gorzów

Krzysztof Wesoły

Po serii szóstych miejsc zdobywanych za coraz to większe pieniądze, fani Stali Gorzów dostali w końcu to czego pragnęli od dawna - medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Ekipa z północnej części województwa lubuskiego ma ze sobą bardzo ciekawy sezon, pełen wzlotów i upadków, zwieńczony brązowymi krążkami, które zawisły na szyjach Tomasza Golloba i spółki.

Duński zaciąg lekarstwem na brak sukcesów

Szóste miejsce w 2010 roku było szczególnie ponure dla działaczy z Gorzowa. Caelum Stal przegrała wówczas jedynie cztery spotkania na szesnaście odjechanych. Aż dwie porażki zawodnicy Czesława Czernickiego ponieśli w pierwszej rundzie play-off, co wyeliminowało ich z dalszej rywalizacji. Prezes klubu znad Warty, Władysław Komarnicki, nie zastanawiał się długo i szybko pożegnał się z Davidem Ruudem. Następnie nie przedłużył umowy z Tomaszem Gapińskim, a na zwołanej w grudniu konferencji prasowej przedstawił dwóch nowych zawodników Caelum Stali. Lekarstwem na brak sukcesów mieli być niechciani w swoich dotychczasowych klubach Duńczycy - Hans Andersen i Niels Kristian Iversen. Najwięcej oczekiwało się od tego pierwszego, który mimo słabszych rezultatów w roku ubiegłym, jeszcze przed czterema laty zaliczał się do ścisłej światowej czołówki. Iversen z kolei miał za sobą słabszy okres w Zielonej Górze i wielu kibiców wątpiło w słuszność tego transferu. - Wiem, że z powodu moich ostatnich wyników i zielonogórskiej przeszłości niektórzy kibice nie są do mnie przychylnie nastawieni. Myślę jednak, że dobrą jazdą na torze uda mi się uzyskać w drużynie status taki jaki posiadają inni zawodnicy - zapowiadał Duńczyk.

Mimo tego, że Iversen dostał nawet porcję gwizdów na oficjalnej prezentacji nowych nabytków drużyny z Gorzowa, szybko uciszył swoich przeciwników. Nie tylko dobrze spisał się w przedsezonowych sparingach, ale też był wyróżniającym się zawodnikiem w inaugurującym sezon spotkaniu w Rzeszowie, który Caelum Stal niespodziewanie przegrała. Co innego można powiedzieć z kolei o Andersenie. Zawodnik typowany na trzeciego - obok Tomasza Golloba i Nickiego Pedersena - lidera, spotkania kończył z marnym dorobkiem punktowym, a kontuzja jakiej doznał przed świętami Wielkiej Nocy, wykluczyła go ze składu na kilka miesięcy.

tmxstudio_209.jpgNiels Kristian Iversen szybko zdobył zaufanie kibiców

Koniec przygody Czesława Czernickiego

Zanim gorzowianie zdobyli brązowe medale, musieli przebrnąć przez pełną niespodzianek rundę zasadniczą. Największą z nich z pewnością była zmiana regulaminu dotyczącego tłumików, tuż przed spotkaniem z Betardem Spartą Wrocław. To właśnie ten mecz zapoczątkował falę gorszych występów żużlowców z północnej części Ziemi Lubuskiej. Odnaleźć nie mógł się Gollob, problemy mieli także pozostali seniorzy, w tym wspomniany już Iversen, który zdawał się wracać do dyspozycji z czasów jazdy w Falubazie Zielona Góra. Słabo radzili sobie także juniorzy, którzy kilka tygodni wcześniej ucierali nosa największym tuzom. - Naprawdę nie wiem co się dzieje. Jeszcze kilka meczów wcześniej razem z Bartkiem Zmarzlikiem potrafiliśmy ścigać się z takimi zawodnikami jak Piotr Protasiewicz czy Andreas Jonsson, a dziś ledwo co radzimy sobie ze swoimi rówieśnikami. To daje do myślenia - mówił w trakcie sezonu Łukasz Cyran, junior Caelum Stali.

