- Smutno mi, po prostu. Nie czuję się dobrze po tym biegu. To znaczy fizycznie jest w porządku, ale smutno mi, bo nawet nie wiem, z jakiej przyczyny się przewróciłam. Czułam się tamtego dnia naprawdę mocna. Trasa była fajna, śnieg miękki jak lubię, a smarowanie nart trafione. Wszystko się składało, mogłam powalczyć, ale przez bliżej nieokreśloną głupotę nie było mi dane. I tyle... - powiedziała Kowalczyk na łamach Przeglądu Sportowego.
Najlepsza polska biegaczka nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego upadła w finale sprintu (dobiegła do mety trzecia, ale straciła kolejne punkty do Marit Bjoergen). W niedzielę Justynę Kowalczyk czeka morderczy bieg na 30 km w Oslo.
Źródło: Przegląd Sportowy.