W sobotę polskie biathlonistki zajęły piąte miejsce w biegu sztafetowym Pucharu Świata w Ruhpolding. Na pierwszym miejscu znalazły się Niemki, które wyprzedziły Włoszki i Szwedki. Czwarte były Norweżki.
Była to trzecia w tym sezonie sztafeta 4x6 km w cyklu Pucharu Świata. W Hochfilzen Polki były czternaste, a przed tygodniem zajęły ósme miejsce w Oberhofie. Piąta lokata jest najlepszą w obecnym sezonie.
Reprezentacja Polski pobiegła w najmocniejszym składzie: Monika Hojnisz, Magdalena Gwizdoń, Krystyna Guzik i Weronika Nowakowska.
- Starałam się walczyć do końca, choć na końcu miałam już mroczki przed oczami. Sztafeta to trochę zabójczy bieg, gorszy niż indywidualny. Tu od początku trzeba iść na całość. Każda z nas cieszy się z tego piątego miejsca w sztafecie. To dla nas impuls i fajnie, że udało się tego dokonać jeszcze przed igrzyskami w Pjongczang. Doda to nam motywacji, optymizmu i pewności siebie. Nie ukrywam, że mi było to bardzo potrzebne - podkreśla Monika Hojnisz.
- Cieszy mnie zarówno to, że z niewielką stratą doprowadziłam zmianę, ale też to, jak strzelałam w stójce. Ostatnio notorycznie walczyłam z tym, żeby nie dać ponosić emocjom. Sztafeta to dla mnie zawsze największe nerwy, bo wiem, ze jak coś nie wyjdzie, to pójdzie to nie tylko na moje konto, ale na konto całej drużyny - dodaje.
Po swoim ostatnim strzale Monika Hojnisz poczuła, że kamień spadł jej z serca.
- To była dla mnie prawdziwa ulga. Później oglądałam zawody na telebimie i z boku kibicowałam Weronice Nowakowskiej. Wiedziałam, że Wera jest zadziorą i będzie walczyła do samego końca. I tak było. Ostatecznie zajęłyśmy piąte miejsce i jesteśmy z tego zadowolone. Zrobiłyśmy fajną robotę. Jeżeli chodzi o samo strzelanie, to wiele więcej nie da się już zrobić. Można tylko szybciej wykonać kilka doładowań. Mamy to na uwadze. Na pewno będę jeszcze nad tym pracowała - zapowiada 26-letnia biathlonistka.
ZOBACZ WIDEO: Snowboardzista z Polski spędził w śpiączce 9 dni. "To bardzo duże zagrożenie"
Hojnisz nie wie, z czego wynikały jej problemy z formą na początku sezonu.
- Sama nie jestem pewna, bo lato wyglądało super. Dobrze się czułam, fajnie prezentowałam i byłam pełna optymizmu, co do tego sezonu. A wyszło, jak wyszło. Cieszę się jednak, że ten ciężki etap sezonu jest już za mną. I mam nadzieję, że nie wróci - podkreśla.
- Po zwycięstwie w Pucharze IBU, gdzie odniosłam zwycięstwo, wróciłam silniejsza. Myślę, że udowodniłam sobie, że potrafię cos osiągnąć. Jak później pojechałam do Oberhofu, to miałam nadzieję, że Puchar IBU okaże się dla mnie punktem zwrotnym. Mam nadzieję, że w Pjongczang będzie tylko lepiej. Na początku sezonu było ciężko, ale cieszę się z postępów i mam nadzieję, że dalej jakoś fajnie się to potoczy - kończy.
Michał Bugno z Ruhpolding