- Od początku bolały mnie nogi, ale myślałam, że to wytrzymam. Później przyszła zupełnie przypadkowa wywrotka na zakręcie, na którym był lód. Cóż, zdarza się. Rok temu leżała tam Therese Johaug, teraz ja. A ten drugi upadek przed zmianą nart... W biegach łączonych mamy na bucie plastikowy element, o który często obijają się kijki. Mnie zdarzyło się to trzeci czy czwarty raz w tym roku, ale pierwszy na tak ważnych zawodach. Obijałam buta tym kijkiem i ten się złamał. Kiedy później odpychałam się, nie wiedziałam, że brakuje dziesięciu centymetrów kijka, straciłam równowagę. I znowu leżałam - powiedziała wiceliderka Pucharu Świata w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
W wyniku upadków Justyna Kowalczyk poobijała oba przedramienia i kolana. Niestety dla niej, bardziej ucierpiało kontuzjowane kolano (nie przeszkodziło jej to jednak w zajęciu trzeciego miejsca w niedzielnym sprincie). Najlepsza polska biegaczka musi wytrzymać jeszcze dwa tygodnie. Potem czeka ją operacja. Tymczasem już w środę sprinty w norweskim Drammen, a więc na terenie Marit Bjoergen.
Źródło: Przegląd Sportowy.