Evka, która zaimponowała Justynie Kowalczyk. Kiedyś narciarka, teraz medalistka ME w maratonie

PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Eva Vrabcova-Nyvltova (z lewej) po zdobyciu brązowego medalu na ME w Berlinie; obok Clemence Chavin (srebro)
PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Eva Vrabcova-Nyvltova (z lewej) po zdobyciu brązowego medalu na ME w Berlinie; obok Clemence Chavin (srebro)

Eva Vrabcova-Nyvltova rywalizowała z Justyną Kowalczyk na wielu imprezach, w tym trzykrotnie na igrzyskach. W Soczi była piąta, ale później podupadła na zdrowiu. Rywalki twierdziły, że cierpi na anoreksję. Szczęście odnalazła w bieganiu. Bez nart.

Justyna Kowalczyk zapożyczyła w niedzielę cytat z kultowego filmu "Kiler-ów 2-óch". Zwróciła się do swojej byłej rywalki z Czech niczym Siara do Wąskiego.

"Evka Vrabcova! Jak Ty mnie dzisiaj zaimponowałaś!!! Wiadomo: mistrzostwa Europy to tylko mistrzostwa Europy, jednak w cztery lata w takim stylu zmienić dyscyplinę sportu!?! Niebywałe! PS. W Soczi Evka startowała jeszcze jako biegaczka narciarska!" - napisała Kowalczyk na Twitterze.

Wszystko się zgadza. No, może poza stwierdzeniem, że to "tylko mistrzostwa Europy". Rywalizacja w maratonie kobiet na zawodach w Berlinie stała na wysokim poziomie, a wszystkie medalistki uzyskały lepsze rezultaty od maratonek startujących na ubiegłorocznych MŚ w Londynie. Zwyciężyła Białorusinka Volha Mazuronak (2:26:22), srebro zdobyła Francuzka Clemence Chavin (2:26:28), zaś brąz przypadł wspomnianej Czeszce - przez lata narciarce - Evie Vrabcovej-Nyvltovej (2:26:31).

ZOBACZ WIDEO: Ekipa Andrzeja Bargiela zrobiła relację live ze szczytu K2. "Było bardzo dużo emocji"

Pochodząca z Trutnova zawodniczka poprawiła rekord życiowy o ponad trzy minuty, wykreśliła także z tabel 23-letni rekord Czech należący do Aleny Peterkovej (2:27:00).

Piąta w Soczi. A później załamanie kariery

22 lutego 2014 r. wydawało się, że wszystko potoczy się inaczej. Na igrzyskach olimpijskich w Soczi Vrabcova-Nyvltova ukończyła bieg na 30 km techniką dowolną na piątym miejscu, przegrywając na finiszu walkę o czwartą pozycję z Finką Niskanen. Czesi żartowali, że "zdobyła srebro w rywalizacji reszty świata". Poza zasięgiem było bowiem norweskie trio: Marit Bjoergen, Therese Johaug i Kristin Stoermer Steira (Justyna Kowalczyk, która wcześniej zdobyła złoto na 10 km stylem klasycznym, wycofała się w trakcie "trzydziestki").

Vrabcova-Nyvltova odniosła życiowy sukces w narciarstwie klasycznym na swoich trzecich - po Turynie i Vancouver - igrzyskach. 28-letnia wówczas sportsmenka przyznawała, że piąte miejsce to najbardziej emocjonalny moment w jej karierze. I ogromna motywacja do kolejnych startów. Niestety później było tylko gorzej.

Problemy ze zdrowiem pojawiły się jesienią 2014 r., a rok później zawodniczka przerwała starty w Pucharze Świata i trafiła do szpitala w Brnie. Tłumaczyła, że powodem były problemy z przyswajaniem pokarmu, a do tego przyplątał jej się wirus.

W jej słowa nie wszyscy uwierzyli. Niektóre rywalki zaczęły się przyglądać jej sylwetce. W końcu Katerina Smutna - Czeszka reprezentująca Austrię - napisała na Facebooku wiadomość, która miała wstrząsnąć Vrabcovą-Nyvltovą.

"Evo, jesteś anorektyczką!"

"Evo, ty jesteś poważnie chora od roku??? Wszyscy dookoła mówią o tym, że naprawdę jesteś chora. Obudź się!!!! Jesteś przede wszystkim anorektyczką, nie słuchasz ludzi ze środowiska narciarskiego, którzy ostrzegają cię, że z odchudzaniem zaszłaś za daleko. Kibicuję ci, ale nie rób bzdur" - napisała Smutna na Facebooku.

