Dotychczas tylko raz polska biathlonistka zakończyła sezon w czołowej dziesiątce Pucharu Świata. Krystyna Guzik zamknęła Top 10 w sezonie 2015/16. Wiele wskazuje na to, że za kilka tygodni Monika Hojnisz przejdzie do historii polskiego biathlonu.
Sezon rozpoczęła doskonale, od drugiego miejsca w biegu indywidualnym w Pokljuce (więcej o tym TUTAJ), a następnie jeszcze kilka razy otarła się o podium. Po 18 konkurencjach indywidualnych jest na siódmej pozycji w "generalce".
27-latka z Chorzowa, zawodniczka AZS AWF Katowice, z dużymi nadziejami przygotowuje się do mistrzostw świata w szwedzkim Oestersund (7-17 marca). Przed sześcioma laty, w Novym Meście (Czechy), sięgnęła po brąz MŚ w biegu ze startu wspólnego. Wtedy stanowiło to ogromną sensację. Teraz Hojnisz pojedzie na najważniejszą imprezę sezonu w roli jednej z kandydatek do medalu.
ZOBACZ WIDEO Kapitalny mecz Polaków z Napoli! Milik i Zieliński strzelali Parmie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Michał Fabian, WP SportoweFakty: - Powtarzalność to słowo klucz. Zdobywała pani punkty w każdym ze startów w tym sezonie, dzięki czemu zadomowiła się pani w światowej czołówce. W poprzednich sezonach tego brakowało.
Monika Hojnisz (biathlonistka, siódma zawodniczka Pucharu Świata): - Może nie powinnam tego mówić, ale na dziś mogę być z siebie zadowolona, poniekąd spełniona. Przed nami teraz docelowe zawody sezonu, czyli mistrzostwa świata. Chciałoby się w nich wypaść jak najlepiej, ale taki plan ma każdy. Wszyscy przygotowują się pod tę imprezę, na pewno nie będzie łatwo. Jeżeli na mistrzostwach osiągnę jakiś super wynik, to będzie to spełnienie moich marzeń na ten sezon.
Po wielu dobrych występach w tym sezonie stawiana jest pani w gronie kandydatek do podium na MŚ. Odczuwa pani większą presję?
Mam świadomość, że wszyscy spodziewają się po mnie dobrego wyniku. Oczekiwania są na pewno dużo bardziej wygórowane, zwłaszcza mając na uwadze to, jak prezentowałam się ostatnio. Jednak największą presję wywieram ja sama. Dużo od siebie oczekuję. Muszę sobie z tym poradzić i w miarę możliwości podejść do tego spokojnie. Próbuję to wszystko stonować, bo to jest biathlon. Tak jak już wspomniałam, na mistrzostwach świata każdy chce dobrze wypaść.
Rywalki odnoszą się do pani inaczej? Już wiedzą, że z Moniką Hojnisz trzeba się liczyć w każdym biegu?
Na pewno kontakt jest trochę bliższy. Mam coraz większą styczność z tymi topowymi zawodniczkami. Widać, że mnie zauważają, liczą się ze mną. To jest fajne.
W grudniu mówiła pani, że chce regularnie zajmować miejsca w czołowej piętnastce Pucharu Świata. Później cel uległ zmianie.
Na początku sezonu chciałam punktować regularnie, niczego nie zakładałam, nie wiedziałam, jak to się potoczy. Później, jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Widziałam, że moja forma jest ok, jestem stabilna, mogę walczyć z najlepszymi, dlatego moje oczekiwania wzrosły. Cieszę się, że jestem obecnie siódmą zawodniczką Pucharu Świata. Dzięki temu mam zapewniony występ w biegu masowym (rywalizuje w nim tylko 30 biathlonistek - przyp. red.), a to zawsze dodatkowy start, kolejna szansa na dobry wynik i punkty. Będąc siódmą w klasyfikacji generalnej, mam cel, by na koniec sezonu utrzymać miejsce w dziesiątce. Jak będzie ta "dycha", to będzie super.
Pewnie byłoby o to jeszcze łatwiej, gdyby wystartowała pani w biegu na dochodzenie w Anterselvie, mając świetną pozycję wyjściową - szóste miejsce po sprincie. Wokół tej absencji narosło sporo wątpliwości. Doszło do tego, że zamieściła pani w mediach społecznościowych wpis, wyjaśniając w stanowczy sposób: "Nie poprzewracało mi się w głowie. Taki był plan".
Dostałam dużo wiadomości na mojej stronie w mediach społecznościowych. Oczywiście je czytam. Nawet od bliskich mi osób były pytania, dlaczego nie startuję. Generalnie to nie była łatwa decyzja, ale od początku było to tak zaplanowane. Na pewno szkoda mi było tego występu, ale czasami trzeba ustąpić i podejść do sprawy ze zdrowym rozsądkiem. Tak naprawdę mieliśmy w ogóle nie startować w Anterselvie (kadra przebywała wówczas na zgrupowaniu w Obertilliach - przyp. red.). Zrobiłam i tak coś ponad to, pobiegłam w sprincie i "mass starcie". Chcieliśmy się tego trzymać. Skoro tak ustaliliśmy, to myślałam, że nie muszę się nikomu tłumaczyć. Ale tych pytań było tak dużo... Pojawiła się nawet mała fala hejtu. Tak to odebrałam. Wolałam więc wyjaśnić to na forum, żeby nie było już tych pytań.
Oestersund, gdzie odbędą się mistrzostwa świata, to miejsce dość specyficzne. A dla pani w pewnym sensie wyjątkowe.
Rzeczywiście, w Oestersund zawsze była inauguracja Pucharu Świata, a tym razem zawody odbywają się prawie na koniec sezonu. W tej miejscowości debiutowałam w PŚ (1 grudnia 2010 r., 44. miejsce w biegu indywidualnym - przyp. red.). Generalnie nie jest to mój ulubiony obiekt, ale cóż... Mogę go lubić czy nie lubić - to są mistrzostwa świata. Trzeba się tak do tego nastawić.
W Oestersund faktycznie nie wiodło się pani najlepiej. Najlepszy wynik to 12. miejsce w biegu indywidualnym w 2013 r.
Pamiętam ten start do dzisiaj. Nie do końca wiem, dlaczego w Szwecji osiągałam słabsze wyniki. Zwykle natomiast jest tak, że jak człowiek jest dobrze przygotowany, ma formę, to pasuje mu każda trasa. Czy jest "pod" niego, czy nie, jest w stanie na niej walczyć. Chciałabym, żeby tak było w tym roku ze mną. Na pewno swoją rolę odegrają także warunki atmosferyczne, w moim wypadku temperatura. Mam nadzieję, że nie będzie tam tak zimno jak zwykle było na początku sezonu.
Ostatnio mrozy bardzo dały się biathlonistkom we znaki. Na początku lutego w kanadyjskim Canmore temperatura dochodziła do minus 30 stopni, organizatorzy odwołali sprint. Zmarzła pani kiedykolwiek tak mocno?
Pamiętam, jak kiedyś byłam w Kanadzie na mistrzostwach świata juniorów. Też było tak strasznie zimno, ale wtedy wszystkie zawody się odbyły. Mróz dał nam się we znaki także trzy lata temu, podczas Pucharu Świata w Presque Isle. W biathlonie to się zdarza.
Zobacz także: PŚ w biathlonie: Monika Hojnisz otarła się o podium, Kamila Żuk z życiowym rezultatem
Pierwszą konkurencją indywidualną na MŚ będzie sprint. Utarło się, że to konkurencja, której pani nie lubi. Tymczasem w tej edycji PŚ prawdziwa rewolucja! Piąte miejsce w Hochfilzen, szóste w Anterselvie, czwarte w Soldier Hollow. Jak wytłumaczyć tę metamorfozę?
Zawsze powtarzałam, że sprinty mi nie leżą. Nie jestem typem sprintera. Śmiałam się, że sprint to taki dystans, że zanim się rozgrzeję, to już jest meta. Lepiej mi szło na długich dystansach, gdzie rozwijałam dobre czasy z kółka na kółko. A w sprincie po prostu trzeba od początku przyłożyć. Myślę, że idzie mi w tej konkurencji tak dobrze, bo ogólnie moja forma jest w tym sezonie lepsza. Jestem lepiej przygotowana, a trzeba pamiętać, że od sprintu sporo zależy. Z fajnego miejsca można później walczyć w biegu na dochodzenie.
Skoro o nim mowa, to w ostatnich zawodach - w Soldier Hollow - przez moment, przed trzecim strzelaniem, znalazła się pani na czele stawki. Wprawdzie miejsca nie udało się utrzymać (ostatecznie Monika Hojnisz była siódma), ale doświadczenie powinno zaprocentować w przyszłości.
Na pewno była to dla mnie nowość. Wiem, że takie starty powodują, że czuję się pewniejsza i mam nadzieję, że przy kolejnej takiej sytuacji - jeśli się nadarzy - będę na to przygotowana i wtedy może lepiej sobie z nią poradzę. Gdy na początku sezonu startowałam z numerem piątym w biegu na dochodzenie, to byłam zestresowana. Trochę mnie to paraliżowało. W USA startowałam z "czwórką" i podeszłam do tego zupełnie na luzie. Może więc doświadczenie z Soldier Hollow zaowocuje na przyszłość. Marzę o takiej sytuacji, że znów będę prowadzić.
Przed tym sezonem sporo pracowała pani z trenerką Nadią Biłową nad strzelaniem. Są efekty. Na czym polegały zmiany?
Zmieniłam kolbę, ale na starą, z której kiedyś strzelałam. Musiałam także zmienić pozycję. W "starej" strzelałam 15 lat. Nie jest łatwo się odzwyczaić, to nie było hop-siup. Pamiętam nawet pewne starty, w których z automatu stanęłam w "starej" pozycji. Te nawyki wróciły i skuteczność nie była taka, jak bym chciała. Kosztowało mnie dużo pracy, żeby zmienić pozycję, tak naprawdę cały czas nad tym pracuję i będę pracować najbardziej przed mistrzostwami świata.
Obecnie przebywa pani na zgrupowaniu w szwedzkim Idre. Jak wygląda ostatnia faza przygotowań do MŚ?
Dobrze, że jest dłuższa przerwa przed MŚ. Jeszcze nigdy w karierze nie miałam tylu startów. Co do przygotowań, mamy zaplanowany czterodniowy blok - ciężkie treningi, które będą zastępowały starty. Taki jest plan trenerki. Jeszcze do końca nie potrafimy dojść do siebie po ostatnich zmianach stref czasowych, ale lada chwila powinno się to unormować. Wejdziemy w mocne treningi i będziemy poprawiać ostatnie elementy przed mistrzostwami świata.