Wiceprezes Dospelu Włókniarza powtarza niczym mantrę: Musimy oddać dwa równe skoki, jak Adam Małysz

Adrian Heluszka

Dospel Włókniarz Częstochowa po zwycięstwie nad PGE Marmą Rzeszów praktycznie zagwarantował sobie udział w rundzie play-off. Działacze częstochowskiego klubu starają się jednak studzić zapał kibiców.

Częstochowianie w minioną niedzielę wyraźnie pokonali PGE Marmę Rzeszów 57:33, co pozwoliło awansować Lwom na pozycję wicelidera rozgrywek. Biało-zieloni są ostatnimi czasy w wybornej dyspozycji, a wiceprezes klubu Łukasz Kowalski podbudowany jest atmosferą panującą wśród zawodników. - Przed meczem docenialiśmy klasę przeciwnika mimo problemów z jakimi borykają się rzeszowianie. Szczególnie kłopotów zdrowotnych krajowego lidera Grzegorza Walaska. Nicki Pedersen, Jurica Pavlic oraz Rafał Okoniewski zawsze dobrze prezentowali się jednak na torze w Częstochowie. Podchodziliśmy do tego meczu bardzo skoncentrowani i nie było hurraoptymizmu po ubiegłotygodniowym sukcesie w Lesznie. Wykonaliśmy ciężką pracę, którą koordynowali Jarek Dymek i Grzegorz Dzikowski i są jej efekty. Pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem. Widziałem dużo sportowej złości u Rune Holty i Adama Strzelca, kiedy zostali wykluczeni. To ich dodatkowo pobudziło. Mamy prawdziwy zespół. To widać, jak się ich obserwuje w parku maszyn, jak sobie wzajemnie pomagają. Jesteśmy zbudowani atmosferą, jaka panuje wśród zespołu - podkreśla Kowalski w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Ostatnie pasmo zwycięstw i realne szanse na fotel lidera po rundzie zasadniczej wyraźnie rozbudziły apetyty częstochowskich kibiców. W klubie jednak nikt głośno nie mówi o medalach. - W dalszym ciągu podkreślam, że ani zarząd, ani właściciele klubu nie pompują balonu. Podchodzimy do tego na chłodno, choć widać po zawodnikach, że bardzo chcą i to jest budujące, szczególnie dla kibiców. Oni mając wiele innych opcji do wyboru w niedzielne popołudnie zdecydowali się jednak przyjść na stadion. To nas cieszy, bo chcemy promować żużel. Chcemy wyciągać ludzi sprzed komputerów i telewizorów i zapraszać na stadion. Wszyscy czujemy tutaj pewną wspólnotę, oglądając to, co dzieje się na torze - dodaje Kowalski.

Wygrana nad Żurawiami praktycznie przypieczętowała jednak obecność Lwów w rundzie play-off. Kowalski w żargonie skoczków narciarskich ocenia jednak sytuację swojego zespołu i podkreśla, że drużyna nie zamierza kalkulować, bo jak wiadomo przeważnie bierze to w łeb. - Zawsze podobało mi się, jak mawiał Adam Małysz, że trzeba oddać dwa równe skoki. My musimy właśnie dwa takie skoki oddać, by być w play-offach, a potem by wskórać w nich coś więcej. Na razie jesteśmy na pierwszej serii turnieju i siadamy na belce startowej. Być może to zwycięstwo daje nam duży handicap. Jesteśmy wiceliderem, ale nie zakładamy żadnych kalkulacji. Chcemy, by drużyna jechała jak najlepiej i bawiła kibiców tutaj w Częstochowie, jak i na stadionach w całej Polsce. Wynik, to jest wypadkowa tak naprawdę tego wszystkiego. Chcemy wszystko zdobywać małymi kroczkami - dodaje wiceprezes Dospelu Włókniarza.

Po kilkunastodniowym rozbracie z torem począwszy od meczu w Lesznie do składu częstochowskiej ekipy powrócił Emil Sajfutdinow. U Rosjanina nie widać absolutnie żadnego śladu po problemach zdrowotnych i wraz z Grigorijem Łagutą są motorami napędowymi zespołu. - Kibice stęsknili się troszeczkę za Emilem. Mimo zwycięstwa z Unibaxem Toruń brakowało go nam w składzie. Jest ważnym elementem tej drużyny. "Rosyjskie torpedy", bo tak kibice ochrzcili Grisze i Emila zawsze gdy jadą w ostatnim biegu, to serwują nam pewien deser. Fajnie to wszystko wygląda i nie zapeszajmy. To wszystko przyjdzie z czasem. My sukcesywnie pracujemy i robimy swoje - podkreśla Łukasz Kowalski.

W następnej serii spotkań częstochowian czeka wyjazd do Bydgoszczy, gdzie zmierzą się ze składamiwęgla.pl Polonią, która pogodzona jest już ze spadkiem z Enea Ekstraligi. W ekipie z Bydgoszczy zrezygnowano już z usług Grega Hancocka i Aleksandra Łoktajewa. Czy wobec tego również i wśród częstochowian dojdzie do zmian w składzie? - Decyzje należą do sztabu szkoleniowego. Prywatnie mogę powiedzieć, że zwycięskiego składu nie powinno się zmieniać. Powinniśmy jechać do Bydgoszczy w najsilniejszym zestawieniu. Jeśli coś idzie, to nie ma sensu tego zmieniać. O tym, czy będą zmiany przekonamy się w środę, gdy wysyłamy do Speedway Ekstraligi awizowane składy - kończy Łukasz Kowalski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

- Emila brakowało w składzie - uważa Łukasz Kowalski

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl