Wrocławianie bliscy niespodzianki w Częstochowie. Janowski: Sami sprokurowaliśmy sobie nerwową końcówkę

Adrian Heluszka

Zawodnicy Betardu Sparty Wrocław byli o włos od sprawienia niespodzianki i remisu w Częstochowie. Pierwszoplanową rolę we wrocławskiej ekipie odegrał Maciej Janowski, zdobywca czternastu oczek.

Sobotnie spotkanie w Częstochowie trzymało w napięciu do samego końca. Przed biegami nominowanymi gospodarze mieli w zanadrzu wydawało się bezpieczną, ośmiopunktową zaliczkę. Wrocławianie postawili jednak wszystko na jedną kartę. W czternastej gonitwie Tai Woffinden z Troyem Batchelorem pokonali podwójnie Petera Kildemanda i Mirosława Jabłońskiego, a piętnasty wyścig rozgrzał częstochowskich kibiców do czerwoności. Przez cztery okrążenia na dystansie tasowali się Maciej Janowski, Michael Jepsen Jensen oraz Tai Woffinden. Na ostatnim okrążeniu na czoło stawki wysunął się Janowski, który umiejętnie blokował Jepsena Jensena tak, aby umożliwić Woffindenowi przedarcie się na drugą lokatę, która spowodowałaby, że mecz zakończyłby się podziałem punktów. Na kresce minimalnie lepszy był jednak Duńczyk i w rezultacie pełna pula pozostała pod Jasną Górą. Maciej Janowski nie ukrywał żalu z powodu straconej szansy. - Było trochę emocji na sam koniec, ale sami sprokurowaliśmy sobie taką sytuację. Gospodarze na początku meczu za bardzo nam odskoczyli. Przed biegami nominowanymi traciliśmy osiem "oczek" i żeby to odrobić trzeba było wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, zwłaszcza przy tak dobrze dysponowanych zawodnikach Włókniarza. Mało brakło, gratuluję gospodarzom i swojej drużynie, bo walczyliśmy do końca. Patrzymy w przyszłość i liczę na to, że będzie lepiej - mówił wychowanek wrocławskiego klubu, który w sobotnim pojedynku zapisał na swoim koncie czternaście punktów z bonusem.

Podopieczni Piotra Barona początku sezonu 2014 nie zaliczą do udanych. Po czterech kolejkach wrocławianie mają w swoim dorobku zaledwie jedno oczko i plasują się na siódmej pozycji w ligowym zestawieniu. Janowski zauważa, że na razie bolączką jego zespołu są początki spotkań, gdy rywale odskakują Sparcie na znaczną ilość punktów. - Liga bardzo się wyrównała, bo poszczególne drużyny się wzmocniły. Nie jest łatwo. U siebie przegrywaliśmy, a przyjechaliśmy do Częstochowy i mało brakowało, a sprawilibyśmy niespodziankę. Skupiamy się na tym, by na początku spotkania nie odstawać od rywala, bo potem musimy odrabiać straty. To nie jest takie łatwe - tłumaczy Maciej Janowski.



Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET na 2025 PZM FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową!

< Przejdź na wp.pl