Jednak kibice coraz częściej swoją krytykę kierowali w stronę trenera gorzowskiej drużyny, Czesława Czernickiego. W ostateczności pochodzącemu z podzielonogórskiej Ochli szkoleniowcowi udało się doprowadzić Stal do trzeciego miejsca w tabeli po rundzie zasadniczej. Czernicki udanie poprowadził też drużynę przez pierwszą rundę play-off, w której to gorzowianie mierzyli się ze zdziesiątkowaną kontuzjami Unią Leszno. Największym wyczynem tego sezonu była jednak fenomenalna jazda Caelum Stali w derbowym spotkaniu z Falubazem Zielona Góra, które miało zadecydować o awansie do finału rozgrywek. Zawodnicy z Gorzowa podeszli do meczu u siebie z niebywałą determinacją i zanosiło się na to, że bez problemu osiągną finał. Nadchodzący pogrom został jednak storpedowany przez pogodę, która odwołała mecz po ósmym biegu i zostawiła gorzowianom jedynie osiem punktów zaliczki. W rewanżu Caelum Stal spisała się fatalnie, przegrywając różnicą osiemnastu "oczek". Na efekty nie trzeba było długo czekać. Czernicki pożegnał się z posadą trenera gorzowskiej drużyny, a prezes Komarnicki grzmiał w mediach. - Podejście do środowego meczu naszych żużlowców i sztabu szkoleniowego było nieodpowiedzialne, wręcz dziecinne. Oni przyjechali do Zielonej Góry z podniesionym czołem, wszyscy byli spokojni, nikt nie przywiązywał wagi do tego, że będzie trzeba walczyć. Dwóch juniorów z Zielonej Góry zdobyło więcej punktów niż reprezentanci Danii. Czy to nie jest śmieszne? - pytał retorycznie. - Nasi zawodnicy zaprezentowali się jak leniwe, spasione koty. Moi trenerzy powinni uczyć się od Marka Cieślaka tego jak się motywuje żużlowców - mówił sternik klubu z Gorzowa. Drużynę w walce o brązowe medale miał poprowadzić dotychczasowy drugi trener, Piotr Paluch.

Pierwszy medal od jedenastu lat

Dla żużlowego Gorzowa tegoroczny medal jest pierwszym od jedenastu lat, a dwudziestym drugim w historii rywalizacji o tytuł najlepszej drużyny w Polsce. Ostatni raz, jeszcze pod szyldem Pergo Gorzów, "Stalowcy" świętowali zdobycie medali (brązowych) w 2000 roku. Co ciekawe, z obecnego składu tylko jeden człowiek pamięta smak tamtego krążka. Jest nim Piotr Paluch, wówczas zawodnik, a dziś trener gorzowskiej ekipy, który nie ugiął się pod presją wagi dwumeczu z Unibaxem Toruń i poprowadził Caelum Stal do trzeciego miejsca.

LTRTORGORZ2_03.jpgPiotr Paluch (z lewej) w rozmowie z Bartkiem Zmarzlikiem (w środku) i Tomaszem Gollobem (z prawej)

Gorzowianie brązowe medale praktycznie zapewnili sobie już w pierwszym spotkaniu dwumeczu o brąz. Na własnym obiekcie pokonali Unibax różnicą trzydziestu punktów. W rewanżu co prawda ulegli torunianom, jednak dziesięć "oczek" przewagi "Aniołów" nie wystarczyło na medal. O tym, że dwumecz został rozstrzygnięty już po pierwszym podejściu, mówili nie tylko toruńscy kibice ale i zawodnicy.

- Ten brąz wywalczony po tylu latach smakuje równie dobrze jak złoto czy srebro. Kto wie, gdyby nie burza która przerwała nasz mecz w Gorzowie z Falubazem moglibyśmy dziś świętować mistrzowski tytuł - cieszył się Władysław Komarnicki.

LTRTORGORZ2_38.jpgJedenastoletnia praca Władysława Komarnickiego dała pożądane efekty


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl