Magdalena Gwizdoń: nie będę już trenować u Adama Kołodziejczyka

WP SportoweFakty / Szymon Sikora / PZBiath. / Na zdjęciu: Magdalena Gwizdoń
WP SportoweFakty / Szymon Sikora / PZBiath. / Na zdjęciu: Magdalena Gwizdoń

- Na pewno nie będę już trenować z Adamem Kołodziejczykiem. Kiedy z nim trenowałam, nie było efektów - uważa biathlonistka Magdalena Gwizdoń, która w obecnym sezonie znacznie poprawiła wyniki w PŚ. Opowiada też o operacji oczu i swojej przemianie.

WP SportoweFakty: W obecnym sezonie Pucharu Świata osiąga pani zaskakująco dobre wyniki. W klasyfikacji generalnej zajmuje pani 17. miejsce. Jest pani tym usatysfakcjonowana?

Magdalena Gwizdoń: Okres przygotowawczy do sezonu był dla mnie ciężki, bo przygotowywałam się z Kadrą B. Podjęłam decyzję, że nie będę już trenować u Adama Kołodziejczyka. Uznałam, że aby iść do przodu i robić postępy, muszę zmienić plan. Czułam, że jeśli zostanę w Kadrze A, to tak naprawdę się cofnę. Dziś wiem, że ciągle mogę robić postępy i w dalszym ciągu wiele można ze mnie wyciągnąć. Jest nad czym pracować.

Jak będą wyglądać pani przygotowania do następnych imprez?

- Na pewno nie będę trenować z Adamem Kołodziejczykiem. Bez dwóch zdań. Tu nie ma o czym dyskutować. Kiedy z nim trenowałam, nie było efektów. Nagle coś zmieniłam i efekty od razu przyszły. W zeszłym sezonie wiedziałam, że przygotowania nie idą w dobrym kierunku. Wiedziałam, że jeśli je zmienię, pójdę do przodu. Jeśli w kolejnym sezonie będę miała możliwość trenowania z Kadrą B, to będę to robić. Na pewno nie chciałabym wypaść z Kadry A, z której zostałam odsunięta. Tak się ludzi nie traktuje. Jeśli ktoś zrobić coś dla biathlonu, to nie można go od razu, na dzień dobry, skreślać. Zwłaszcza, gdy nie zdążył jeszcze wystartować i pokazać swoich możliwości. Myślę, że było to trochę nieładne ze strony Związku albo trenera Adama Kołodziejczyka. Było mi przykro, że tak mnie potraktowano, ale myślę, że można już o tym zapomnieć i do tego nie wracać. Spodziewam się, że teraz współpraca będzie trochę inna.

Do sezonu przygotowywała się pani przede wszystkim pod okiem Nikołaja Panitkina. Dlaczego te treningi przyniosły dobre efekty, a wcześniej ich brakowało?

- W Kadrze B program treningów jest bardziej indywidualny. Nie jest tak, że wszystkich wrzuca się do jednego worka. Robiłam tu więcej treningów, które mnie zadowalały. Nabrałam też więcej pewności siebie. Wiedziałem, że jak zrobię trening, to przyniesie on dobry efekt. Nie tak jak w Kadrze A, gdzie trenowałam coś, co nie dawało efektów, a mimo to, ciągle musiałam to powtarzać. Nie służą mi już te same treningi, które ciągle służą młodym zawodnikom. Dla mnie takie treningi to zabójstwo.

To dla pani zbyt duże obciążenie fizyczne?

- Nie. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie, poradzę sobie z każdym treningiem. Jako starsza i doświadczona zawodniczka potrzebuję jednak więcej treningów szybkościowych. I więcej wypoczynku. Z roku na rok gubię szybkość i muszę nad nią więcej pracować. Jeśli będę robić tylko długie biegi, nie zdołam jej poprawić. Poza tym zmieniła się praca na strzelnicy. Trener Nikołaj Panitkin ma do strzelania inne podejście. Wcześniej nie radziłam sobie z emocjami, a przez lato nad tym popracowałam i teraz fajnie mi to wychodzi. Jest więcej pracy i treningu na sucho. Wiadomo, że są jeszcze rzeczy, nad którymi muszę pracować, ale jeszcze nie zdążyłam tego zrobić. Myślę jednak, że jest dobrze. Czuję, że do pewnych rzeczy po prostu dorosłam. Dojrzałam do tego, że niektóre sprawy mogę korygować sama. I do tego, żeby rozmawiać z dziennikarzami. Mam teraz całkiem inne podejście niż kiedyś.

