Przypomnijmy - w czwartkowym sprincie Monika Hojnisz z zajęła wysokie szóste miejsce. Do zwyciężczyni straciła tylko dziesięć sekund, do podium niewiele mniej.
Mimo dobrego miejsca, Polki zabraknie na starcie biegu pościgowego. Takie były wcześniejsze ustalenia z trenerką Nadią Biłową.
- Po czwartkowych zawodach przyszły różne myśli, ale zostajemy przy pierwotnym planie. Oczywiście szkoda takiego miejsca i punktów. Nie jest łatwo odpuścić mi taki bieg, ale biorąc pod uwagę, że mieszkamy w Obertilliach i podróż robi swoje to stawiam na regenerację - tłumaczy Hojnisz.
Polka spudłowała raz w stójce, ale świetnie spisywała się w biegu. Po raz pierwszy w tym sezonie notowała czołowe czasy już od pierwszego punktu pomiaru. - Taki plan jest zawsze, a zwłaszcza na sprincie. Poziom wśród dziewczyn na przestrzeni ostatnich sezonów poszedł do przodu i różnice są tak minimalne, że nie wolno się oszczędzać. Po prostu czasami mój organizm jest w stanie wejść na takie obroty jak w czwartek, a czasami niestety nie - powiedziała Hojnisz.
ZOBACZ WIDEO Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanse
Jeszcze 1400 metrów przed metą Polka zajmowała miejsce Marte Olsbu Roieseland i Lisą Vittozzi. W samej końcówce Hojnisz na szóstą pozycję zepchnęła jeszcze Laura Dahlmeier.
- Miałam informację o czasie praktycznie po każdym pomiarze. Dawałam siebie wszystko i nie mogę mieć sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o walkę na ostatnim kole. Trasa w Anterselvie nie należy do najcięższych i muszę przyznać, że ją lubię. Ogromną rolę odgrywa tutaj wysokość, która daje popalić i potrafi zniszczyć - dodała.
W sobotnim biegu nie zobaczymy również Karoliny Pitoń oraz Kamili Żuk. Ta druga wyjechała już do Osrblie, gdzie rozpoczęły się pierwsze treningi przed Mistrzostwami Świata Juniorów.
Hojnisz, Pitoń i Kinga Zbylut, która jako jedyna z naszych zawodniczek nie awansowała do dalszej rywalizacji, trenować będą w Obertilliach do 29 stycznia.
Wiedzą jednak co robią, powodzenia w niedzielę!