Vrabcova-Nyvltova do dziś twierdzi, że nie zmagała się z anoreksją. Przyznaje za to, że bieganie na nartach stopniowo ją wyniszczało. Miała dość presji, a także warunków, w jakich rywalizowały zawodniczki.

- To nie była anoreksja, ale kombinacja kilku czynników. Zmęczenia, ciemności czy temperatur w graniach minus 30 stopni na północy Europy. Nie lubię mroku i zimy. Do szpitala trafiłam psychicznie wyczerpana - tłumaczyła w rozmowie z serwisem idnes.cz.

To wtedy, leżąc na szpitalnym łóżku, uświadomiła sobie, że potrzebuje zmiany w życiu. Bieganie na nartach przestało ją bawić. Było za to coś, co sprawiało jej radość. Czeszka, jeszcze gdy była narciarką, okazjonalnie startowała w biegach - na stadionie i na ulicy. Początkowo miał to być tylko przyjemny dodatek. Okazało się, że to pomysł na pozostanie w sporcie w innej roli. Na równie wysokim, a może i wyższym poziomie.

Narty poszły w kąt

- Przejście do lekkoatletyki przyszło niepozornie. Gdyby nie problemy zdrowotne, nigdy bym tego nie zrobiła. Bieganie było początkowo dodatkiem, byłam głównie narciarką. Ale w szpitalu miałam dużo czasu na przemyślenia - wyjaśniła.

W 2014 r. wygrała mistrzostwa Czech na 5000 m, rok później zdobyła srebro. W obu sezonach została mistrzynią Czech w biegu ulicznym na 10 km. Od 2016 r. skupiła się na bieganiu bez nart. Efekt? Kwalifikacja na igrzyska olimpijskie - czwarte w karierze, ale pierwsze letnie. W Rio de Janeiro Vrabcova-Nyvltova zajęła 26. miejsce (2:33:51), za dwiema Polkami - Iwoną Lewandowską (21.) i Moniką Stefanowicz (23.).

Prowadzona przez męża - Martina Vrabca - biegaczka w kolejnych latach zanotowała niesamowity progres. Najpierw uporała się z granicą 2 godzin i 30 minut. Dwukrotnie w 2017 r. Na MŚ w Londynie (2:29:56) była czternasta, ale druga spośród Europejek. Listopadowy maraton w Nowym Jorku przyniósł jej nową życiówkę (2:29:41; 7. miejsce).

Na mistrzostwach Europy w Berlinie urwała kolejne minuty, w sumie ponad trzy. - Liczyłam, że będzie to wynik w okolicach 2:30, a gdyby był ciut lepszy, byłoby dobrze. Nie myślałam jednak, że będzie to aż tak szybki bieg - relacjonowała po zakończeniu niedzielnego maratonu. Najważniejszy był jednak medal - pierwszy w karierze wywalczony na wielkiej międzynarodowej imprezie.

Walka z Afrykankami, piąte igrzyska i dziecko

- Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że podjęłam dobrą decyzję. Odnalazłam się w bieganiu, jestem w tym sporcie szczęśliwsza - mówiła.

Po sukcesie w Berlinie Czeszka z optymizmem patrzy w przyszłość. Kolejnym celem będą przyszłoroczne MŚ w Katarze, gdzie stanie do walki z wieloma znakomitymi zawodniczkami z Afryki. - Mam rok na pracę. A z tym czasem, który uzyskałam w Berlinie, można walczyć już wszędzie. Rywalizacja z Afrykankami to dla mnie wyzwanie. Mówię sobie, że - koniec końców - rekord świata w maratonie należy do białej biegaczki (Pauli Radcliffe - przyp. red.). Dlaczego więc białe biegaczki nie mogłyby dziś znowu pokonać Afrykanek? - zapytała w rozmowie z idnes.cz.

W 2020 r. chce wystartować w piątych igrzyskach olimpijskich - w Tokio. - A później mogłabym urodzić dziecko i wrócić do sportu - zapowiedziała trzecia maratonka Europy.

Komentarze (1)
Królowa Śniegu
28.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To są tylko ME, niezależnie od wyników. Każda trasa maratonu jest inna i nie ma co tego porównywać. Przy sprzyjającej trasie nawet nasza Sobańska, rekordzistka Polski, biegała 2:26, a na IO 17 Czytaj całość