W tym artykule dowiesz się o:
Wielki sukces
Kamila Żuk poleciała do estońskiego Otepaa prosto z Pjongczangu. W czwartkowych zawodach, czyli w biegu indywidualnym na 12,5 kilometra, okazała się najlepsza. Zanotowała co prawda dwa pudła, ale i tak na mecie miała ponad 3 minuty przewagi nad kolejną zawodniczką.
Historyczne wydarzenie
Polka wywalczyła pierwszy złoty medal na mistrzostwach świata juniorek od 1973 roku. Dzięki temu Żuk już, jako zaledwie 20-letnia zawodniczka, zapisała się w annałach polskiego biathlonu.
Zdecydowanie najlepsza z Polek
Żuk sięgnęła po złoto, a pozostałe dwie reprezentantki Polski zostały daleko w tyle. Kamila Cichoń była 19., ale miała aż 6,5 minuty straty do zwyciężczyni. Natalia Tomaszewska zajęła 25. miejsce i zanotowała stratę ponad siedmiu minut.
Nie podawali jej informacji
- Jestem w ogromnym szoku. Wciąż jeszcze do mnie nie dociera, to co się stało. W czasie biegu jedyną informację o miejscu dostałam na drugim okrążeniu. Dowiedziałam się, że jestem w czołowej dziesiątce i mam dalej wykonywać swoją robotę. Później trenerzy chyba przemyśleli sprawę i stwierdzili, że lepiej będzie już nic mi nie mówić. Sama wiedziałam, że muszę przypilnować strzelania, bo w biegu indywidualnym nawet dwie minuty kary to może być już za dużo - oceniła Żuk.
Odkryła ją legenda
Kamilę Żuk odkrył Tomasz Sikora, czyli trener. Medalista olimpijski z Turynu chciałby, żeby podopieczna poszła w jego ślady i była motorem napędowym kadry, która po tym sezonie przejdzie zmianę pokoleniową.
To nie koniec
Na mistrzostwach świata juniorów Żuk wystąpi jeszcze w innych konkurencjach, więc wcale nie jest powiedziane, że nie powiększy swojego dorobku. - Na pewno po takim zwycięstwie będę uważana za faworytkę w kolejnych startach. Sama na siebie nałożę trochę większe oczekiwania. Wiem jednak, że będzie ciężko. Trzeba będzie znów wyłączyć myślenie o wyniku i skupić się na najprostszych rzeczach, a powinno być dobrze - powiedziała.
Zadebiutowała na igrzyskach
Znalazła się w kadrze na igrzyska olimpijskie w Pjongczangu. Od trenera dostała szansę podczas sztafety mieszanej, gdzie wystąpiła razem z Magdaleną Gwizdoń i dwoma biathlonistami. Na swojej zmianie nie była dużo słabsza od Kaisy Makarainen czy Laury Dahlmeier.
Długa podróż
Do Otepaa trafiła z Pjongczangu, a jej podróż trwała aż 35 godzin. Żuk nie miała jednak problemów z aklimatyzacją ani także zmęczeniem. Jak widać - po wyniku w czwartek, dobry występ w Korei dodał jej tylko pewności siebie.