Greg Hancock: Wszyscy pytają, dlaczego nie przyleciałem w sobotę lub wcześniej

Maria Marcinkowska

Spóźnienie Grega Hancocka spowodowało zarządzenie przez sędziego walkowera w meczu Unibaksu Toruń i Azotów Tauronu Tarnów na toruńskiej Motoarenie. Co po spotkaniu miał do powiedzenia sam Amerykanin?

- Rano wyleciałem ze Sztokholmu. Prosto z Oslo miałem lecieć do Gdańska, ale na lotnisku dowiedziałem się, że mój lot został odwołany. Przebukowaliśmy więc bilety i znowu przeorganizowaliśmy więc podróż, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie bądź prywatny samolot. W końcu zdecydowaliśmy się na samochód, ale nie udało się i spóźniłem się, zdaje się o 4 minuty – tłumaczył Greg Hancock po odwołanym meczu*.

- Mogłem przylecieć do Polski w sobotę, mogłem przylecieć nawet trzy dni temu. Trenowałem jednak w Szwecji i robiłem to co zwykle. Każdy chce teraz ode mnie wyjaśnień, dlaczego nie przyleciałem wcześniej. Źle się stało i dopadł mnie pech. Byłem naprawdę bardzo zdenerwowany – dodał "Herbie".

Hancock odniósł się również do padających w parkingu sugestii, między innymi od trenera toruńskiej ekipy, Jana Ząbika, aby zastanowić się nad zmianą regulaminu, który w niedzielę uniemożliwił "Herbiemu" start. – Zgadzam się z trenerem w stu procentach. Jest to problem w naszym żużlowym środowisku, o którym będziemy musieli porozmawiać. Tym razem to ja jestem przykładem, ale może reguły zmienią się w przyszłym roku? – zastanawiał się Amerykanin.

*Rozmowa z Gregiem Hancockiem odbyła się przed ogłoszeniem informacji o powtórce meczu w Toruniu.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl