/ Na zdjęciu: Ryszard Dołomisiewicz

Na torze wiało nudą, ale Dołomisiewicz dostarczył widzom show. Od teraz mówcie mu "złotousty"

Mateusz Makuch

Rewanż półfinału Nice 1. LŻ był emocjonujący ze względu na wynik, który długo oscylował w okolicach remisu, bo na torze wielkiego widowiska nie mieliśmy. Szalał za to za mikrofonem Ryszard Dołomisiewicz, komentujący te zawody dla Polsatu Sport.

Mało kto spodziewał się, że gnieźnianie postawią taki opór przy Gliwickiej w Rybniku. Ostatecznie niespodzianki nie było, bowiem gospodarze przechylili szalę na swoją korzyść, ale nieźle się przy tym napocili, bo drużyna z pierwszej stolicy Polski dawała z siebie wszystko. Wynik jest wysoki (52:38), ale różnica zrobiła się spora, gdy było już po herbacie i z przyjezdnych zeszło powietrze.

Telewidzowie z kolei nie przypuszczali zapewne, że zostaną uraczeni niebanalnym komentarzem w wykonaniu Ryszarda Dołomisiewicza. Były znakomity wychowanek Polonii Bydgoszcz i reprezentant Polski ze swoim "show" ruszył już przed drugim biegiem, gdy nagle zaczął opowiadać o jednej z rybnickich podprowadzających. Później przybliżył sylwetki wszystkich pań zapraszających zawodników do wyścigu, poinformował między innymi o tym, czym się zajmują, bądź jakie mają pasje. Naturalnie doceniał też ich urodę. - Jeżeli Jurica Pavlic zawali ten wyścig, to będziemy wiedzieli, że zapatrzył się na podprowadzającą - mówił przed biegiem szóstym. Co ciekawe, Chorwat dojechał do mety... ostatni.

Wcześniej jednak, w trzeciej odsłonie dnia, Pavlic przeciskał się na pierwszym łuku. Zawodnik gości umiejętnie balansował ciałem i wcisnął się na drugie miejsce. - Tam było ciasno jak na Zakopiance - podsumował szarżę chorwackiego żużlowca Dołomisiewicz. Za chwilę natomiast dzięki niemu mogliśmy się oczami wyobraźni przenieść do... Rio de Janeiro. - Adrian Gała na pierwszym polu może się poczuć jak na plaży Copacabana. Już tylko tam padają słoneczne promienie - zrelacjonował.

Nawiązań do rajskich wakacji, wypoczynku i przyjemnych form spędzania wolnego czasu było więcej. Korzystając z jednej z przerw, Tomasz Lorek przeprowadził wywiad z Norbertem Krakowiakiem. Sama rozmowa nadzwyczajna nie była, ale Ryszard Dołomisiewicz i tak potrafił wprowadzić rozluźniający akcent. - Norbert Krakowiak ma taką muskulaturę, że jak idzie na plażę to musi uważać, aby nie porwały go mewy - oznajmił. Kilkanaście minut później były nawiązania do mechaniki.

Ku uciesze kompletu publiczności przy Gliwickiej w Rybniku, ROW wygrał bieg dziesiąty podwójnie. Para Andrzej Lebiediew - Mateusz Szczepaniak poradziła sobie z Adrianem Gałą i Maksymilianem Bogdanowiczem. - Szczepaniak zamiast szyi miał chyba łożysko, bo jego głowa kręciła się niemalże o 360 stopni - w taki sposób Ryszard Dołomisiewicz skomentował postawę zawodnika gospodarzy w tej gonitwie.

Po 13 biegach stało się jasne, że do finału Nice 1. Ligi Żużlowej wjedzie ROW Rybnik. - Lubelskie koziołki ostrzyły sobie różki na rybnickie Rekiny i najwyraźniej się nie pomylili - stwierdził bohater tego artykułu nawiązując oczywiście do tego, że w decydującym o awansie do PGE Ekstraligi dwumeczu pojadą Speed Car Motor Lublin i właśnie rybniczanie. Z kolei zespół gnieźnieńskiego Startu, dla którego sezon został zakończony, pożegnał następującymi słowami: - Mogą wracać do chałup, wskoczyć w ciepłe kapcie i czekać do wiosny.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: W piątce najlepszych trenerów widziałbym Adama Skórnickiego 
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl