Problem dotyczy Justyny Święty-Ersetic, Małgorzaty Hołub-Kowalik oraz Igi Baumgart-Witan, których kluczowe biegi na 400 m odbędą się w sobotę 11 sierpnia. O godz. 20.20 zaplanowano finał indywidualny, zaś o 21.50 sztafetę 4 x 400 m.
Zawodniczki, które zakwalifikują się do pierwszej rywalizacji, będą mieć zaledwie 90 minut na regenerację przed drugim biegiem.
- To jest dla nas bardzo krzywdzące. Ktoś, kto ułożył terminarz, nie myślał. Biegaczki, które trafią do finału, są najlepsze w Europie i siłą rzeczy osłabią potem swoje drużyny. Zyskają słabsze ekipy, to niesprawiedliwe - powiedziała Przeglądowi Sportowemu Hołub-Kowalik.
- Wolę na razie o tym nie myśleć. Zacznę, jeśli faktycznie awansuję do finału, na tym najpierw się skupię. Ale to jest nadludzki wysiłek, na który nie da się przygotować - dodała Święty-Ersetic.
Polki mają pełne prawo realnie myśleć o tym problemie. Hołub-Kowalik jest aktualnie mistrzynią Polski (z czasem 51,18 sek., dzięki czemu pobiła rekord życiowy o pół sekundy). Święty-Ersetic natomiast w maju w Osace uzyskała jeszcze lepszy czas - 51,05 sek. (to najlepszy wynik w Polsce od 32 lat i czołowy w Europie).
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: relaks na plaży na Florydzie? Brodnicka woli trening!
powodzenia