Podczas piątkowego biegu sztafetowego na MŚ w Oslo zajęłyście czwarte miejsce. Obyło się bez żadnych rund karnych. Jest duża satysfakcja?

- Tak. Na pewno każda z nas zrobiła bardzo dobrą robotę. Moje zadanie polegało na tym, żeby na pierwszą zmianę przybiec w grupie i żeby nie było dużej straty. Żeby kolejna zawodniczka czyli Monika Hojnisz od początku miała kontakt z czołówką i mogła z nią powalczyć. Swoje zadanie, na ile mogłam, na tyle wykonałam. Miałam tylko dwa doładowania czyli straciłam dwadzieścia sekund. Wiadomo, że takie zespoły jak Norwegia, Niemcy czy Francja musiałyby mieć rundę karną, żebyśmy mogły wskoczyć na podium. Nie udało się, bo akurat wszystkie zawodniczki w tych zespołach dobrze strzelały i szybko biegły. My zresztą również. Ale czwarte miejsce to i tak dobry wynik. Jedno z najlepszych w historii naszych startów w sztafecie na mistrzostwach świata.

Co zdołała pani poprawić w ostatnim czasie?

- Dużo pracowałam nad swoją psychiką. Teraz potrafię utrzymać pełną koncentrację. Nie ukrywam, że dużo dał mi też zabieg oczu - laserowa korekcja krótkowzroczności. Przeszłam go w kwietniu zeszłego roku, we współpracy ze Związkiem. Na początku to był dla mnie szok. Zrobiłam operację, przyszłam na strzelnicę, patrzę i mówię: "przecież ja nic nie widzę". Oko po zabiegu nie było jeszcze odpowiednio wytrenowane. Ostrość widzenia z dnia na dzień się jednak poprawiła. Moja wada została skorygowana.

Odczuwa pani dużą różnicę?

- Jest mi dużo łatwiej. Nie muszę już zakładać i zdejmować soczewek. Poza tym zimą, w niskich temperaturach, soczewka wysychała. Musiałam dość dużo mrugać okiem, bo robiło się sucho. Przy strzelaniu stanowiło to problem. Czasem martwiłam się też, czy soczewka wypadnie, czy nie. Teraz już o tym nie myślę i mogę skupić się na czymś innym. Mam większy komfort psychiczny.

Jest pani żołnierzem Sił Zbrojnych RP w stopniu starszego szeregowego. Pani koleżanka z kadry Krystyna Guzik nie ukrywa, że po zakończeniu kariery chciałaby związać swoją przyszłość z wojskiem. Pani również snuje takie plany?

- Myślę, że tak. To, że tu jesteśmy, jest dużą zasługą Wojska Polskiego, w którym dostałyśmy etaty. Gdyby ich nie było, pewnie nie miałabym z czego żyć. Na pewno skończyłabym ze sportem i musiałabym iść do normalnej pracy. Wielkie słowa podziękowania dla Wojska Polskiego za to, że poszli nam na rękę, umożliwiając kontynuowanie kariery sportowej. Nie ukrywam, że po jej zakończeniu będę chciała zostać w wojsku jako żołnierz i pełnić w nim służbę. Myślę, że niejako jestem do tego zobowiązana. A skoro poprawiłam się w strzelaniu, to chyba mnie przyjmą.

[b]Rozmawiał w Oslo Michał Bugno

Autor na Twitterze:

[/b]

W niedzielę ostatni dzień mistrzostw świata w Oslo. O godz. 12:30 odbędzie się bieg kobiet ze startu wspólnego, a o godz. 15:45 ta sama konkurencja w wykonaniu mężczyzn. Transmisje z obu przeprowadzi telewizja Eurosport 1.

Zobacz także: Klemens Murańka: lekarz się na mnie zdenerwował, mogło dojść do tragedii

Źródło artykułu: